Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sportowe patologie (część 3): Pod siatką słabniemy w oczach

Radosław Patroniak
Jeszcze niedawno Wielkopolska była potęgą w żeńskiej siatkówce. W finałach mistrzostw Polski pilanki grały z kaliszankami, a za ich plecami o czołowe lokaty w lidze walczyły poznanianki. W ciągu roku wszystko posypało się jednak jak domek z kart.

Najpierw AZS AWF Poznań sprzedał miejsce w ekstraklasie, bo stać go było tylko na I ligę. Calisia natomiast zagrała w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale z budżetem drugoligowym. Dlatego teraz po pierwszym spadku w historii grozi jej rozwiązanie. Farmutil Piła zdobył brązowy medal i... stracił tytularnego sponsora. Teraz łata dziury w składzie i zajmuje się zaciskaniem pasa.

Słabniemy w oczach z kilku powodów. W stolicy Wielkopolski od wielu lat szukano pomysłów na przetrwanie, a nie nowych sponsorów. Dotację z Urzędu Miasta traktowano jak polisę bezpieczeństwa, a nie jak uzupełnienie klubowej kasy. Stąd sekcja zamiast się rozwijać z roku na rok traciła rację bytu. Latem poznańska uczelnia chętnie jej się pozbyła, przekazując władzom Murowanej Gośliny. Dla tych ostatnich może być ona dobrym narzędziem promocyjnym, pod warunkiem, że cele sportowe nie będą wyprzedzały fundamentów organizacyjnych. Przy okazji na poznańskiej AWF rektor odetchnął z ulgą, bo nie musi już wysłuchiwać skarg na menedżera sali, która wpuszczał siatkarki na treningi tuż przed północą.

Z kolei w Kaliszu czekali na zbawienny zastrzyk gotówki od byłego sponsora, Jana Kolańskiego, ale jeden z najbogatszych Polaków w Polsce wolał sfinansować awans swojej męskiej drużyny do II ligi. O mistrzowskich tytułach siatkarek Augusto i Winiar wszyscy nad Prosną szybko zapomną, jeśli Grześki za dwa lata zagrają w PLS. Najciekawsze w Kaliszu są jednak kulisy upadku.

Miejscowi działacze wypracowali bowiem mechanizm finansowy, polegający na opłacaniu długów z poprzedniego sezonu pieniędzmi przeznaczonymi na pensje zawodniczek. Z siatkarskiego oscylatora powstał niebotyczny deficyt (niektórzy mówią nawet o 2 mln zł długu).

Natomiast w Pile miała być sielanka, bo na początku roku PZPS uznał, że kadra trafi w ręce trenera Farmutilu Jerzego Matlaka, który na odchodne dokonał kolejnego cudu i wyszedł z drużyną z grupy eliminacyjnej Ligi Mistrzyń. Założenia były takie, że pilski mag, mimo reprezentacyjnych obowiązków wciąż ma być bioenergoterapeutą dla zostawionego na pastwę losu klubu. Okazało się jednak, że wiceprezes Radosław Ciemięga woli samodzielnie decydować o losach pilskich siatkarek. Doradców pogonił, tak samo zresztą jak asystenta Matlaka, Adama Grabowskiego, który w Farmutilu pracował raptem... 12 lat.

Jak jesteśmy przy temacie kadry, to już teraz widać, że związek podjął właściwą decyzję. Sprzątnie "cesarstwa rzymskiego" po Marco Bonicie Matlak rozpoczął od rozmów z zawodniczkami i solidnych treningów. Nie zabrał dziewczynom komórek, nie przepędził ich mężów i narzeczonych, nie zmusił wreszcie tych, które chciały odpocząć, do treningów z niewyleczonymi kontuzjami.

Postawił na zdrową atmosferę, a nie na tworzenie afer i podkreślanie swojej roli w budowaniu zespołu. To dobrze wróży na przyszłość. Jeżeli Matlak nadal będzie działał pod hasłem "ciszej jedziesz, dalej zajedziesz", to w październiku jego Złotka znów mogą świecić pełnym blaskiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski