Słuchać Kościoła, a właściwie - wyborców, których Kościół może skłonić do innych wyborów, czy słuchać tych wyborców, których zdanie Kościoła w sprawie zapłodnienia in vitro nie obchodzi. I kiedy słyszę o moralności, etyce i religii - wychodzi mi na to, że te wartości są... względne.
Ale dla państwa względne być nie muszą. Państwo nie musi słuchać religii - bo, gdyby to robiło, powinno zrezygnować z posiadania armii i szkolenia jej w zabijaniu (nie zabijaj). Musiałoby zrezygnować z prawa do rozwodów - bo Kościół je gani. Przestępcom zaś sądy musiałyby wybaczać - bo religia tak nakazuje. Państwo tego robić nie musi, bo... "oddajcie cesarzowi co cesarskie, a Bogu - co boskie".
A gdyby tak... dać ludziom prawo wyboru? Kościół nie chce zapłodnienia in vitro. Czyli: wierzący i praktykujący katolik też go nie chce. A skoro go nie chce - nie musi zgadzać się na to, aby z jego podatków takie zapłodnienie było finansowane. I nie należy katolikowi prawa do takiej decyzji odbierać. Ale do innej - też ma prawo.
Wypełniamy już tyle papierków w urzędach skarbowych i ZUS-ach, że można to zrobić w prosty sposób: wypełnij drogi człowieku, zapisując się choćby do funduszu emerytalnego, jedną dodatkową rubryczkę: czy zgadzasz się, aby część twojej składki zdrowotnej odprowadzano na finansowanie zapłodnień in vitro. Jeśli się zgodzisz - jeśli dotknie Cię taki problem, będziesz miał prawo do finansowania przez państwo zapłodnienia in vitro. Jeśli Ty się zgodzisz, a Twój partner nie - będziesz miał prawo do finansowania w połowie. Jeśli się nie zgodzisz - znaczy to, że popierasz stanowisko Kościoła. I do takiej refundacji prawa już nie masz.
Tylko ani Kościołowi, ani państwu takie rozwiązanie nie pasuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?