Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suknia bez kapelusza jest jak łąka bez motyli i kwiatów [FOTO]

Elżbieta Bielewicz
Z panią Ireną umawiam się na kaliskiej starówce. Nie wskazuje konkretnego miejsca. Mówi tylko ,,pozna mnie pani po kapeluszu, bo zapewne będę jedyną kobietą w takim nakryciu głowy". I rzeczywiście, punktualnie o 16.00 w popołudniowym, letnim słońcu ukazuje się delikatny, jasnopopielaty kapelusz ozdobiony kwiatami, a tuż pod jego rondem uśmiechnięta twarz mojej rozmówczyni. Cała postać w wyblakłych popielach wydaje się eteryczna i jakby nie z tej epoki. Każda część garderoby jest przemyślana i dopasowana do reszty, bo- jak mówi pani Irena - kapelusz jest jedynie kropką nad ,,i" .

Pani Irena Skrzypczak to kaliska modystka i to od pokoleń, ale także stylistka wielu elegantek nie tylko z Kalisza. Jej dzieła można także podziwiać podczas wielu imprez nawiązujących do przeszłych czasów jak choćby ,,Niedziele u Niechciców" przy dworku Dąbrowskiej w Russowie, czy ostatnio Święto Ulicy Niecałej.

- Suknia bez kapelusza, iluzji, woalu jest jak łąka bez motyli i kwiatów - mówi pani Irena z przejęciem układając na kawiarnianym stoliku zdjęcia swoich stylizacji, wśród których najwięcej jest ślubnych fotografii. - Ach, stylizowanie panny młodej to moja pasja! Ale, niestety, dziś dziewczęta są koszmarnie ubrane! Kiedyś to modystka stylizowała welon, stroik, to ona wykańczała stroje. Obecnie wszystko kupuje się gotowe, często z byle jakich materiałów od ,,Chińczyka"! Na przykład diademy! Prawdziwa modystka nie używa diademów! Patrzy na twarz, oczy, na buty, pasek, dodatki, określa temperament i charakter klienta. Każda rzecz musi być przemyślana, dobrana! Ach! Ja robiłam welony modelowane, upinane na stelażach! Często wsiadałam w autobus i jechałam do Londynu na pokazy mody i do Frankfurtu, żeby coś nowego podpatrzeć, znaleźć coś, co zainspiruje, zobaczyć, co jest aktualnie modne.

Oglądamy zdjęcia, a na nich fantazyjne nakrycia głowy - toczki, kapelusze, bereciki, woalki, opaski, kokardki, fascynatory (stroiki na głowę). Wszystkie są realizacją autorskich projektów lub indywidualnych zamówień klientek. Wykonywane ręcznie - z precyzją i zręcznością - z różnych materiałów, m.in. z bawełny, wełny, filcu i lnu, jedwabiu.

Pani Irena może o nich mówić godzinami. Twierdzi, że każda kobieta może znaleźć nakrycie głowy, w którym będzie wyglądać pięknie! - Mnie nawet nie chodziło o pieniądze, bardziej o to, że chciałam ubierać kobiety. Czasem widziałam, jak któraś nosiła marny kapelusz za 120 zł, gdy u mnie oryginalne ,,Borsalino" kosztowało 150, a jaka różnica w jakości! W Russowie moje kapelusze sprzedawałam za grosze, żeby tylko kogoś pięknie ubrać, przyozdobić.

Skąd ta miłość do kapeluszy, strojów, stylizacji?

- Urodziłam się w Warszawie na Koszykowej i tam moja mama robiła olbrzymie ilości nakryć głowy! - wspomina pani Irena. - Bo wtedy kobiety wiedziały, jak należy o siebie dbać. Mama miała wiele klientek, a ja podpatrywałam ją przy pracy. Zresztą to zamiłowanie do strojów i szycia mama wyniosła z domu. Dwie jej siostry były dobrymi krawcowymi, dwie kolejne modystkami. To i ona jako najmłodsza uczyła się wszystkiego od nich. A jak trafiłam do Kalisza? Otóż, ojciec był wojskowym, przenosiliśmy się więc z miejsca na miejsce- z Warszawy do Koszalina i do Kalisza, gdzie przy Waryńskiego mama otworzyła sklep.

Nie od razu pani Irena zakochała się w nakryciach głowy. Bo równie mocno ciągnęło ją w stronę... medycyny! Ukończyła nawet Studium Medyczne, w końcu jednak trafiła do Cechu, szkoliła się na rzemieślnika, mistrza, pedagoga. Wspominając tamte czasy, pani Irena mówi o wspaniałych balach, które organizowała, scenografiach i wystrojach sal, które robiła i... problemach.

- Chciałyśmy rozbudować sklep przy Waryńskiego, bo na starówce powinna być modystka, aby budować klimat tego miejsca, ale nie udało się. Przenieśli nas na Młynarską, bo tam miało być takie centrum rzemiosła. Niestety, wiele punktów się polikwidowało i mój salon Stella także. Pozostały tylko wspomnienia pokazów mody urządzanych w kinie ,,Stylowym" orbisowskiej ,,Prośnie"... Miałam wiele klientek z całej Polski! Jakie ja kreacje robiłam na śluby, wesela, chrzciny, uroczystości... Wyszkoliłam też uczennice, które z sukcesem pracują dziś za granicą. A ja mam z tego satysfakcję. Prawie wszystkie zjechały, gdy zamykałam salon i organizowałam pożegnanie... Ale ja nie przestaję pracować! Już myślę, jak ubarwić kaliski Rozmarek, nadać mu klimatu i o moim kochanym Russowie.

Pani Irena pochyla się nad zdjęciami rozłożonymi na kawiarnianym stoliku. Popielaty kapelusz kołysze się to w jedną, to w drugą stronę - elegancko z klasą. Taka kropka nad ,,i"...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski