Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędziowska komedia pomyłek nie tylko boiskowych

Radosław Patroniak
Austriacki dramaturg Karl Kraus pisał o sędziach, że sądzą dlatego, by nie byli sądzeni. Coś w tym jest, bo jeszcze wiek temu instytucja sędziego miała swoją powagę i autorytet. W czasach ipodów oraz masowego kształcenia zawody się jednak pauperyzują i stają się równe sobie. Dobrze to widać po sędziach piłkarskich, którzypo aferze korupcyjnej mieli być młodzi, zdolni i poza podejrzeniem, a są słabi, niedouczeni i poza wszelką krytyką.

W Poznaniu ostatnio oberwało się Tomaszowi Wajdzie, bo podczas pucharowego meczu z Wartą miał kwadrans pod hasłem "komedia pomyłek". Najpierw arbiter z Żywca chciał uznać nieprawidłową bramkę z karnego, którego nie było, a następnie nie widział karygodnych rzeczy w polu karnym gości. W drodze do szatni jego i asystentów żegnały więc przeraźliwe gwizdy i okrzyki "Złodzieje, złodzieje".

Zwolennikiem protestowania i odsuwania sędziów nie jestem, bo protesty zazwyczaj kończą się niechęcią całego środowiska, co może mieć przykre skutki dla klubu w przyszłości, a zawieszanie to zawsze sugestia, że napiętnowany sędzia nie za bardzo się do zawodu nadaje, skoro musi zbierać myśli i regenerować siły, żeby znów potem się... skompromitować.

W Polsce lansuje się tezę , że brakuje nam profesjonalnych sędziów (zarabiają 12 tys. zł za jeden mecz w ekstraklasie), bo amatorzy urywają się z pracy, nie śpią w hotelach i mają rozkojarzone myśli. W gronie tych, którzy prą do uzadowienia wiosną był Rafał Rostkowski, który wypłynął jako wróg byłego szefa polskich sędziów, Janusza Eksztajna. Rostkowski przerwał zmowę milczenia, więc kiedy biegał po linii w przedostatniej kolejce w Białymstoku myślałem, że będzie imponował sokolim okiem. Tymczasem machał chorągiewką tak samo jak gorzej opłacany amator. Który wariant obsady powinni w tej sytuacji popierać szefowie klubów tłumaczyć chyba nie muszę.

Oddzielny temat to skłócenie środowiska panów z gwizdkiem. Po tekście o nowym przewodniczącym Wydziału Sędziowskiego WZPN, którym został na początku września Ryszard Dolata, otrzymałem pięć listów. W każdym z nich wiodącym wątkiem były kwestie personalne, czyli kto kogo lubi i kto pod kim dołki kopie.

Były prezes Lecha w artykule chwalił się, że odwiesił trzech sędziów, a z listów dowiedziałem się, że zrobił to tylko na polecenie Zbigniewa Przesmyckiego (szefa sędziów PZPN), więc autorzy sugerowali, że raczej powinien się wstydzić. Tak sobie myślę, że facet nie zaczął jeszcze rządzić, a już budzi kontrowersje. Może więc mafia sędziowska istnieje tylko w umysłach tych, którzy czują się pokrzywdzeni, że sami jej nie tworzą, a niekoniecznie jest zjawiskiem obiektywnie występującym w przyrodzie.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski