W tym wypadku ofiarność wiernych nie wystarczy. Proboszcz postanowił, że sprzeda grunty należące do parafii, by zdobyć brakujące pieniądze.
Oczywiście, każdy sobie zdaje sprawę, że trudno zbyć grunt w tydzień, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Dlatego proboszcz apeluje, że pożyczy pieniądze pod zastaw. Kojarzy się to trochę z lichwą, ale czego nie robi się dla ratowania zabytkowej architektury sakralnej?
Rozumiem księdza. Kuria nie dała mu złudzeń, że pomoże. Radzi więc sobie sam. To chyba pierwszy przypadek, jaki znam w polskim Kościele katolickim, kiedy zarządca parafii myśli biznesowo.
Zastanawiam się tylko, dlaczego tak późno, bo przecież było wiadomo, że strumień pieniędzy unijnych musi się kiedyś skończyć. A grunty można było sprzedać znacznie wcześniej, może nawet za wyższa cenę.
Pomysł odważny. Zdaje się, że ksiądz przypomniał sobie lektury szkolne, w których to nie raz nie dwa proboszcz sprzedawał pod zastaw parafialne dobra, aby podołać obowiązkom utrzymania kościoła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?