Lech Poznań: Cztery wesela i... pogrzeb, czyli plusy oraz minus meczu z Rakowem
1. Premierowy gol przy Bułgarskiej Tymoteusza Puchacza
"Puszka" nie ukrywał, że strzelenie gola przy Bułgarskiej jego celem numer jeden, po tym jak debiutował w Lechu. Przed tym meczem miał na koncie dwie bramki, ale strzelone w meczach wyjazdowych. Pierwszego gola w PKO Ekstraklasie zdobył w trakcie wrześniowego spotkania z Górnikiem Zabrze. 20-latek popędził prawym skrzydłem, przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, a rajd zwieńczył efektownym strzałem z dwudziestu metrów.
Minęły dwa miesiące i Puchacz znów trafił do siatki. I znów zrobił to w taki sposób, że wszystkim ręce same składały się do oklasków. Tym razem popisał się mocnym strzałem w okienko bramki Wisły Płock.
- Cieszę się z mojej bramki, dostałem świetne podanie od Joao, bardzo fajnie, że to wpadło. Liczę, że będzie tego jeszcze więcej, a przede wszystkim, żeby następnym razem wpadło przy Bułgarskiej – powiedział wtedy lechita.
Udało mu się to w 21. kolejce. - Niesamowita sprawa - powiedział.
Dla Puchacza to jest przełomowy sezon. Przed startem rozgrywek wrócił do Poznania po serii wypożyczeń (najpierw Zagłębie Sosnowiec, potem GKS Katowice) i praktycznie z marszu wywalczył miejsce w podstawowym składzie. W tym sezonie rozegrał w PKO Ekstraklasie prawie 1500 minut. Trudno sobie w tej chwili wyobrazić Lecha Poznań bez niego.