Patologie cwaniaków

W ostatnich dniach marca mapę z bezpłatnymi” miejscami zaprezentowali członkowie Stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania. Był to oczywiście primaaprillisowy żart, choć patrząc na niektóre zdjęcia nikomu do śmiechu być nie powinno, gdyż ułańska fantazja co niektórych kierowców, może przerażać.

Choć sam jestem zdeklarowanym samochodziarzem, to nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy widzę skalę cwaniactwa osób unikających opłat. Jeśli ktoś lubi być nader wygodny, powinien liczyć się z tym, że luksus, jakim jest znalezienie miejsca do zaparkowania w centrum musi kosztować. Tysiąc miejsc ma na całe szczęście już niedługo zniknąć, gdyż urząd miasta zabiera się za uszczelnienie strefy. Nawet krewcy kierowcy powinni, mimo rowerowych fascynacji obecnych władz, zrozumieć, iż nie jest to cios wymierzony prosto w nich, a jedynie w osoby okradające Poznań.

Zyska więc na tym nie tylko miejska kasa, ale w dłuższej perspektywie także komunikacja miejska, bo gdyby kierowca wiedział, że na pewno nie znajdzie miejsca w centrum za darmo, z pewnością chętniej pojechałby tam autobusem lub tramwajem.
Sprawa wyelimiowania martwych punktów ma także swój polityczny smaczek, bowiem to radni PiS już dwa lata temu zabiegali o wyeliminowanie parkingowych patologii. Dobrze, że teraz, podobnie jak w sprawie straży miejskiej, korzysta się z ich pomysłów bez politycznego zacietrzewienia. Liczę, że będzie więcej porozumień ponad podziałami.