Początek drugiego meczu w sezonie na własnym parkiecie zapowiadał wyrównaną walkę z wicemistrzem Polski. Wydawało się, że poznanianki będą równie groźne jak w ostatnim meczu na parkiecie lidera z Bydgoszczy. Niestety ich baterie wyczerpywały się wraz z upływem czasu...
W pierwszej kwarcie gospodynie zdobyły 19 punktów. Rywalki miały przewagę, ale nie taką, by spokojnie myśleć o końcowym wyniku. Potem jednak gra miejscowych się rozsypała. Nie pomogły zmiany wariantów obrony, próby rzutów za trzy punkty i liczne zbiórki nawet w ataku. Bolączką Enei AZS, podobnie jak w poprzednich pojedynkach, była skuteczność. Mimo gry w optymalnym składzie trudno było wskazać w poznańskiej drużynie liderkę punktową albo reżysera gry.
W drugiej połowie zamiast przebudzenia miejscowych kibice widzieli bolesne zmagania akademiczek o wyjście z twarzą z tego nierównego pojedynku i przekroczenie progu przyzwoitości, czyli granicy 50 punktów.
Krakowianki robiły natomiast swoje. Trener Krzysztof Szewczyk (były szkoleniowiec AZS) pamiętał, że jego zespół musi oszczędzać siły na Euroligę, ale u niego ławka rezerwowych jest mocniejsza od pierwszej piątki poznańskiego zespołu. Nastroje miały poprawić rzuty za trzy punkty, ale poznanianki wykonywały je tak jakby grały w... obcej sali.
Światełko w tunelu pojawiło się więc w niedzielę w Bydgoszczy, ale w piątek znów zgasło w Poznaniu.
Enea AZS Poznań – Wisła Can-Pack Kraków 45:90 (19:25, 8:19, 11:20, 7:26)
AZS: Cook 13, Rymarenko 11, Davis 10, Woźniak 6, Bednarczyk 3, Parzeńska 2.
Wisła: Rodriguez 22, Antic 13, Greinacher 12, Parker 12, Labuckiene 11, Niedźwiedzka 7, Ziętara 7, Reid 6.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?