To nie był amerykański film: kloszard, którego ciało sześć lat temu znaleziono w piwnicy jednego z bloków na osiedlu Rusa, nie zostawił milionów na szwajcarskim koncie, tylko niespłacony kredyt w jednej z instytucji finansowych.
Tyle, że tę tajemnicę zabrał ze sobą do grobu. Wtedy dług wynosił kilka tysięcy złotych, dziś z odsetkami jest już kilkanaście tysięcy złotych. I takiej właśnie sumy bank żąda teraz od spadkobierców.
Problem w tym, że nikt nie chce nim być. Dorosłe córki kloszarda twierdzą, że matka ukryła przed nimi śmierć ojca i dowiedziały się o niej dopiero teraz, na sali sądowej. To by zwalniało je z przykrego obowiązku dziedziczenia, który w tej sytuacji spadłby na Łucję K.
- Stoi to w sprzeczności z życiowym doświadczeniem - mówi reprezentujący ją mecenas Dariusz Szyndler z kancelarii "Celichowski, Szyndler i Partnerzy". - Nikt nie ukrywa faktu śmierci członka rodziny przez sześć lat.
Bez względu na finał procesu i tak wygra bank, nawet jeżeli udzielanie kredytów kloszardom stoi w sprzeczności nie tylko z życiowym, ale i z bankowym doświadczeniem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?