Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Pawłowska: Mogę być nawet "pomocniczką" w nowej grupie kolarskiej, bo chcę się rozwijać!

Radosław Patroniak
Katarzyna Pawłowska będzie w przyszłym sezonie koleżanką klubową najlepszych zawodniczek na świecie
Katarzyna Pawłowska będzie w przyszłym sezonie koleżanką klubową najlepszych zawodniczek na świecie Fot. Paweł Miecznik
Rozmowa z mistrzynią świata w kolarstwie torowym i byłą zawodniczką Jedynki Limaro Kórnik, Katarzyną Pawłowską.

Zmienia Pani grupę zawodową z kanadyjskiej na holenderską. To kolejne wyzwanie czy raczej zniechęcenie do pierwszego kontaktu z zawodowym kolarstwem?
Propozycji od Boels Dolmans się nie odrzuca, bo w tej grupie jeździ mistrzyni świata, słynna Holenderka Ellen van Dijk i wicemistrzyni olimpijska, Brytyjka Elizabeth Armitstead. Nawet jeśli będę „pomocniczką” tych najlepszych, to i tak chcę podjąć wyzwanie. Dla mnie to nie jest krok wstecz, tylko szansa na podglądanie tych, które zjadły już zęby na ściganiu. Poza tym Boels Dolmans jest mocną grupą pod względem organizacyjnym i sprzętowym. Nie zarobię więcej niż w kanadyjskiej grupie GSDGestion Kallisto, ale mam nadzieję, że dzięki zmianie barw klubowych stanę się po prostu lepszą zawodniczką.

Zdążyła Pani już jednak poznać blaski i cienie zawodowstwa.Czy Jedynka Limaro Kórnik to zupełnie inny świat niż ten Pani obecny?
Mój były klub nie musi mieć kompleksów przynajmniej wobec zawodowych grup kolarskich kobiet. Generalnie różnica sprowadza się do poziomu sportowego. Po prostu w zawodowym peletonie jest on znacznie wyższy. Trudno się jednak dziwić, skoro w Polsce ścigamy się po płaskim terenie i bez udziału najlepszych zawodniczek. Nie chcę jednak powiedzieć, że to jest świat nieosiągalny dla moich młodszych koleżanek, wręcz przeciwnie jestem przekonana, że skoro ja daje sobię radę, to one też mogą pójść moim śladem.

Kiedy Pani zrezygnuje z łączenia toru z szosą. Może warto się zdecydować na jedną konkurencję?

Starty na szosie są niezbędne do optymalnego przygotowania się do występów na torze. Wciąż mam dylemat, kiedy ktoś prosi bym wskazała ulubioną konkurencję. Bardziej niż ich łączenie przeszkadzała mi ostatnio kontuzja. Lekarze potrzebowali pięciu tygodni, by stwierdzić, że mam złamane trzy żebra i osiem wyrostków stawowych kręgosłupa. W ten sposób straciłam czas i szanse na dobry występ podczas MŚ we Florencji.

Pod koniec lutego w Kolumbii na torze w Cali będzie Pani bronić po raz drugi z rzędu tytułu mistrzyni świata w scratchu. Czy inne starty potraktuje Pani w związku z tym ulgowo?
U mnie nie ma podziału na olimpijskie i nieolimpijskie konkurencje. O scratchu mówi się, że to takie „przepalenie” dla zawodniczek, ale jak już ktoś wyjedzie na tor, to nie po to, by przyglądać się rywalkom.Wiadomo, że ścigamy się na całego i tak samo będzie tym razem.

Pani były trener, Robert Taciak, wreszcie doczekał się splendoru. Worki medali dla jego podopiecznych zaczynają procentować nagrodami . Są one zasłużone?
Trener zawsze miał „wyniki”, ale nie zawsze był doceniany. Cieszę się, że to się zmieniło. Najważniejsze, iż jego pracę zauważono w związku. Nominacja na trenera kadry juniorek to najlepszy dla niego świąteczny prezent. Myślę, że na takim rozwiązaniu skorzysta zarówno on, jak i zawodniczki. W kadrze na ostatnich ME juniorek były aż cztery kolarki z Jedynki Limaro Kórnik. Z klubowym trenerem mogłyby pewnie zwojować jeszcze więcej.

A z kim łatwiej się dogadać, z byłymi koleżankami z Kórnika czy ze starymi wygami z zawodowego peletonu?
Wiem, że o zwyczajach w męskim peletonie krążą legendy, ale u słabszej płci nie ma miejsca na tyle złośliwości i niestosownych zachowań. Mnie w każdym razie nie spotkało nic złego. Raczej spotkało mnie dużo życzliwości i sympatii. Nie chcę więc mówić, że w kanadyjskiej grupie nie czułam się tak dobrze jak w Kórniku. W rodzinnym domu w Przygodzicach już wcześniej byłam rzadkim gościem i pod tym względem niewiele się zmieniło. Natomiast od czasu przejścia na zawodowstwo coraz więcej przebywam zagranicą. To jednak naturalne, skoro więkoszość wyścigów odbywa się w Europie Zachodniej.

Wiadomo, że święta spędzi Pani w rodzinnym gronie. O wigilijne dania nie będę się jednak pytał, tylko przewrotnie o to, co Pani lubi jeść i pić na co dzień?

Uwielbiam zapach czarnej kawy, bez której trudno mi się obyć. Z jedzenia natomiast preferuję krwiste mięsa, ryby i befsztyk tatarski.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski