Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tai Woffinden: Poskładałem wszystkie puzzle

Wojciech Koerber, Paweł Kucharski
Tai Woffinden razem ze swoją dziewczyną Faye oraz mamą Sue  odpoczywają we Wrocławiu
Tai Woffinden razem ze swoją dziewczyną Faye oraz mamą Sue odpoczywają we Wrocławiu Paweł Relikowski/polskapresse
Z Taiem Woffindenem, indywidualnym mistrzem świata na żużlu, rozmawiają Wojciech Koerber i Paweł Kucharski

Po pierwsze, co z Twoim zdrowiem, Tai? Czy kontuzjowany obojczyk ponownie będzie musiał być łamany?
Obojczyk w dalszym ciągu jest, niestety, złamany, ale płytka, którą wcześniej wstawili mi lekarze, umożliwiała ściganie się w Grand Prix Skandynawii oraz w Grand Polski w Toruniu. Jest to pewien dyskomfort, ale mogę z tym startować.

Widzieliśmy zdjęcie tej płytki, mocno zgiętej po kolizji z Tomaszem Gollobem.
Zgadza się, płytka nie jest złamana, ale faktycznie się wygięła. Bo wcześniej była prosta. A to wygięcie jest dokładnie w miejscu złamania kości.

Czyli szykują się kolejne cierpienia mistrza świata. Kiedy zamierzasz poddać się operacji?
Czekają mnie jeszcze dwie operacje. W czasie pierwszej płytka zostanie usunięta, następnie obojczyk ponownie będzie trze-ba złamać, wyprostować i założyć nową, prostą płytkę. Kiedy to się wygoi, będzie trzeba przejść jeszcze jedną operację - wyciągnięcia nieszczęsnej płytki. A później czekać, aż się wszystko zagoi i zrośnie.

W tym sezonie czeka Cię jeszcze jakaś jazda?
W sobotę mam w Lublinie mecz Polska kontra Mistrzowie Świata, a później jeszcze dwa mecze w Anglii. Zastanowię się też, czy nie wystąpić na koniec w jakichś zawodach motocrossowych. A później, po wieczorze sponsorskim, przyjdzie czas na wspomnianą operację.

Miałeś sporo ofert z innych klubów, m.in. z Torunia i Zielonej Góry. Dlaczego zdecydowałeś się zostać we Wrocławiu?
Bo jest tutaj świetny klub, świetni kibice i generalnie świetni ludzie. Jazda we Wrocławiu sprawia mi wielką frajdę. Wszystko uzgodniliśmy, niebawem podpiszemy kontrakt.

Teraz chyba już możesz nam zdradzić, jaka była recepta na sukces. Wiemy, że zeszłej zimy zgubiłeś 6 kg, ale to zapewne nie wszystkie tajemnice?
To jest cały pakiet. Tak, zgubiłem trochę wagi, a poza tym solidnie trenowałem i mam szybkie silniki. To wszystko razem zadziałało. To jest tak, jakby mieć puzzle i z pięciu tysięcy kawałków złożyć jedną całość.

Co teraz zamierzasz robić? Po tych startach trzeba by chyba odpocząć.
1 grudnia mam w Monte Carlo galę FIM-u dla wszystkich mistrzów świata. Święta Bożego Narodzenia spędzę z rodziną mojej dziewczyny, a później wybiorę się z nią na miesiąc do Australii. W lutym wyskoczę być może do Francji na snowboard i na narty.

Czym się zajmuje Twoja dziewczyna?
Faye opiekuje się mną (śmiech). Ma 18 lat, dopiero skończyła szkołę i szuka pracy.

Nie chciałbyś mieć dzieci w najbliższym czasie?
Absolutnie! Absolutnie nie. Na pewno nie w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Dlaczego? Bo chcę zdobyć więcej tytułów mistrza świata. Moja dziewczyna nie ma z tym problemu.

A co porabia mama, Sue, która również dopingowała Cię w Toruniu?
Kiedy w 2010 roku zmarł ojciec (Rob Woffinden również był żużlowcem i opiekował się karierą syna do ostatnich chwil), mama dostała odszkodowanie z ubezpieczalni. Te pieniądze pozwoliły jej kupić trzy domy, które teraz wynajmuje ludziom. Mama bardzo mnie wspiera i pomaga w sprawach organizacyjnych, jak np. rezerwacje lotnicze czy hotelowe.

Planujesz jakieś zmiany w swoim teamie przed nowym sezonem? Nowi trenerzy, tunerzy?
Wszystko zostaje bez zmian.

Stałeś się popularny na Wyspach, gdzie speedway jest ostatnio mocno zaściankowy i gdzie od wielu lat brakuje wielkich mistrzów?
Od niedzieli mam mnóstwo telefonów, łączeń, próśb. A to BBC Breakfast, BBC Sport, BBC Radio, dzwonią z gazet, innych telewizji i rozgłośni radiowych. Wiele stacji anonsowało już swój przyjazd do mojego domu, co czeka mnie po powrocie.

Masz prawdziwych przyjaciół w żużlowym światku?
To nie są takie przyjaźnie jak z czasów szkolnych w Australii. Bo z tamtymi chłopakami się wychowałem. Kumpluję się z Darcym (Wardem), Chrisem (Holderem) czy Maćkiem (Janowskim), ale gdy żużel się skończy, ten nasz kontakt zapewne się urwie. To różnica. Z przyjaciółmi z Australii mam kontakt przez cały rok, gdziekolwiek bym nie był. I oni przywitają mnie normalnie, nie jakoś szczególnie wylewnie.

Ile osób liczy Twój team?
Mama, dziewczyna, Dżako (mechanik Jacek Trojanowski)..., w sumie sześć. Dżako jest moim pierwszym mechanikiem i zawsze wszystko chodzi perfekcyjnie, Andrzej drugim, a silniki robi Peter Johns. No i Peter Adams, który jest moim menedżerem na cykl Grand Prix. Mama, tak jak już wspomniałem, zajmuje się hotelami, a Jacek rezerwacjami lotniczymi, żeby było precyzyjnie.

A co z nauką języka polskiego, bo błyszczałeś już na konferencjach prasowych we Wrocławiu?
Może się czegoś nauczę za 10-15 lat. Za każdym razem, gdy przyjeżdżam, dorzucam może z jedno słowo.

Rozmawiali Wojciech Koerber i Paweł Kucharski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski