Nikt nie rodzi się świętym. Adam Chmielowski, św. brat Albert, poczuł powołanie do życia zakonnego pod wpływem obrazu "Ecce Homo", który sam namalował.
Św. Pelagia, zanim została świętą, była piękną i bogatą rozpustnicą. Jako młódka zasłynęła przede wszystkim z wielu kochanków i rozwiązłego życia. Aż do dnia, gdy pierwszy raz, pod wpływem impulsu, weszła do kościoła. To przesądziło o całym jej późniejszym życiu. Zmarła jako mniszka w pustelni. Nasi współcześni, chociaż nie pretendują do miana świętych, także z dnia na dzień stali się kimś innym.
Bożyszcze kobiet z różańcem
Eduardo Verastegui, hollywoodzki aktor, piosenkarz i model uosabiał wszystkie cechy męskiej urody. Każda kobieta myślała na jego widok: co za ciacho! W amerykańskich mediach nazywano go latynoamerykańskim Bradem Pittem. Znalazł się na liście najbardziej seksownych Latynosów. Mógł mieć każdą kobietę i bynajmniej nie stronił od uwodzenia kolejnych piękności. Aż do pewnego "eventu", który całkowicie odmienił jego życie.
Przygotowując się do roli w filmie, odwiedził jedną z klinik w USA, w której dokonuje się aborcji. Protestujący przed szpitalem namówili go do rozmowy z biedną, meksykańską parą. Miał ich odwieść od aborcji. Nie wiedział, jak powinna przebiegać taka rozmowa. A jednak nawiązał z nimi kontakt, a potem spokojnie wrócił do pracy w filmie.
Od tamtego czasu upłynęło kilka miesięcy, gdy któregoś dnia zatelefonował Meksykanin, z którym rozmawiał przed kliniką. Mężczyzna przekazał mu krótką wiadomość: Mam syna i na twoją cześć dałem mu na imię Eduardo... Głos aktora się łamie, nie potrafi ukryć wzruszenia, gdy opowiada w wywiadzie, co czuł, gdy w ramionach trzymał miesięczne niemowlę.
Eduardo Verastegui jest dzisiaj najbardziej gorliwym chrześcijaninem wśród aktorów. Całkowicie zerwał ze swoim dotychczasowym życiem birbanta. Codziennie uczestniczy we mszy i odmawia różaniec. Podczas tegorocznego pobytu w Rzeszowie odwiedził Częstochowę, gdzie wyznał, że przyrzekł Bogu, iż nigdy nie zrobi niczego, co obrażałoby jego wiarę lub rodzinę (cyt. za Frondą).
Jeden z jego ostatnich filmów - "Cristiada" jest dowodem na to, że dotrzymuje obietnicy. Gra w nim rolę błogosławionego Anacleta Gonzalesa Floresa. Aktor finansuje budowę największej na kontynencie amerykańskim klinikę dla kobiet, której celem jest obrona życia. Dzięki jego staraniom powstał w Kanadzie ośrodek, do którego trafiają kobiety z zagrożoną ciążą. A on sam często powtarza, że "nie ma nic bardziej ekscytującego niż obudzić się rano i zawalczyć o coś, w co się wierzy".
Bezdomny alkoholik spowiada się z życia
Ten mężczyzna - Polak, Kazimierz Pawłowski przeżył równie spektakularną metamorfozę. Był bezdomnym alkoholikiem, narkomanem i wielokrotnym przestępcą. Czy alkoholizm rodzica może być usprawiedliwieniem dla nędznego życia, jakie sobie wybrał?
Zaczął pić razem z ojcem, ale w piciu "przerósł" ojca o głowę. Doszedł do samego dna. Wszyscy się od niego odwrócili. Nawet on sam uznał, że najlepszym wyjściem w jego alkoholowej egzystencji będzie śmierć. Nie udało się, trafił za kratki. Po wyjściu zamieszkał w świnoujskim schronisku św. Brata Alberta. Tam pierwszy raz w życiu poczuł, czym jest ludzka życzliwość. Na krótko jednak, bo uzależnienie było silniejsze. Okradł sklep z alkoholem, a wódką próbował podzielić się z mieszkańcami schroniska.
Kiedy znowu znalazł się w więzieniu, uznał, że samobójstwo będzie najlepszym rozwiązaniem. Został odratowany. Był załamany i wściekły na cały świat. W tym stanie ducha wybrał się na pielgrzymkę do Lichenia, gdzie długo płakał, rozmawiał z Bogiem i rozmyślał nad swoim życiem. Niestety, po powrocie wódka wzięła górę. Ponownie więzienie stało się jego domem.
To jeszcze nie był koniec udręki. Przeszedł zapaść i reanimację, które, a jakże, opił niemal do nieprzytomności. Pijany, upodlony, z wyrzutami sumienia poszedł szukać pomocy w tym samym domu św. Brata Alberta, który kiedyś przyjął. I dostał jeszcze jedną szansę. Ostatnią.
Modląc się przed obrazem Jezusa, wiedział, że tym razem Bóg jest po jego stronie. Z dokładnością księgowego spisał wszystkie swoje grzechy na kartce, aby niczego nie przeoczyć. Było tam całe jego życie i wszystkie podłości...
Kazimierz Pawłowski jest pewien, że Jezus uczynił dla niego cud, bo jak w jeden dzień bez boskiej ingerencji można się uzdrowić z alkoholizmu, lekomanii i narkomanii? Ochrzcił się, mieszka w Rzeszowie, założył bractwo Arka i pomaga innym, pisze wiersze i książki, maluje.
Zresetował architekturę dla psychologii
Największą motywacją do całkowitej zmiany w ustabilizowanym życiu Pawła, poznańskiego architekta, jest realizacja tego, co mu w duszy gra.
- Nie chcę, aby wykonywany przeze mnie zawód był tylko rzemiosłem, lubię swoją redefinicję słowa "powołanie", czyli podążanie za wewnętrznym głosem - wyznaje. Jeszcze pracuje w swoim zawodzie, ale by ukryć fakt przemiany przed pracodawcą, w tajemnicy przed nim studiuje... psychologię. Nauka, chociaż w trybie "tajnych kompletów", wprost go uskrzydla. Wreszcie może urzeczywistnić swoje "odwieczne" marzenie. Co było tym impulsem, który kazał mu to, co dotychczas robił, zostawić za sobą?
- Gdybym pozostał w swoim zawodzie, życie stałoby się odliczaniem dni do emerytury. Dla mnie momentem przełomowym były pozornie przypadkowe sploty okoliczności: poznanie nowych osób, otwarcie tej właściwej książki, wysłuchanie audycji w radiu - wylicza.
Został architektem, bo nie chciał zawieść rodziców. Do zmiany dojrzał w wieku 33 lat, mając żonę, syna, dom oraz dobrze płatną pracę! Nawet nie mówi o rozczarowaniu architekturą, bo przeważyła fascynacja psychologią społeczną i zainteresowanie narzędziami badawczymi, które pozwalają analizować ludzkie zachowania. Dla innych byłby to akt odwagi. Może nawet ryzykowny krok ku niewiadomej. Ale Paweł woli mówić o przełomie, który w nim dojrzewał, by wybuchnąć z siłą, której nie był już w stanie zlekceważyć.
- W pewnym momencie nacisnąłem przycisk "reset", bo nie chcę za wszelką cenę bronić się przed stratami - mówi.
Jako psycholog z powołania wie, że człowiek ma cudowną zdolność do zmiany i rozwoju. Teraz, jak twierdzi, żyje z pasją, badając osobowość człowieka, a kiedy ujawni wyniki swoich obserwacji, nie będzie już architektem, lecz psychologiem.
Jeden człowiek i jeden blues
Ryśka, poznaniaka, od całkowitego stoczenia się w dół uratowała żona jednym, spokojnym pytaniem: Kiedy teraz przyjdziesz? Właśnie wychodził i wtedy coś w nim pękło. Zamierzał wrócić do meliny. Został z rodziną aż do śmierci. Zmarł, czekając na przeszczep serca. Raper Arkadio, autor książki "Rób to, co kochasz", zawdzięcza pozytywną przemianę także jednemu człowiekowi - mądremu spowiednikowi.
Andrzej Suchecki - niesprawny i uzależniony od innych nie przeczuwał, że jedno spełnione marzenie przemieni go w człowieka tak bardzo szczęśliwego.
- I stało się - nadszedł dzień, który całkowicie odmienił moje życie, człowieka skazanego na wózek - napisał na łamach "Lotniczej Polski". Tego dnia - 17.10.2009 r. w Odolanowie - został pierwszą sparaliżowaną osobą w Polsce, która zdała egzamin na pilota motoparalotni.
- Może przesadzę, ale tak mógł czuć się Bóg po stworzeniu świata, oglądając swe dzieło - stwierdził.
Weronika G.: "Gdy przychodzi taki moment, kiedy tylko siąść i płakać, kiedy nie wychodzi nic, kiedy ktoś mnie skrzywdzi, wtedy słucham tylko Ryśka Riedla". Rysiek po raz pierwszy zmienił jej życie, gdy obejrzała film "Skazany na bluesa". A Eric Emmanuel Schmidt, francuski dramaturg i eseista, na swoim ołtarzu stawia Mozarta: "Ta muzyka mnie uratowała, bez niej byłbym martwy, odwiodła mnie od samobójstwa, uspokoiła po śmierci ukochanej".
Anja Rubik, top modelka, opowiada, iż w jej przypadku taką moc sprawczą miał podarowany pies: "On zmienił moje życie, nie jestem już tak skoncentrowana na sobie". Podobną rolę w życiu Lady Gagi odegrała... marihuana, do czego oficjalnie przyznała się w jednym z wywiadów.
Na blogu Psychika.net anonimowy komentator pod artykułem Moniki Wilk o zespole niezaspokojenia emocjonalnego napisał jednozdaniowe wyznanie: "Ten artykuł zmienił moje życie...". A co odmieniło życie aktora Artura Żmijewskiego? Jedna eskapada do Etiopii: Ten wyjazd zmienił mnie na zawsze. Codziennie wysyłam SMS o treści UNICEF. Dwa złote, które za niego płacę, jednego dnia dożywiają aż troje dzieci (Muzyka w Onet).
Jednak największe wrażenie zawsze robi ktoś taki, jak Z.K. Z kicia wyszedł z dozorem na karku. Któregoś dnia zaproszony został na religijny obóz. Pojechał dla żartu i z braku innego zajęcia. To był totalny kop - wyznał nawrócony po powrocie. Teraz naprawia zło, jakie wyrządził innym.
- A wiecie, że ja się chce zmienić, ale apsolutnie (pisownia oryginalna - przyp. red.) mi to nie wychodzi? - dopisała czyjaś ręka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?