Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Obtułowicz: Zamykam sklep, ale nie poddaję się. Opiszę wszystko w internecie [NOWE FAKTY]

SAGA
Fot. Paweł Miecznik
Przez pół roku Marek Obtułowicz z poznańskiego Łazarza próbował zmienić świat. Wierzył, że publikując w Internecie nagrania wyrostków, którzy okradali jego sklep, wpłynie na ich zachowanie, doprowadzi do tego, że ich poczynaniami zajmą się rodzice. - Mam dość! - mówi dziś. I ogłasza, że z końcem grudnia zamyka sklep. Poinformował już o tym właściciela lokalu.

Niewielki sklep przy Głogowskiej w Poznaniu stał się słynny w maju. Wtedy Marek Obtułowicz zaczął publikować w sieci filmy dokumentujące drobne kradzieże, które popełniali młodzi ludzie. Ich bezczelność, tupet przerażały.

- Chcę uświadomić ich rodzicom co młodzi robią w wolnym czasie. Jeśli nie będziemy działać teraz, kiedy są dzieciakami, może być za późno - przekonywał wówczas sklepikarz. I szacował, że w ciągu 6 lat skradziono mu towar wart około 6 tys. zł. Czipsy, napoje, cukierki, zapalniczki...

Działania sklepikarza nie przyniosły jednak spodziewanego skutku. Kradzieże zdarzały się rzadziej, ale mężczyzna częściej słyszał pod swoim adresem obelgi, szyby w sklepie oblewano piwem, do środka wrzucano butelki. Nie pomogło nawet to, że sklepikarz zaczął informować o wszystkich zajściach policję.

Funkcjonariusze nie mają jednak sobie nic do zarzucenia: - Zrobiliśmy wszystko, co było można - mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. - Sprawy, w których dysponowaliśmy nagraniami, trafiły do sądu. W niektórych już orzeczono karę.

Sęk w tym, że chodziło o wykroczenia (wartość strat nie przekraczała 250 zł), więc młodzieńcy nie trafili za kratki. Ciągle pojawiają się w pobliżu sklepu.

- Nie będę się kopał z koniem - mówi dziś M. Obtułowicz. Informuje, że dotarły do niego kolejne pisma od śledczych. Z powodu niewykrycia sprawcy umorzono postępowanie dotyczące rzucenia w sklepikarza butelką (potraktowano to jako uszkodzenie lady). W sprawie kradzieży zapalniczek (gdzie straty przekroczyły 250 zł, więc było to przestępstwo) prokuratura poinformowała, że nie może dokończyć śledztwa, bo nie może znaleźć sprawcy.

- Później ktoś kopnął w drzwi, rzucił butelką w szybę - opowiada M. Obtułowicz. - Miałem dużo wspaniałych klientów, ale kiedy zacząłem publikować nagrania interes zaczął iść gorzej. Obroty spadły, na Łazarzu zaczęto rozpowiadać plotki, że jestem byłym ubekiem, nazywano mnie konfidentem. Dalsze prowadzenie działalności kosztowałoby mnie zbyt dużo, także nerwów - zapowiada jednak, że się nie podda: - Będę miał więcej czasu, nie będę musiał bać się o sklep. W Internecie nadal będę opisywał między innymi doświadczenia z prowadzenia sklepu na Łazarzu - mówi.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski