Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muszki i odzież na co dzień - to wizytówka marki 17-letniego Patryka Marciniaka [FOTO]

Mirosława Zybura
Patryk Marciniak ma niespełna osiemnaście lat, a za sobą pierwszy pokaz autorskiej kolekcji mody. Ubiorami - jak mówi- fascynuje się od zawsze, chociaż w jego przypadku to czas raczej niedługi.

- Już będąc dzieckiem szyłem ciuchy razem z moją kuzynką. Były tak źle skrojone, że nie dało się w nich chodzić - wspomina ze śmiechem. Te pierwsze, niezdarne kroki poprowadziły go jednak jasno wyznaczoną ścieżką.

Ma w sobie wielką determinację i jeszcze większą pasję, którą wyniósł z domu rodzinnego. Pochodzi z rodziny o tradycjach krawieckich. Obserwując pracę swoich dziadków poczuł, że być może to właśnie moda jest jego życiowym celem. Rodzice z początku odnosili się sceptycznie do wielkich planów syna, ale przed jego pierwszym autorskim pokazem zauważyli, że Patryk faktycznie wie, czego chce i wspierali go w przygotowaniach. Do tematu podchodzi z powagą właściwą wielkim marzeniom: stworzył własną markę, którą chce wypromować. Nazwał ją Louis Bukovski na cześć dziadka, krawca.

- Nazywa się Bukowski, a w rodzinie wszyscy mówią, że jest podobny do aktora Louisa de Funes. Połączyłem nazwisko z imieniem aktora - wyjaśnia Patryk. Tymczasem między jednym a drugim wykrojem uważnie studiuje biografie wielkich projektantów. Zapytany o ulubionych, z marszu wymienia nazwiska, które znają nawet modowi abnegaci.

- To Yves Saint Laurent i Coco Chanel. Kiedy obejrzałem film o Coco, byłem w szoku. Pomyślałem: to, co robiła jest rewelacyjne. Też tak chcę! - mówi z błyskiem w oku. Czyta więc biografie i ogląda filmy, a po szkole (uczy się w Zespole Szkół Techniczno-Elektronicznych na kierunku grafik) szlifował warsztat w pracowni krawieckiej Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego. Do teatru zgłosił się jako wolontariusz. Lubi to miejsce, bo scena nie stawia żadnych ograniczeń wyobraźni i twórców, i odbiorców. Tam poznał Henryka Piątkowskiego, który kostiumy w "Bogusławskim" szyje od blisko trzydziestu lat. Jest też jednym z nielicznych mężczyzn wykonujących ten zawód.

- Utarło się, że moda to kobieca sprawa. To szkodliwy stereotyp - mówi Patryk Marciniak. - A najwięksi projektanci to przecież mężczyźni...

Laurent i Chanel to niedoścignione wzory, a Patryk chciał już teraz przekonać się, jak wygląda praca znanego projektanta. Dlatego w marcu wybrał się do Roberta Kupisza. Spotkanie ze człowiekiem, którego kolejne pokazy są zawsze wielkim wydarzeniem, to także dowód na wielki upór 17-latka. Bez kompleksów chłopaka spoza Warszawy zaczął zdobywać pierwsze kontakty, stawiając czoła hermetycznemu środowisku świata mody.

- Pisałem maile do projektantów. Chciałem z nimi się spotkać, porozmawiać. Nie było dużego odzewu, korespondowałem tylko z Dawidem Wolińskim - wspomina z lekką rezygnacją. - Na Roberta Kupisza trafiłem przypadkowo w jego butiku w Warszawie. Od razu zacząłem rozmowę. Dałem mu swój numer telefonu i kontaktowałem mailowo. Udzielił mi wielu cennych rad. Mówił np., żeby unikać stażu u innych projektantów, bo można wtedy stracić własny styl i tylko odtwarzać cudze projekty - dodaje.

Z Kupiszem wiele go łączy. Oboje lubią niezobowiązujący styl grunge. Patryk, podobnie jak warszawski projektant, zajmował się także tańcem. I to właśnie Kupisz niejako namówił Patryka, by pokazał swoje modowe pomysły szerszej publiczności. Nad kolekcją pracował kilka miesięcy. Na debiut swojej marki wybrał industrialną halę fabryczną "Runoteksu" przy ul. Chopina. Miejsce nieprzypadkowe nie tylko ze względu na tradycje, ale i oddające charakter odzieżowych inspiracji młodego projektanta. Swoje pomysły czerpie właśnie z surowych przestrzeni manufaktur, natury i wielkomiejskiego stylu życia w stolicy.
Zanim jednak powstała pełna kolekcja, Patryk skupił się na dodatkach. Padło na muszki. Fantazyjne i ręcznie szyte są sztandarowym produktem marki młodego kaliszanina i wyróżniają ją na tle innych projektów modowych. A tych ostatnio przybywa. Zdaniem Patryka młodzi ludzie chcą po prostu się wyróżnić, nudzą ich powielające się motywy z sieciówek. On także wyznaje taką zasadę i chce, by jego projekty były charakterystyczne. Muszki były więc strzałem w dziesiątkę. Można było je kupić w jednym z kaliskich butików. Każda jest wyjątkowa.

- Chciałem uszyć coś, co ludzie chętnie by nosili - wspomina Patryk. I faktycznie noszą, czekając cierpliwie na otwarcie sklepu internetowego marki.

Miarę na razie ściąga przede wszystkim z siebie.

- To, co robię, jest piękne, bo w końcu nie każdy może sobie uszyć to, co zapragnie - mówi. Marzy jednak, by ludzie nosili jego kreacje, dlatego modę traktuje praktycznie. Inspirują go artystyczne kreacje haute couture, ale wie dobrze, że nie wszystko z takiego pokazu da się założyć i wyjść tak po prostu na ulicę.

- Dlaczego tworzyć modę, która jest tylko na pokaz? - pyta retorycznie. - Zależy mi na tym, by ludzie nosili moje ciuchy. Chciałbym kiedyś zobaczyć na ulicy osobę w moim projekcie.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski