Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięć lat znęcał się nad żoną i córką

Marek Weiss
Domowy koszmar kobiety i dwóch jej córek o mały włos nie zakończył się tragicznie. Czasami ofiara uzależnia się od swojego oprawcy. Zwłaszcza jeśli jest nim najbliższa osoba

Mężczyzna (47 lat) znęcał się psychicznie i fizycznie nad żoną i córkami. Koszmar trwał pięć lat. Jedna z dziewcząt pod wpływem domowych przeżyć próbowała nawet popełnić samobójstwo. Czy policja i instytucje antyprzemocowe nie powinny zareagować wcześniej?

Wszystko działo się w jednej z małych miejscowości powiatu ostrzeszowskiego. Mężczyzna wszczynał awantury, ubliżał żonie i córkom. Nie cofał się przed wykorzystaniem swojej przewagi fizycznej, bił je po twarzy. Często sceny te rozgrywały się nocami i pod wpływem alkoholu. Ojciec ograniczał dziewczynom kontakty z rówieśnikami, a także z krewnymi. Według prokuratury trwało to od roku 2010.

Córki mają obecnie 12 i 14 lat. W maju tego roku jedna z nich nie wytrzymała tego horroru i targnęła się na własne życie. Na szczęście próba okazała się nieskuteczna. Co szokujące, mimo tak drastycznego zdarzenia gehenna trwała jeszcze przez pięć kolejnych miesięcy. Dopiero w październiku prokuratura zastosowała wobec oprawcy dozór policji, zabroniła zbliżania się do pokrzywdzonych i nakazała opuszczenie wspólnego mieszkania.

W ostatnich dniach ta bulwersująca sprawa wreszcie znalazła finał sądowy, bo prokuratura sporządziła akt oskarżenia. Oparła się w nim na opinii biegłych psychiatrów, według której mężczyzna miał zachowaną poczytalność. Może mu grozić do 12 lat więzienia.

Jak to możliwe, że domowy koszmar kobiety i jej córek trwał tak długo, skoro - jak informuje prokuratura- co jakiś czas w domu podejmowane były interwencje policji i pracowników PCPR?

- Sytuacja była dość szczególna. Osobom najbliższym przysługuje prawo do odmowy składania zeznań. Wówczas nawet najlepsza wola instytucji nie na wiele może się zdać - mówi zastępca prokuratora okręgowego Janusz Walczak.

Dyrektor ostrzeszowskiego PCPR Bożena Powązka zaznacza, że przemoc ,,rządzi się’’ swoimi mechanizmami. Bywa, że rodzina stara się wszystko ukryć i trudno z zewnątrz zauważyć niepokojące sygnały.

- A ktoś musi je dostrzec, czy to szkoła, czy sąsiedzi, czy znajomi. Z reguły jeśli w domu dzieje się coś złego, nie są to zdarzenia jednorazowe, ale powtarzające się ,czasem przez wiele lat. Niestety, trudno mówić o przemocy ze strony najbliższej osoby. Często występuje uzależnienie od oprawcy, przeświadczenie, że tak musi być, że bez niego nie damy sobie rady - mówi Bożena Powązka.

Dotarliśmy do mieszkanki Ostrowa, która przeżywała podobny koszmar. Również ze strony najbliższej osoby - męża. Na porządku dziennym były pobicia, wyzwiska i groźby. Zaczęło się tuż po ślubie. Z początku myślała, że to minie, ale z czasem było coraz gorzej.

- Próbowałam szukać porady u mojego brata, ale usłyszałam, że jak komuś przysięgałam wierność, to muszę z nim być, nawet gdyby stał nade mną z siekierą. Jestem osobą głęboko wierzącą, więc wystąpiłam o rozwód kościelny i uzyskałam go bez problemów. Nie mamy dzieci, więc on jest dla mnie już całkowicie obcą osobą - opowiada pani Teresa.

Według specjalistów nawet najtrudniejsze doświadczenia każdy człowiek przeżywa po swojemu, zatem i reakcja ofiary na przemoc może być różna. Często jednak osoby doświadczające agresji ze strony najbliższych cierpią z powodu silnych stanów depresyjno - lękowych, utrzymujących się długo po ustaniu przemocy. Czują się nieszczęśliwe, bezradne i wystraszone. - Dorośli gorzej pracują, a dzieci mają kłopoty w szkole, często chorują, bo silny i długotrwały stres obniża odporność. Bywa, że mają poczucie winy. Nie wierzą w skuteczność pomocy i trudno im komukolwiek zaufać. Gdy sprawcą jest ktoś bliski, próbują mu wybaczać i go usprawiedliwiać. Wierzą, że się zmieni - mówi psycholog i psychoterapeuta Wojciech Małuszek.

Profesjonalna pomoc dla ofiar przemocy jest potrzebna, ale brakuje rozwiązań systemowych. Zbyt mało jest specjalistów, szwankuje współpraca między nimi, nie ma na to odpowiednio wysokich funduszy.

- Najsłabszym ogniwem są osoby ,,pierwszego kontaktu”, które mogłyby zgłosić, że podejrzewają przemoc w rodzinie. To nauczyciel, lekarz rodzinny, policjant, sąsiad, krewny, współpracownik. Brakuje im czasem fachowej wiedzy, wsparcia instytucji, a nawet odwagi, by ujawnić, że ktoś może być krzywdzony przez najbliższych - dodaje Wojciech Małuszek.

Na święta w Ziemi Kaliskiej+ mamy dla Was świąteczną promocję. Cały rok czytania za pół ceny. Kliknij i sprawdź. Zapraszamy!


W3Schools

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski