Jak zwykle bywa nieco spóźniony Święty Marcin nadjechał w tym roku na karym koniu i to trochę zmyliło czekających, którzy zastanawiali się, czy to rzeczywiście on w otoczeniu legionistów, bo zwykle jechał na białym. Poprzedzały go machiny, szczudlarze i grupa Misiętupodoba, która nie tylko przywiodła na paradę "qunia“, jak głosił napis, ale też rozdawała pyry. Oglądającym bardzo podobały się tegoroczne nowości.
- Jeż jest po prostu niesamowity - mówi Katarzyna Pruska, poznanianka, która co roku przychodzi specjalnie na paradę. - Tak samo jak orkiestra kasztanowych ludków. To świetne pomysły i powinno ich być coraz więcej.
Za świętym Marcinem kroczyli przedstawiciele grup rekonstrukcyjnych w mundurach, amazonki i ułani stwarzając odmienny, patriotyczny nastrój.
- To chyba jedyne miejsce dzisiaj, gdzie zamiast podniosłych akademii i pochodów jest radość nie tylko z imienin Marcina, ale też z tego, że mamy niepodległość. Dlatego warto tu przyjeżdżać - mówi Kazimierz Daniec z Krakowa.
- Teraz miastem włada Święty Marcin, bowiem właśnie jemu prezydent Poznania, Ryszard Grobelny przekazał klucze. Odzyska je dopiero po wieczornym koncercie Macieja Maleńczuka i pokazie ogni sztucznych.
Kto ma ochotę na rogale marcińskie musi w Centrum uzbroić się w cierpliwość, bowiem kolejki z cukierniach i na kiermaszu są ogromne. Np. w Hotelu Rzymskim trzeba było czekać ok. 1,5 godzin, żeby dotrzeć do kasy. Zupełnie inaczej było na osiedlach. Tam bez kolejki można było nabyć najlepsze poznańskie słodkości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?