Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sportowe patologie (część 28): Skrzydlate świnie, czyli inaczej o "Rolniku"

Radosław Patroniak
A. Szozda
Na ekrany wszedł film o kibicach, pseudokibicach, kibolach, chuliganach stadionowych (jak kto woli) pod tytułem "Skrzydlate świnie". Jak to u nas zdania na jego temat są podzielone i skrajne. Zadowoleni na pewno są mieszkańcy Grodziska Wlkp., bo tam nakręcono większość scen, a czasami taka pośrednia promocja jest bardziej efektywna niż najdroższa kampania reklamowa. Mnie się w pomyśle reżyserki Anny Kazejak najbardziej podoba to, że chciała zrobić film o miłości, (dys)honorze i rozterkach, a nie o bijatykach i ustawkach.

Nasza świadomość w sprawach kibicowskich oparta jest bowiem o schematy, co najlepiej pokazał niedawny incydent podczas ligowego spotkania Lecha z Wisłą Kraków. Rozruchy w sektorze gości spowodowały poruszenie w mediach, a jedna z gazet postanowiła nawet znaleźć kozła ofiarnego o pseudonimie Rolnik, czyli ze świata przestępczego.

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że facet dążył nie do eskalacji zamieszek, tylko ich wyciszenia, ale jak ma zepsutą reputację i czyny karalne na koncie, to powinien ulice zamiatać i rowy kopać, a nie chodzić na mecze. Inaczej pomyślał były prezes "Wiary Lecha" Jarosław Kiliński, który poręczył za "Rolnika". To też źle, bo pewnie lepiej byłoby, gdyby na niego doniósł... To nic, że politycy, naukowcy i elity szczycą się, że żyjemy w nowoczesnym społeczeństwie, w którym słowo resocjalizacja jest nadużywane równie często jak podsłuch i manipulacja. No bo z jednej strony chcielibyśmy po chrześcijańsku wybaczać i darować grzechy, a z drugiej strony wykluczyć, zniszczyć i zapomnieć. Podwójna moralność to zresztą nie tylko znak naszych czasów, ale dziejów ludzkości.

No bo jak wytłumaczyć, że w "Rolniku" widzi ktoś wyjątkowego złoczyńcę i degenerata, niepodobnego do reszty swoich kolegów. No chyba nie chęcią bezstronnego spojrzenia na problem. Przecież po obu stronach barykady takich jak on jest kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu. Jeśli ktoś mi powie, że w grupach jeżdżących po Polsce trzon stanowią grzeczni chłopcy, dobrze wychowane dziewczęta, intelektualiści i romantycy, to ja mu powiem, że stracił poczucie rzeczywistości. Podział na zwykłych kibiców i tych, którzy mają na stadionie swój świat, niekoniecznie racjonalny, istnieje od wielu lat i jest bardzo czytelny.

Dlatego śmieszą mnie opinie osób, które mówią, że poszli na mecz z dzieckiem i nasłuchali się przekleństw. A czego się spodziewali - czytania bajek i teatrzyku kukiełkowego? Nie mogę też zrozumieć, że po każdym stadionowym incydencie w głowach rodzą się tylko pytania o zakazy stadionowe, klatki i brak ochrony. Może zakaz zbierania się w grupy uzdrowiłby sytuację, ale to już pewnie byłby zamach na demokrację.

A na koniec jeszcze osobista refleksja. Żona retorycznie pytała mnie, dlaczego dzieci w szkole nie chodzą na mecze, tylko do teatru i kina. Odpowiedziałem, że nauczyciele wiedzą, co robią, ale to wcale nie znaczy, że dzieci jak dorosną, nie zmienią swoich zainteresowań...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski