Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podziemne plantacje konopi

Agnieszka Smogulecka
Jeszcze kilka lat temu likwidacja plantacji konopi w Wielkopolsce była rzadkością
Jeszcze kilka lat temu likwidacja plantacji konopi w Wielkopolsce była rzadkością Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu
Była już produkcja marihuany pod przykryw-ką apartamentów do wynajęcia, pralni chemicznej, a ostatnio - fermy strusi. Policjanci tłumaczą, że teraz liczy się przemyt albo produkcja "przemysłowa" na wielką skalę. A to wymaga kamuflażu - pisze Agnieszka Smogulecka

Na początku tygodnia wielkopolska policja poinformowała, że zlikwidowała w województwie lubuskim sporą plantację konopi indyjskich. Funkcjonariusze, którzy zeszli do podziemi, by sprawdzić, ile roślin tam jest, aż usta otworzyli ze zdumienia. - Chociaż tak naprawdę, ostatnio mamy do czynienia tylko z podobnymi sprawami - kręcą głowami z niedowierzaniem. - Pomysłowość przestępców nie zna chyba granic…

Strusie pod niebem. Pod nimi konopie
Tym razem przestępcy stworzyli profesjonalną plantację konopi w hali pod budynkiem gospodarczym koło Drezdenka. Spokojna okolica, nie budzące podejrzeń gospodarstwo. Zza płotu widać było przechadzające się strusie. Bo właśnie hodowla strusi była przykrywką procederu.

- Fermą zarządzała osoba wynajęta i opłacana przez grupę przestępczą - wyjaśnia Zbigniew Paszkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. - Ukryta na niej wytwórnia narkotyków była w pełni zautomatyzowana. Systemy nawiewne, nawadniające, układy regulujące poziom temperatury w pomieszczeniach zasilane były energią wytwarzaną przez spalinowy generator dużej mocy, zasilany olejem opałowym, który także znajdował się pod ziemią. Wejście do hali było doskonale ukryte w kanale służącym do naprawy samochodów. We wnęce, wyglądającej jak półki na narzędzia warsztatowe, znajdowała się betonowa klapa, przez którą wchodziło się do podziemnej hali. Na wypadek "nalotu" policji właz wyposażono w zasuwane od wewnątrz rygle.

Plantacja działała od kilku lat. Znaleziono w niej 3 tys. roślin. Jak szacują policjanci zajmujący się zwalczaniem przestępczości narkotykowej, rocznie wytwarzano tu około 400 kilogramów marihuany.
- Za porcję, czyli gram dobrej marychy, na mieście trzeba zapłacić 25-30 złotych - mówią kryminalni. - Najbardziej wartościowe dla zażywających są szczytówki z wierzchołków roślin, jednak dilerzy sprzedają wszystko, jak leci: liście, zmielone łodygi konopi, czasem mieszają to z suszem innych roślin. Uprawa i sprzedaż marihuany to dla przestępców opłacalny biznes… - komentują.

Przestępcza "firma" na odludziu
Jeszcze kilka lat temu likwidacja plantacji konopi w Wielkopolsce była rzadkością. Na tyłach budynków gospodarczych, nieużytkach, leśnych polanach - takie były ich lokalizacje. Dziś nie ma miesiąca, by funkcjonariusze nie wchodzili do profesjonalnie urządzonej wytwórni. Zmienił się także sposób ich ukrywania.

Policjant komendy wojewódzkiej w Poznaniu: - Teraz gangi nie wybierają już odludnych terenów pod gołym niebem. Stodoły, piwnice przy mieszkaniach, pojedyncze pokoje. Z takich możliwości zorganizowane grupy już nie korzystają. Liczy się przemyt i produkcja na wielką skalę, wręcz przemysłową. Coraz częściej wytwórnie działają pod przykrywką legalnych firm.

Ferma strusi była przykrywką dla plantacji w Drezdenku. Ale nie tylko. Zdaniem funkcjonariuszy z wydziału antynarkotykowego, ta wytwórnia miała "bliźniaczkę": plantację w podziemnej hali w miejscowości Chojno Młyn, między Wronkami a Sierakowem. Oficjalnie także tam jeszcze kilka miesięcy temu działała ferma strusi, a pod nią rosło 6 tys. sadzonek konopi.

Policjanci nie mają złudzeń. Wiedzą, że w miejsce każdej zlikwidowanej plantacji powstanie nowa, jeszcze lepiej zakamuflowana.

- Na czarnym rynku "towaru" nie brakuje. Ceny także w zasadzie utrzymują się od kilku lat na tym samym poziomie. Ich wzrost jest nieznaczny - mówią kryminalni. I przypominają, że właśnie w Wielkopolsce zlikwidowano największą (do tej pory) plantację pod dachem.

Policjanci nie mają złudzeń. Wiedzą, że w miejsce każdej zlikwidowanej plantacji powstanie nowa, jeszcze lepiej zakamuflowana.

Policjanci nie mają złudzeń. Wiedzą, że w miejsce każdej zlikwidowanej plantacji powstanie nowa, jeszcze lepiej zakamuflowana.

Plantacja w pralni słynna na cały kraj
Wiosną ubiegłego roku o małych Radzewicach koło podpoznańskiego Kórnika usłyszała cała Polska. Policja znalazła tam budynek, który został zbudowany z myślą o narkobiznesie. Przestępcy musieli co najmniej przez trzy lata (bo tyle trwała budowa) przygotowywać się do rozkręcenia procederu. Oficjalnie była tam pralnia chemiczna, choć okoliczni mieszkańcy od dawna zastanawiali się, jak interes mógł się kręcić, skoro klientów było tak mało…

- W budynku znaleziono ponad 10 tys. krzaków konopi w różnej fazie wzrostu oraz 150 kilogramów suszu roślinnego i 40 kilogramów w paczkach kilogramowych gotowego do sprzedaży narkotyku - przypomina Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. I dodaje:
- Budynek miał specjalne zapadnie, maskownice otwierane hydraulicznie, przez które prowadziły kanały do podziemi, a następnie kilku hal z uprawą roślin. Sadzonki obsługiwał w pełni zautomatyzowany i skomputeryzowany system nawadniania, nawożenia i oświetlenia. Plantacja była wyposażona w drogi ewakuacji, czyli kanały prowadzące poza budynek, do pobliskiego lasu. Okolice stale obserwowały kamery.

Rozpracowując grupę, prowadzącą tę plantację, policjanci dotarli do Pobiedzisk. W budynku po dawnym PGR trafili na "wygasłą" już linię hodowli konopi indyjskiej. W przeszłości gang mógł tam wyprodukować około 25 kilogramów gotowego do sprzedaży narkotyku.

Atrapy akumulatorów myliły ciekawskich
Pod przykrywką firmy produkującej akumulatory działała natomiast plantacja marihuany pod Gnieznem. Hala w miejscowości Graby również - zdaniem śledczych - powstała z myślą o nielegalnym procederze. Jej właściciel ustawił nawet atrapy akumulatorów i skrzynek energetycznych, by zmylić ciekawskich. Bo nigdy takiej produkcji nie prowadził.

Policjant Centralnego Biura Śledczego: - Wygląd hali miał świadczyć, że akumulatory są tu produkowane i ładowane. Jednak pod stołem, w podłodze jednego z pomieszczeń, odkryliśmy ukryte wejście do piwnicy.

- W podziemiach pod halą produkcyjną zabezpieczono prawie 6,5 tys. krzaków konopi i sprzęt zapewniający profesjonalną uprawę tych roślin, a także 10 kilogramów wytworzonego już suszu - przypomina Andrzej Borowiak. - Także w tym przypadku okolice były monitorowane przez system kamer.

Podobnie było w dwóch willach w podpoznańskim Puszczykowie i Śremie. Tam prowadzono nielegalną działalność pod przykrywką luksusowych apartamentów do wynajęcia. W pokojach - wyposażonych w skomplikowany system wentylacyjny, który usuwał specyficzny zapach marihuany - prowadzono jednak uprawę.

- Przestępcy musieli zainwestować kilkaset tysięcy złotych. Liczyli na znacznie większe zyski - komentują funkcjonariusze.

a poddaszu klubu albo pod podłogą
Wobec takich plantacji, niewielkie wydają się "przydomowe" uprawy, takie jak ta, którą zlikwidowano na początku tego roku. W małej miejscowości koło Szamotuł w części piwnicznej budynku jednorodzinnego rosło prawie 700 krzaków konopi - od małych sadzonek po 1,5-metrowe rośliny. Zejście do plantacji było możliwe z jednego z pokoi, zamaskowano je płytą podłogową.

Teren był monitorowany przez kamery. Właściciele posesji, aby wyeliminować charakterystyczny zapach roślin, stosowali odświeżacze powietrza i choinki zapachowe. W połowie ubiegłego roku w niewielkiej miejscowości koło Kępna natrafiono na stodołę, w której było ukryte pomieszczenie, w którym odbywała się uprawa konopi. Funkcjonariusze znaleźli w nim ponad 70 krzaków.

W innych miastach Polski dzieje się podobnie. W Zgierzu plantację znaleziono na posesji, w której miała działać szwalnia. W Pabianicach uprawę prowadzono na poddaszu baru. W Kielcach rośliny znaleziono w specjalnie przystosowanym pomieszczeniu w klubie muzycznym (prowadzące do niej wejście ukryte było za szafą). Przykłady można mnożyć.

- Kiedyś w domach młodzież hodowała konopie w doniczkach na parapetach. Teraz znajdujemy je w specjalnie do tego przygotowanych wnękach, szafach, terrariach. Tak, jak widoczny jest "postęp" w podejściu do uprawy amatorów, tak samo rozwijają się zorganizowane grupy przestępcze - komentują policjanci. - Ale także my nabywamy stale nowych doświadczeń, poznajemy nowe techniki, możliwości, dlatego możemy deptać po piętach bandziorom.

- Przestępczość narkotykowa zatacza w regionie coraz szersze kręgi. Dlatego komendant powołał specjalny wydział zajmujący się narkobiznesem - mówi Andrzej Borowiak.

Policjant kryminalny: - W przestępczości narkotykowej jest tak, że ani wytwórca, ani diler, ani odbiorca nie są zainteresowani, by proceder wyszedł na jaw. Jeśli sami nie dotrzemy do potrzebnych nam informacji, handel będzie trwał. Teraz zwalczaniem przestępczości narkotykowej zajmuje się Centralne Biuro Śledcze, komenda wojewódzka, miejskie i powiatowe, a drobniejszymi sprawami - nawet komisariaty. Dla wszystkich wystarczy roboty - uśmiecha się smutno. Agnieszka Smogulecka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski