Przepychanki na forum sejmiku skończą się pewnie jedynie wtedy, gdy w spółce z udziałem samorządu stanowiska dostaną wszystkie cztery partie. A że do tego nigdy nie dojdzie, to spektakl na kilka miesięcy, a może i lat, mamy gwarantowany.
Ponad politycznym sporem jest jednak coś jeszcze - a mianowicie zarobki, które w zadłużonej spółce kłują w oczy. Kiedy Piotr Jaroszyński, dzięki błogosławieństwu PO i PSL, obejmował stanowisko, zarabiał trzy średnie krajowe. Ale rada nadzorcza postanowiła być Świętym Mikołajem i dała mu w prezencie jeszcze jedną średnią, czyli prawie 3 tysiące złotych brutto. Może i te pieniądze się należały, bo prezes ma program naprawczy i pomysły na to, jak nie oddać atrakcyjnego terenu na Woli deweloperom.
Ale w sytuacji, kiedy jedynym wyjściem jest spłata długów za budżetowe pieniądze, to zdrowego rozsądku decydentom brakuje. Pamiętam, jak dwa lata temu stanowisko w zarządzie regionalnej rozgłośni Polskiego Radia otrzymał z namaszczenia Ligi Polskich Rodzin niejaki Krzysztof Musiałek. Dziś poza pracownikami Radia Merkury pewnie nikt już o nim nie pamięta. Ale przypomnę, że ta nominacja wzbudziła emocje, bo handlowiec z hurtowni cukierków dostał w prezencie nie tylko eksponowane stanowisko, ale i trzy średnie krajowe pensji.
Jak widać, różnej maści rady nadzorcze uwielbiają rozdawać średnie krajowe w prezencie. Gdyby to chodziło o 30 złotych miesięcznie, machnąłbym ręką. Ale tu idzie o stawki sto razy wyższe. A na to społecznego przyzwolenia być nie może. W każdej firmie obowiązuje zasada: są wyniki, to są podwyżki. Jednak tam, gdzie łupy dzielą politycy, najpierw są podwyżki, a ewentualnie później ktoś rozlicza z wyników. A często i tego brakuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
