Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W szachach jak w życiu: król i pionek kończą tak samo

Karol Maćkowiak
Jacek Tomczak i Klaudia Kulon przy szachownicy spędzają długie godziny. Oboje  uczyli się grać w dzieciństwie - królewska gra towarzyszy im całe życie.
Jacek Tomczak i Klaudia Kulon przy szachownicy spędzają długie godziny. Oboje uczyli się grać w dzieciństwie - królewska gra towarzyszy im całe życie. Waldemar Wylegalski
Wiek XVI. Ojciec ma na wydaniu pannę i nie bardzo wie, któremu z rycerzy oddać jej rękę. Kandydatów nie brakuje, aż w końcu w boju pozostaje dwójka. Sprytny ojciec nakazuje rycerzom zagrać partię szachów, ufając, że rozwiąże to problem. Tymczasem gra się przedłuża, zakochana w jednym z rycerzy panna próbuje w nocy zakraść się do pokoju, gdzie stoi szachownica, by pozmieniać układ figur. Komnata jest zamknięta na klucz. W końcu panna udziela rad swojemu przyszłemu mężowi, dzięki czemu ten wygrywa i może rzucić się kobiecie w ramiona. Dziś szachy takiej roli już raczej nie pełnią, co nie znaczy, że stały się grą zapomnianą.

Olbrzymia popularność gry, której początki datuje się na VI wiek, przypada na lata 70. i 80. ubiegłego stulecia, kiedy na młodych ludzi nie czekały takie rozrywki, jak smartfony, tablety. Wówczas po prostu grywało się w gry planszowe, a rozgrywka między Bobbem Fischerem ze Stanów Zjednoczonych a Borysem Spasskim ze Związku Radzieckiego rozpatrywano w kategoriach politycznych. Fischer przerwał hegemonię radzieckich szachistów, porażkę Spasskiego traktowano w ojczyźnie jak narodową klęskę.

Do szachów trzeba mieć cierpliwość i czas, trzeba się w grę zaangażować. Nie jest to wszak tak niezobowiązująca uciecha, jak inne gry, zwłaszcza wideo. Coraz częściej wybieramy rozrywki, które nie wymagają od nas wysiłku umysłowego - wolimy obejrzeć serial, przeglądać godzinami facebooka, czy też tracić czas na inne sposoby. Ale na grę w szachy ponoć go brakuje. Wytężanie umysłów nie jest dziś w cenie. Przykład: - Książki? Ja nie czytam. Tego się już raczej nie praktykuje - powiedział ostatnio 21-letni piłkarz Piotr Zieliński. Młodzi wolą po prostu usiąść przy konsoli. Szachy, książki? "Tego się już raczej nie praktykuje".

Patrzył i nauczył się
Szachy od zawsze były za to obecne w rodzinie Jacka Tomczaka ze Śremu, który od 2012 roku może chwalić się tytułem szachowego arcymistrza (tytuł nadawany przez Międzynarodową Federację Szachową FIDE za wyniki sportowe. Wyróżniony szachista ma prawo dożywotnio posługiwać się tym tytułem). 25-latek dorastał przy szachownicy.

- W szachy grali obydwaj moi dziadkowie. Nieraz będąc 4-letnim chłopcem spoglądałem, jak grają. Nikt mnie nawet tego nie uczył, nie tłumaczył, aż w końcu któregoś dnia wszyscy w domu się zdziwili, że ja umiem grać - opowiada Jacek, który dziś reprezentuje barwy Akademii Szachowej Gliwice. - Mamy nawet taki archiwalny film, na którym bawię się pionkami w wieku dwóch lat - twierdzi Jacek. Ci, którzy grą zainteresują się w dzieciństwie, powtarzają, że nie potrafią się od niej oderwać.
- Szachy towarzyszą mi przez całe życie. U mnie w rodzinie to tata amatorsko grywał w szachy i mnie zaraził pasją. Wtedy akurat szłam do podstawówki i w szkole było kółko szachowe. Zapisałam się. Teraz studiuję w Poznaniu, ale z gry nie zrezygnowałam - mówi z kolei Klaudia Kulon, która podobnie jak Jacek może nazywać się szachowym arcymistrzem.
Wysiłek dla umysłu i ciała
Szachiści, by cały czas być w formie, na treningu muszą spędzać całe godziny. - Ile godzin dziennie? Jak najwięcej. Nie liczę tego, nie stwarzam sobie jakiś norm. Wiem, że w Polsce są osoby, który trenują po 8-10 godzin, ja raczej nie - opowiada Jacek, który wziął udział w rozgrywanych na przełomie marca i kwietnia mistrzostwach Polski, rozgrywanych w gmachu Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Od 24 marca do 1 kwietnia zawodnicy rozegrali aż dziewięć rund. To spory wysiłek dla umysłu, ale i dla ciała. - Niektórzy do zawodów przygotowują się właśnie pod względem fizycznym, stosują diety, by być w formie. Ja jem to, co mi żona da. W szachach klasycznych dwie godziny to minimalny czas rozgrywki, często moje mecze trwają po pięć godzin, bodaj raz mi się zdarzyło, że grałem siedem. Wtedy kondycja fizyczna ma już znaczenie. Jeżeli partia jest długa to trzeba uzupełniać kalorie w trakcie rozgrywki. Znam wielu dobrych zawodników, którzy przegrywają w końcówkach, bo nie mają wytrzymałości - dodaje Jacek, który potwierdza też, że trudno utrzymać koncentrację przez cały tydzień. A same zawody to nie wszystko. - Do tego dochodzą też analizy, które zajmują sporo czasu - opisuje Jacek. Z kolei Klaudia najdłuższy mecz rozegrała na Mistrzostwach Świata do lat 12 - 6,5 godziny. - Byłam wykończona - wspomina zawodniczka MDK Trzcianka.

Z tytanicznym wysiłkiem, sukcesami na arenie międzynarodowej, jakimi szczycą się nasi rozmówcy, niestety w parze nie idą godziwe gaże. W Polsce zaledwie kilkanaście osób może pozwolić sobie na to, by żyć tylko z gry w szachy. Pozostali szukają dodatkowych źródeł zarobku. Bardzo często jest ono bezpośrednio związane z grą - prowadzenie szkoleń, zajęć w szkołach, przedszkolach, szkolenia. Sporo jest też zajęć indywidualnych. Klaudia co piątek jeździ też do swojego klubu MDK Trzcianka. - Ja się cieszę, że mimo tego, że muszę mieć drugie zajęcie, to jest ono związane także z szachami. Szachy jako gra są popularnym sportem, ale niewiele z tego wynika. Brakuje zainteresowania ze strony mediów i sponsorów - nie ukrywa Jacek.

Praca u podstaw
Taki stan rzeczy może się zmienić tylko, jeśli rozpocznie się pracę u podstaw w przedszkolach i szkołach. Pomóc ma w tym program Ministerstwa Edukacji Narodowej "Szachy w szkole". - W wielu państwach podobne akcje przynosiły zamierzone rezultaty. Młode pokolenia rosły z tych programów i liczymy, że u nas w kraju będzie podobnie. Szachy pomagają w szkole, ale też w późniejszym rozwoju, uczą wytrwałości, pokazują, że systematyczna praca przynosi efekty - wymienia Jacek, a Klaudia uzupełnia: - Rodzice zdają sobie sprawę z tego, jakie korzyści przynosi dzieciom trenowanie szachów: poprawa pamięci, koncentracji, na pewno też pomagają dziecku się uspokoić. W szachach jest tyle możliwości, scenariuszy, że one nigdy się nie znudzą - przyznaje nasza rozmówczyni.
Zaletą szachów jest też to, że można w nie grać bez ograniczeń wiekowych, co w innych sportach bywa po prostu niemożliwe. - Wielu zawodników ze światowej czołówki est po 40-stce, więc w tym wieku szachista nadal może grać profesjonalnie - twierdzi Jacek, który podobnie jak inni szachiści czasem bywa obiektem żartów. Nieraz o meczach mówi się, że przypominają partię szachów. Innym razem żartuje się z refleksu szachisty.

- Myślę, że osoby, które tak mówią nie widziały takiej wersji szachów, kiedy całą partię rozgrywa się w minutę (bullety). Profesjonalni szachiści nieraz robią to dla przyjemności. Załóżmy, że partia ma 40-60 osunięć, co znaczy, że w ciągu sekundy muszę ocenić, co się zmieniło po ruchu przeciwnika, przemyśleć i wykonać swój, jeszcze nacisnąć przycisk zegara. Zawsze się z tego powiedzenia śmieję. Niektórzy też docinają nam, twierdząc, że nie jesteśmy sportowcami. Ja uważam inaczej: jest w szachach, element rywalizacji, wytrwałości.

A może szachy to coś więcej niż sport? W końcu Miguel Cervantes mawiał: "Życie jest jak gra w szachy: po skończonej partii i królowie, i zwykłe pionki składane są do tego samego pudełka.".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski