18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rynek był i powinien zostać miejscem spotkań

Armin Mikos v. Rohrscheidt
Armin Mikos v. Rohrscheidt
Armin Mikos v. Rohrscheidt
Rzecz jasna, Stary Rynek jest nie tylko dla turystów. Ale - mając z nimi na co dzień do czynienia - skoncentruję się na tej grupie i jej potrzebach.

Wcześniej może jednak jedno zdanie dotyczące tak mieszkańców, jak i turystów: Rynek zawsze był i powinien pozostać miejscem spotkań. Oczywiście także wraz z tym, co od zawsze do pełnowartościowych spotkań należy: jedzeniem i piciem. Ale to ostatnie już raczej niekoniecznie z udziałem sklepów spożywczych wszelakich marek, obecnych w przestrzeni miejskiej dosłownie co krok i sprzedających tani alkohol. Już lepiej niech ten alkohol na Rynku chętnie kupują w restauracjach i ich tzw. ogródkach. Kiedy jest on droższy, kupujący rzadziej się nim upijają, a jednocześnie zaporowe ceny nie przyciągają tzw. elementu, którego i tak jest na Starym mieście sporo i nie musi być dodatkową wizytówką społecznych i narodowych problemów na samym Rynku.

Do historycznego znaczenia i nieco świątecznej atmosfery pobytu na Rynku (która jest kulminacyjnym punktem zwiedzania miasta chyba dla wszelkiej maści turystów) naprawdę nie pasują kluby typu go-go, choć nic by się może nie stało, gdyby działały dyskretniej. Jednak ich nachalna reklama włącznie z zaczepieniem ludzi przechodzących przez Rynek i wpychaniem im wizytówek tych przybytków robi naprawdę wrażenie, jakby się było w środku dzielnicy czerwonych latarni, a nie w sercu historycznej metropolii z ambicjami.

Czy Rynek jest dla turystów bezpieczny? Raczej tak, ale bardzo często spotykają ich tu różnego rodzaju uciążliwości: narzucający się żebracy, przeróżni "komentatorzy", mający zawsze coś do powiedzenie na kanwie na przykład opowiadania przewodnika. Rzadziej, ale ku większemu wstydowi miasta, na Rynku i w okolicznych ulicach turyści spotykają agresywnych "ziomali", młodych, nudzących się ludzi, po jednym lub więcej piwach, którzy krzyczą rożne rzeczy, a czasem - np. w odniesieniu do grup niemieckich czy austriackich, a także żydowskich (o ile są w stanie je zidentyfikować) - głośno pokazują swoją pożałowania godną znajomość języka, z użyciem gestów i wyrazów o faszystowskim zabarwieniu lub wprost ksenofobicznych haseł, których wolę nie cytować. Trudno podać w pełni skuteczną receptę na poradzenie sobie z takimi "ambasadorami" Poznania i wywołanymi przez nich incydentami. Ale najprostszym rozwiązaniem (na które miasto chyba stać) byłby policyjny patrol, który stale spacerowałby po Rynku i mógłby zostać wezwany przez każdego przewodnika, który posiadałby jego bezpośredni numer komórki. Nieuchronność i szybkość takiej interwencji w krótkim czasie przekonałaby domorosłych "reprezentantów" do występów w innym miejscu.

Wydarzenia na Rynku są pożądane. Ale powinny być organizowane tak, by nie uniemożliwiały zwiedzania tego miejsca. Naprawdę Rynek nie musi być obstawiony kioskami bez możliwości przejścia między nimi i z zasłanianiem reprezentatywnych czy symbolicznych elementów w przestrzeni, jak pomnika Jana Nepomucena czy całego ciągu domków budniczych.

Imprezy na Rynku nie mogą być organizowane tak, żeby już nikt i nic nie mieli z niego pożytku. Jako przykład podam incydent, którego byłem uczestnikiem. Którejś letniej soboty zgromadzeni w ramach swojej imprezy (pokazu, zlotu, czego tam jeszcze) gromada około dwudziestu "jeźdźców na motorach" "zaprawiała" swoje maszyny dokładnie przed pomnikiem Jana Nepomucena, gdzie z reguły przewodnicy mówią do turystów dłuższą chwilę. Na moją grzeczną prośbę, by choć przez chwilę nie dodawali gazu, żeby goście mogli mnie usłyszeć, zaczęli z rozmysłem doprowadzać maszyny do ryku i trwało to dobre 7-8 minut, aż się znudzili. Takie imprezy, jeśli w ogóle nie powinny być na Rynku zakazane (bo w sumie jest tam zakaz wjazdu!) to - o ile już w ogóle ktoś na to pozwolił - winny odbywać się pod ścisłym nadzorem policji, która w takim przypadku nałożyłaby naprawdę bolesny mandat, a w razie potrzeby zatrzymała agresywnego motocyklistę, który przeszkadza ludziom zwiedzać, a przewodnikowi pracować.

Zostałem zapytany o ewentualny nowy pomysł na Rynek. Poza wspominaną ostatnio często i zdecydowanie pożądaną wymianą nawierzchni placu (lub może pokryciem tej historycznej przezroczystym lecz gładkim materiałem dobrym lecz nieco bardziej kosztownym) pomysłem byłoby planowane niegdyś otwarcie właśnie tu nowoczesnego Muzeum Poznańskiego Patrycjatu, z wystawą multimedialną o wybitniejszych i całkiem zwyczajnych mieszkańcach poznańskiego Rynku przez siedem i pół wieków jego istnienia. Muzeum to mogłoby być (w miarę posiadanych środków) połączone z trasą podziemną, obiegającą np. od strony lica kamienic lub właśnie od tyłu liczne i wykorzystywane piwnice przyrynkowych domów. Taka podziemna wystawa mogłaby mieć wejścia (z płatnymi punktami) od poszczególnych piwnic restauracyjnych, ale także możliwość zwiedzenia jednej czy drugiej historycznej kupieckiej piwnicy, prezentacją jakiejś pokutującej duszy nieuczciwego kupca (czemu nie, trochę ich było) czy nagraną inscenizacją o charakterze edukacyjnym albo rozrywkowym. Razem z muzeum byłaby to autoprezentacja Rynku, która wykorzystywałaby naturalne zainteresowanie turystów takim typem atrakcji (bo miejskie trasy podziemne jakoś przedziwnie wciąż się ludziom podobają, o czym przekonują podobne produkty za granicą, ale i w Krakowie.

Takie muzeum opowiadające bez zadęcia dawne dzieje królewskiego miasta i jego często wybitnych i jakże różnorodnych mieszkańców jest naprawdę potrzebne. Powie ktoś: Za dużo tych muzeów na Rynku. Zgoda. Ale to właśnie te inne muzea nie muszą być właśnie tutaj - takie Muzeum Wojskowe można by np. przenieść na Cytadelę i połączyć z innymi zbiorami tego rodzaju. Zapewne to kwestia ambicji poszczególnych instytucji i trudnych negocjacji między nimi, ale w końcu może istnieją dla pożytku korzystających, a nie samych instytucji.

No i porządnie oraz jednolicie sporządzone opisy miejsc ciekawych, których na Rynku są dziesiątki, koniecznie z wielojęzycznymi komentarzami. W tej kwestii może warto postawić na nowoczesność i wprowadzić system elektroniczny, działający w sprzężeniu z programami dostępnymi na smartfonach. Może już czas, żebyśmy, tak jak nasi poprzednicy w złotym wieku tego miasta, mogli być dumni z naszego Rynku. Oczywiście nie wszystko da się zrobić od razu, ale planować trzeba z głową i… od czegoś jednak zacząć… Może więc od tego patrolu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski