Wojciech Wiese pochodzi ze Złotowa. W styczniu 2014 roku dowiedział się, że w jego ciele rośnie groźny nowotwór – chłoniak Hodgkina. Był wtedy normalnym nastolatkiem, za miesiąc miał skończyć 17 lat, uczył się w klasie matematyczno-fizycznej i chciał zostać fizykiem. Jak wtedy mu się wydawało, choroba pokrzyżowała jego plany i odebrała marzenia.
Leczenie na oddziale onkologii i hematologii dziecięcej w Poznaniu rozpocząłem już jako 17-latek. Niestety, w czerwcu okazało się, że mój stan się nie poprawia. Choroba rozwijała się jeszcze bardziej. Przez to zintensyfikowano leczenie, co wiązało się z autoprzeszczepem szpiku kostnego – czyli z własnych komórek
– wspomina pan Wojciech.
Mimo tego w październiku pojawiła się wznowa i konieczne było rozpoczęcie radioterapii. Tym razem pan Wojtek trafił na oddział dla dorosłych, bo miał już 18 lat. Niestety, to również nie zadziałało, bo doszło do progresji. Wdrożono więc leczenie ratunkowe przeciwciałami monoklonalnymi. Nie było ono wtedy refundowane. W zdobyciu pieniędzy pomogli fundacja Złotowianka i internauci.
Dzięki temu uzyskałem remisję, choroba odpuściła. Jeszcze później w grudniu przeszedłem przeszczep szpiku kostnego od dawcy niespokrewnionego
– relacjonuje.
Łącznie leczenie nastolatka trwało dwa lata. Szpital opuścił w styczniu 2016 roku. Jak wspomina, był to bardzo trudny czas.
Przez te dwa lata czułem się jak aktor w czarno-białym niemym filmie. To wszystko działo się jakby poza mną. Nad niczym nie miałem kontroli. Przerażał mnie widok innych dzieci chorych onkologicznie w szpitalu. Ich łyse głowy. Myślałem o tym, że zaraz sam będę tak wyglądał. To był mix wielu różnych trudnych emocji – od zaskoczenia, po strach
– przyznaje pan Wojtek.
I dodaje: – Wielokrotnie pojawiały się elementy załamania, szczególnie po progresji i po wznowie, kiedy szczególnie wydawało się, że jestem już na finiszu, a nagle trzeba dalej biec, mimo braku sił. Wielokrotnie szukałem sensu, wątpiłem w swoją przyszłość. Wtedy chciałem być fizykiem i wydawało mi się, że moje marzenia legły w gruzach.
By nie myśleć o chorobie i nie skupiać się na negatywnych myślach nastoletni pan Wojciech uciekał w zabawę z innymi dziećmi i pomaganie im.
To dawało mi ogromną radość. Pamiętam, że wtedy na szpitalnym korytarzu po raz pierwszy powiedziałem mamie “a może bym został lekarzem”. Oczywiście mama przytaknęła i odpowiedziała, że jak chcę, to nie ma problemu, ale po latach przyznała, że nie sądziła wtedy, że faktycznie będę chciał to zrealizować
– śmieje się.
W tamtym momencie, jak mówi pan Wojciech, medycyna stała się sensem jego życia. W pełni poświęcił się nauce. Z racji choroby miał nauczanie indywidualne i musiał być izolowany, więc w pełni oddawał się nowej pasji. W drugiej klasie liceum przepisał się z profilu matematyczno-fizycznego na biologiczno-chemiczny.
Naukę traktowałem jako wyżycie się, pozbycie się złości na to, co mi się przytrafiło. Przekuwałem to na motywację
– mówi.
Pierwszą maturę pan Wojtek napisał po czterech miesiącach od przeszczepu szpiku. Jak wspomina, nie było to dla niego łatwe, a bardzo chciał się dostać na kierunek lekarski. Niestety, wyniki były niewystarczające, by dostać się na medycynę, dlatego rozpoczął studia na wydziale chemicznym Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu. To jednak wciąż było dla niego za mało.
Przerwałem te studia jeszcze przed pierwszą sesją. Uznałem, że nie zadowalają mnie półśrodki, czułem się nieszczęśliwy, to nie było to, do czego dążyłem
– wspomina.
Pan Wojciech w 2017 roku ponownie podszedł do egzaminu maturalnego. Tym razem udało mu się podnieść wyniki, dzięki czemu dostał się na upragnione studia lekarskie na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi.
Jeszcze na pierwszym roku studiów wróciłem na oddział onkologii i hematologii dziecięcej w Poznaniu, ale tym razem jako student, na praktyki. To był dla mnie bardzo przełomowy moment. Udowodniłem sobie, że nie tylko przezwyciężyłem swoje lęki, ale także spełniłem swoje marzenie, które wtedy wydawało się nierealne
– przyznaje z radością.
W czasie studiów pan Wojtek oddawał się bardzo nauce. Udzielał się w wielu kołach naukowych, został przewodniczącym jednego z nich. Prowadził badania, na które udało mu się zdobyć granty, a także angażował się w akcje charytatywne i zbiórki pieniędzy na budowę nowego oddziału onkologii i hematologii dziecięcej w Poznaniu.
Dwa tygodnie temu marzenie pana Wojtka stało się rzeczywistością – ukończył Uniwersytet Medyczny w Łodzi i został lekarzem.
Teraz chcę rozpocząć doktorat, w październiku zaczynam staż. Później marzę o pediatrii, a w kolejnym etapie onko-hematologii dziecięcej. Marzy mi się też spisanie mojej historii i wydanie książki, by dać siłę innym
– zwierza się ze swoich planów na przyszłość.
Wierzę, że mi się to wszystko uda, bo to przez co przeszedłem, ta trauma, którą przeżyła cała moja rodzina bardzo motywuje mnie do tego, żeby jak najwięcej wyciskać z życia i doceniać każdą chwilę
– dodaje.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
Obserwuj nas także na Google News
Co to jest zapalenie gardła i migdałków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?