Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań: To był mecz życia

Maciej Lehmann (Turyn)
Pomeczowe opinie w poznańskim obozie były jednoznaczne. Wprawdzie szansa sensacyjną wygraną uciekła nam pod koniec pierwszej połowy, ale i tak możemy być zadowoleni, że rywalizację w Lidze Europejskiej rozpoczęliśmy od wywiezienia punktu ze stadionu w Turynie.

- To był nasz mecz życia w grupie śmierci. Przeżyliśmy w nim wszystko. Przed spotkaniem punkt bralibyśmy w ciemno. Prowadząc jednak 2:0 nie powinniśmy tak łatwo tracić bramek. W dodatku te ciosy nastąpiły w najmniej spodziewanych momentach. Mimo wszystko pokazaliśmy jednak charakter i umiejętności - przekonywał trener Jacek Zieliński.

Według niego z tak klasowym zespołem jak Juventus każdy moment dekoncentracji i ma tragiczny wymiar. - Szkoda trochę, że z Chielliniego zrobiliśmy supersnajpera. Uczulałem zawodników na stałe fragmenty gry, ale nie wzięli sobie tego do serca. Ważne jednak, że udowodniliśmy wszystkim, iż nie przyjechaliśmy do Turynu na wycieczkę. Najbardziej pokazał to Artjoms Rudnevs, który strzelił trzy gole Starej Damie. Takim wyczynem może się pochwalić mało który piłkarz. Jego występ na pewno zostanie zauważony przez włoskich menedżerów - przyznał szkoleniowiec Kolejorza.

Bohater wieczoru był zadowolony ze swojego występu, ale nie wyglądał na człowieka, który meczem w Turynie otworzył sobie drzwi do wielkiej kariery. - Nie spodziewałem się aż tak udanego debiutu w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Przy trzeciej bramce nie myślałem jak strzelać. Skupiłem się tylko na precyzji uderzenia, a efekt był piorunujący - mówił łotewski snajper urodzony 22 lata temu w Dyneburgu.

Koledzy Rudnevsa też nie narzekali na to, że nie wywieźli z miasta Fiata całej puli. - Juventus dysponuje szeroką kadrą. Trener Luigi Del Neri może żonglować piłkarzami do woli. Największy problem mieliśmy z powstrzymaniem obrońców w polu karnym - stwierdził obrońca Grzegorz Wojtkowiak.

Inny gracz formacji defensywnej, Ivan Djurdjevic, zwrócił z kolei uwagę, że Lech nie mierzył się z "kelnerami". - Jeden punkt jest bardzo cenny, tym bardziej, że stwarza nam nadzieję na walkę o awans z grupy. Trzeba tylko wygrać w następnej kolejce z austriackim Red Bullem - zauważył serbski defensor.

W niepamięć w tej sytuacji szybko poszły błędy Krzysztofa Kotorowskiego. On sam jednak nie owijał w bawełnę i przyznał, że drugą bramkę dla Juve trzeba zapisać na jego konto. - Przy trzeciej Del Piero świetnie uderzył. Wyszedłem na 4 m, skróciłem kąt, a i tak nie dosięgnąłem piłki - wyznał "Kotor".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski