Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Według idei Friedricha Froebela wciąż działa wiele przedszkoli. Szkoła Walerii Puffke w Poznaniu była pierwsza

Monika Kaczyńska
Monika Kaczyńska
Podręcznik Walerii Puffke stał się biblią nauczycielek przedszkoli na dekady
Podręcznik Walerii Puffke stał się biblią nauczycielek przedszkoli na dekady pixabay.com/materiał ilustracyjny
Waleria Puffke stworzyła pierwszą w Poznaniu polską szkołę froeblowską. To była prawdziwa rewolucja w podejściu do wychowania i edukacji.

Chociaż trudno w to uwierzyć, dziecko było kiedyś traktowane jak coś pomiędzy nowym członkiem rodziny a częścią inwentarza, który do tej rodziny należy. To strasznie brzmi, ale takie były fakty. Porzekadło, że „dzieci i ryby głosu nie mają” nie wzięło się znikąd.

Wysoka śmiertelność noworodków i dzieci do pierwszego roku życia powodowała, że ludzie byli jakoś specyficznie znieczuleni w tej materii. Dzieci przeważnie w rodzinach było kilkoro, w skrajnych przypadkach kilkanaścioro, dlatego rodzice nie przykładali częstokroć większej wagi do ich wychowania. W środowiskach wiejskich starsze dzieci wychowywały młodsze, ponieważ rodzice zajęci pracą na roli, nie mieli czasu na nic innego. W dzielnicach przemysłowych dużych miast dzieciaki były wychowywane przez ulicę. Może to i lepiej, bo w domu często był głód i chłód, a zaszczuta matka musiała jakoś się przeciwstawiać nietrzeźwemu ojcu, który wracając z fabryki, zaglądał do knajpy, a tam coraz głębiej do kieliszka.

W zamożnych rodzinach dzieci również nie mogły liczyć na ciepło rodzicielskie, ponieważ matka, która je na ten świat wydała, uważała, że na tym jej rola się kończy, a ojciec był zdania, że opieka nad potomstwem to nie jest męskie zajęcie. W efekcie w szlacheckich dworach i domach bogatych mieszczan wychowaniem dzieci zajmowały się mamki, niańki i guwernantki, a rodzice, zwłaszcza ojcowie przejmowali stery, gdy pociecha była już nastoletnia i nie mając bladego pojęcia o jej psychice i zainteresowaniach wybierali jej zawód, a często i współmałżonka. Jeśli do tego dodać te wszystkie praktyki związane z siedzeniem przy stole, zakazem odzywania się bez pytania i temu podobne to dzieciństwo przeciętnego człowieka nie jawiło się jako szczególnie szczęśliwy okres w życiu.

A w Wielkopolsce można jeszcze było w szkole dostać sporą dawkę pruskiego drylu, choć szkoła niekoniecznie musiała być pruska. Tak oto Hipolit Cegielski, wspominając swój pobyt w gimnazjum w Trzemesznie, mówił, że było tam twardo i głodno, a trzcina była w użyciu aż nazbyt często.

Przy użyciu trzciny wychowawca tłumaczył wychowankom, że nie mają racji albo wymierzał sprawiedliwość, wychodząc z założenia, że ból uderzenia korzystnie wpływa na pamięć.

Na szczęście w dziewiętnastym wieku świat zaczął się powoli zmieniać na lepsze. Ludzie oświeceni zrozumieli, że dziecko jest przede wszystkim człowiekiem. Edukacja ruszyła w dobrym kierunku i co ważne zaczęła nabierać prędkości.
U steru stanęła kolejna oświecona kobieta, których w Wielkopolsce na szczęście nie brakowało. Nazywała się Waleria Puffke.

Pani Waleria urodziła się w Lipnicy 14 stycznia 1852 roku. Miała szczęście. Jej matką była mądra i dobra osoba Emma Kurowska, nauczycielka i działaczka oświatowa. O tym, jak wysokie było wykształcenie pani Emmy, niech zaświadczy fakt, że jednym z jej zajęć było przekładanie literatury z języków: angielskiego, francuskiego, czeskiego i niemieckiego, przy czym tematyka tłumaczonej literatury była bardzo różnorodna. Sama pisała książki z różnych dziedzin, a wydany przez nią podręcznik do fizyki nie był jakimś supernaukowym wyjątkiem.

Nic dziwnego, że przy takiej matce skorupka Walerii w dzieciństwie nasiąkła różnorodną wspaniałą wiedzą i już w młodości trąciła imponującymi efektami.

Ale od początku. Waleria Puffke chodziła do szkoły w Kostrzynie, a po jej ukończeniu przeniosła się do Poznania, gdzie kontynuowała naukę w Szkole Ludwiki. To zapewne stało się pod wpływem rady ojca, który był Niemcem, ale również mogło być podyktowane sytuacją majątkową. Rodzice Walerii posiadali folwark, a w zasadzie byli po kolei właścicielami całej serii coraz to mniejszych folwarków, bo coś tam panu Maurycemu Puffke z gospodarowaniem nie wychodziło.

Inna sprawa, że władze pruskie, mimo że ułatwiały w pewnym stopniu ludności niemieckojęzycznej gospodarowanie, to jednak nie były instytucją charytatywną. Przy ciągle powiększającej się gromadce dzieci, których liczba doszła do dziewięciorga i systematycznym spadku dochodów z mało rentownych folwarków budżet domowy dopinał się coraz trudniej i dlatego wybór Szkoły Ludwiki, w której można było szybko zdobyć zawód nauczycielki i wszelkie potrzebne uprawnienia był wyborem dobrym.

Panna Waleria była bystrą osobą i załatwiła sobie krótko po ukończeniu szkoły posadę nauczycielki języka polskiego przy hotelu Lambert w Paryżu, gdzie uczyła młode polskie szlachcianki. To dawało możliwość doskonalenia języka francuskiego i dostęp do światowych nowinek, jakich w Paryżu nie brakowało, a także koneksje wśród polskiej i nie tylko polskiej szlachty.
Nic dziwnego, że kiedy powróciła do Poznania i zapytała o pracę w najbardziej renomowanej pensji dla dziewcząt prowadzonej przez Anastazję Warnkę, właścicielka przyjęła ją bez najmniejszego wahania. Dla porządku należy wspomnieć, że młoda pani pedagog posługiwała się oprócz polskiego biegle językami niemieckim, angielskim i francuskim.

Jednak po pewnym czasie Waleria Puffke zwróciła uwagę na coś bardzo ważnego. Otóż, kiedy młode osoby przychodziły uczyć się na pensje, trzeba było z początku wyrównywać poziom ich wiedzy, co pochłaniało zarówno czas, jak i energię nauczycielek.

Puffke zorientowała się, że przyczyna takiego stanu rzeczy niekoniecznie tkwi w jakości nauczania, ale w tym, że każde dziecko było inne i inaczej przyswajało wiedzę. To właśnie stało się przyczyną, że Waleria Puffke otworzyła dla polskich dzieci pierwszą w Poznaniu szkołę froeblowską, czyli coś w rodzaju bardzo zaawansowanego przedszkola, mającego za zadanie wydobycie z dziecka jego zdolności poprzez indywidualne podejście do ucznia i holistyczny sposób nauczania.

Termin „szkoła froeblowska” wywodził się od nazwiska człowieka, który na zawsze zmienił sposób nauczania dzieci. Co prawda korzystał z dorobku innego wybitnego wychowawcy młodzieży Jana Henryka Pestalozziego, który na pewne pomysły wpadł nieco wcześniej, ale to właśnie Friedrich Wilhelm Froebel zbudował na tym gruncie wspaniały system wychowania, który przynosił genialne efekty właśnie dlatego, że widział w dziecku człowieka. Froebel uważał, że mały człowiek dosłownie chłonie sygnały z otoczenia.

Należało więc podawać dzieciom wiedzę, która była niejako rozpuszczona w roztworze doznań przyrodniczych, którego głównymi składnikami były przebywanie na słońcu i powietrzu, dotykanie ziemi, drewna i trawy, a także odniesienia do życia zwierząt i rolnictwa. Przy okazji dodawano do tego różne typowo naukowe zagadnienia, które umysł dziecka wchłaniał bez wysiłku. Żeby mały rozumek się za bardzo nie zmęczył, przerywane były te zajęcia zabawami i ćwiczeniami fizycznymi.

Froebel twierdził, że dziecko jest rośliną, wychowawca ogrodnikiem, a otaczający świat ogrodem. Jeśli ogrodnik jest mądry i wszystko dobrze poprowadzi, to z malutkiej sadzonki wyrośnie piękne i mocne drzewo. Lekarze również dostrzegli zalety „fizycznej” części tego systemu wychowania w efekcie czego powstały znane wszystkim ogródki jordanowskie czy podobne im ogrody Raua.

O tym, jak uniwersalny jest taki sposób nauki i wychowania niech zaświadczy fakt, że dziś w Polsce wiele niepublicznych przedszkoli do dziś stosuje system Froebla.

W momencie, kiedy Waleria Puffke zdecydowała się założyć swoją szkółkę froeblowską, w Poznaniu istniały już dwie inne, ale tamte przeznaczone były dla dzieci niemieckich. Kiedy Waleria Puffke rozpoczęła pracę w swojej szkółce froeblowskiej, był już rok 1892, co nie było bez znaczenia, ponieważ w zakresie szkolnictwa w Poznaniu u schyłku XIX wieku była toczona naprawdę ciężka walka i to na wielu poziomach.

Polskie dzieci zwłaszcza te biedniejsze mogły korzystać z różnego rodzaju ochronek, które prowadzone były w różny sposób przez różne osoby od świeckich nauczycielek począwszy, na siostrach zakonnych kończąc. Mimo niewątpliwego zaangażowania tych ludzi, to jednak świat był już na innym poziomie, czego wyrazem było też wprowadzenie nowoczesnych metod wychowania przedszkolnego.

Nowocześni nauczyciele wiedzieli, że gdy się małe dziecko w odpowiednim momencie zaciekawi nauką, to potem samo będzie szukało wiedzy i chłonęło ją jak gąbka.

Przeciwieństwem do tego była pruska kindersztuba oparta na tępym wkuwaniu mało wartościowych informacji, korygowanym biciem trzciną po rękach.

Dlatego dzieło pani Walerii było po prostu genialne, a dodać w tym miejscu trzeba, że jej konkurentka, pani Michel była przełożoną Seminarium Wychowawczyń Froeblowskich. Na początku była to walka Dawida z Goliatem. Ale i pani Puffke nie była osobą przeciętną. Poradziła sobie. I to w jakim stylu! Pierwsza siedziba szkoły pani Puffke znajdowała się przy ulicy Strzeleckiej 5. Obszerne relacje z jej otwarcia znalazły się we wszystkich polskich gazetach.

Tu należy zaznaczyć, że Waleria Puffke wykazywała się dużą inteligencją, jeśli chodzi o dobór kadry naukowej. Nie mając jeszcze polskiego personelu, zatrudniła wysokiej klasy niemiecką nauczycielkę froeblowską, Klarę Meyer, absolwentkę seminarium froeblowskiego we Wrocławiu. Jednocześnie Waleria Puffke zaczęła szkolić własne nauczycielki.

Dziełem życia pani Walerii jest podręcznik do nauki tego zawodu, w którym zamieściła dodatkowo cały zestaw gier, zabaw i piosenek dla dzieci w szkółce froeblowskiej. „Zabawy, gimnastyka i pogadanki w szkółce froeblowskiej” to po prostu biblia dla nauczycielek nauczania przedszkolnego. A jeśli dodać prosty, a jednocześnie piękny język, jakim posługiwała się autorka, to możemy sobie wyobrazić, jaką damą była Waleria Puffke.

Maria Wicherkiewiczowa, która była uczennicą Walerii Puffke, wspominała swą nauczycielkę jako niesamowicie sympatyczną osobę, która miała umiejętność wyrozumiałego słuchania ucznia i anielską wręcz cierpliwość.

W roku 1895 szkoła, która zdobywała coraz większą popularność, przeniosła się do kamienicy przy ulicy Długiej 4.

Oprócz obszernych pomieszczeń na parterze szkoła miała do dyspozycji duże wewnętrzne podwórko, a na tyłach kamienicy był dodatkowo duży ładnie utrzymany ogród. Która szkoła w Poznaniu ma dziś podobne warunki?

Waleria Puffke nigdy nie założyła rodziny. Może dlatego, że wszystkie wychowywane dzieci traktowała jak własne.

W zasadzie nic własnego nie miała, nawet grobu. Kiedy zmarła 8 grudnia 1915 pochowano ją w grobie Wronieckich na cmentarzu, który my dziś nazywamy Cmentarzem Zasłużonych Wielkopolan. Cmentarz zacny, ale nazwisko tej niesamowitej osoby jest wydrapane na podstawie cokołu i ledwo widoczne. A przecież Waleria Puffke powinna jako kolejna kobieta spoczywać w Krypcie Zasłużonych Wielkopolan, bo trudno o lepszy przykład poznańskiego organicznika albo piszmy poprawnie: poznańskiej organiczniczki. Jednej z wielu.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Miasto-widmo na granicy województw wielkopolskiego i zachodniopomorskiego przyciąga żądnych wrażeń. Do 1992 roku mogło tam żyć nawet 5 tys. osób, teraz opustoszałe Kłomino popada w ruinę. Co wydarzyło się w tym tajemniczym miejscu? Zobaczcie, jak wygląda i poznajcie jego historię --->Czytaj też: Zajazd-widmo w Wielkopolsce. Kiedyś popularna restauracja jest ruiną. Poznaj jej mroczną historię

Opuszczone miasto-widmo nadal straszy. Stacjonowała tam armi...

Miejskie Historie - Trzcianka:

od 16 lat

Obserwuj nas także na Google News

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski