- Zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie - mówi Jacek Przybylski, bramkarz Lecha w latach dziewięćdziesiątych. - Ma znakomite warunki fizyczne, jest odważny, czuje grę na przedpolu, widać, że jest odporny na presję, szybki, sprawny i elastyczny, a więc posiada niezbędne cechy, by zrobić karierę - wylicza Przybylski.
Maciej Gostomski przygodę z piłką zaczynał w Cartusii. Jego szkolna drużyna nie miała bramkarza, więc z przymusu zagrał na tej pozycji i spodobał się trenerowi miejscowej drużyny. Potem cała jego rodzina przeprowadziła się, musiał zmienić klub i trafił do Kaszubii. Był na tyle dobry, że wypatrzył go Andrzej Dawidziuk z MSP Szamotuły.
- Trener Dawidziuk mnie wytrenował i wypromował. Podczas pracy z nim rozpoczęły się powołania do kadr U-15 i starszych. W czasie pobytu w Sza-motułach byłem na czterech stażach w Anglii. Trenowałem z Southampton, Fulham, Bolton oraz Manchesterem City. Zobaczyłem wtedy, jak wyglądają profesjonalne drużyny i był to dla mnie bodziec do jeszcze większej pracy na treningach. Miałem nawet propozycję przejścia do Fulham. Doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie poczekać i poszukać takiego klubu, w którym będę mógł dalej się rozwijać - mówił w wywiadzie dla internetowej strony warszawskiego klubu.
Tym zespołem okazała się Legia, gdzie mogę pracować ze słynnym Krzysztofem Dowhaniem. Przy Łazienkowskiej nie dostał szansy debiutu, miał za to okazję trenować z Fabiańskim i podpatrywać Boruca. Co ciekawe, w grudniu 2007 roku był w Turcji na zgrupowaniu reprezentacji zawodników z polskich klubów. Powołał go Beenhakker. - Ogromnym przeżyciem był dla mnie debiut w reprezentacji podczas spotkania Antalyaspor - wspominał.
Do Lecha został sprowadzony latem, jako uzupełnienie składu, by w razie kontuzji któregoś z bramkarzy na ławce nie musiał siedzieć junior. - Ma doświadczenie w niższych ligach. Kiedy skończył mu się kontrakt z Legią, grał w Zagłębiu Sosnowiec, Odrze Wodzisław, a ostatnio w Bałtyku Gdynia i Bytovii Bytów. W każdym z tych klubów był numerem 1, to sprawiło, że nie zatrzymał się w rozwoju - mówi Andrzej Dawidziuk.
Do bramki Lecha Gostomski trafił niespodziewanie. Rumak postanowił wstrząsnąć szatnią. - Jeśli w kolejnym meczu traci się znowu dwie bramki, to muszą być zmiany - tłumaczył szkoleniowiec roszadę między słupkami.
Po meczu w Gliwicach Rumak bardzo pozytywnie wypowiadał się o Gostomskim. Pewnie trochę na wyrost, bo 25-latek nie miał nawet szans popełnić błędu. W niedzielę z Widzewem miał zdecydowanie więcej pracy. Kilkoma znakomitymi interwencjami uratował Lechowi trzy punkty. Nic więc dziwnego, że okrzyknięto go bohaterem.
- Mentalnie jestem gotowy do gry. Czy ostatni tydzień był najważniejszy w karierze? Nie, nie sądzę. Grałem wcześniej w rezerwach, przygotowywałem się do występów, pomału to wszystko dojrzewało. Z optymizmem patrzę w przyszłość, na najbliższy mecz, na kolejne tygodnie. Musimy gonić czołówkę, bo Lech zawsze gra o mistrza i trzeba wrócić do tego myślenia, że zawsze musimy wygrywać - mówi Gostomski.
Wciąż wychodzi na przedmeczową rozgrzewkę, taszcząc worek z piłkami. To zwyczajowo rola dla drugiego bramkarza, którym teraz jest "Kotor". - Nawet nad tym się nie zastanawiałem, biorę piłki i idę. Mam ogromny szacunek do Krzyśka za to, co zdobył z Lechem. Byłoby mi wstyd, gdyby on wziął piłki - dodał Gostomski, którego w niedzielę dopingowała z trybun cała rodzina.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?