Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Boniek: Chciałbym, żeby każdy rok był dla reprezentacji taki jak 2018

Tomasz Biliński, Hubert Zdankiewicz
Zbigniew Boniek jest prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej od 2012 r.
Zbigniew Boniek jest prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej od 2012 r. Bartek Syta/Polska Press
W przedświątecznej rozmowie prezes PZPN Zbigniew Boniek składa nam życzenia i opowiada o tym, co znajdzie się u niego na wigilijnym stole. Mówi również o przyszłości polskiej piłki, Adamie Nawałce, Robercie Lewandowskim, Jerzym Brzęczku i Złotej Piłce dla Luki Modricia.

Mamy rozmawiać o piłce, ale ponieważ wywiad ma się ukazać na Święta Bożego Narodzenia nie możemy nie zacząć od świątecznego akcentu. Czy jest jakaś potrawa, bez której nie wyobraża Pan sobie wigilijnego stołu?
Oczywiście, musi być dobry makowiec, jakaś rybka obowiązkowo, karp albo jakaś inna, barszczyk. Do tego mazzancolle, czyli krewetki. Robię je od lat. Z rukolą i pomidorkami, na przystawkę idealne! Na początek musi być również troszeczkę łososia. A na koniec, żeby dobrze się powodziło, 40 gram dobrej, białej, zmrożonej wódki.

Czyli połączenie polskiej z włoską kuchnią.
Siłą rzeczy przez tyle lat na stół coś z kuchni włoskiej musiało trafić, ale od zawsze z rodziną robiliśmy tak, żeby jak najbardziej zachowane były polskie tradycje. W tle, oczywiście, muszą lecieć nasze kolędy.

Szef polskiej piłki rządzi też w świątecznej krzątaninie?
Nie, nie, w rodzinie jestem dyrektorem finansowym, od zarządzania jest moja żona. Zawsze odpowiadam za wspomnianą przystawkę, którą robię na takiej wielkiej tacy, oraz prezenty. Resztę przygotowują żona i córki, ale jeśli potrzebują, to wiedzą, że jestem do ich dyspozycji.

Woli Pan prezenty otrzymywać czy nimi obdarowywać?
Każdy mężczyzna woli je dawać, to bardziej cieszy. Wydaje mi się to normalne.

To co w tym roku położyłby Pan pod choinką dla reprezentacji Polski?
Mogła mieć lepszy rok, choć nie był on tragiczny. Byliśmy na mistrzostwach świata, ale nie wyszliśmy z grupy. Odpadliśmy na pierwszym szczeblu, za wcześnie, bo stać nas było, żeby zajść dalej. I wokół tego obracał się rok. To spowodowało zmianę selekcjonera. Według mnie Adam Nawałka nie chciał swoimi siłami zmieniać drużyny, która potrzebuje wymiany pokoleniowej. Skład, który był razem na dwóch ostatnich dużych turniejach, już nic nie ugra. Oczywiście jest w niej dużo piłkarzy znakomitych, ale musi przyjść grupa głodnych zawodników, która będzie chciała budować swoją historię i nacierać na tych, co już w kadrze są. Adam nie chciał rezygnować z tych, na których stawiał dotychczas i powiedział „pas”.

Niedawno został trenerem Lecha Poznań. Był Pan zaskoczony?
Ani trochę. Sam niedawno powiedziałem Adamowi, że nie wiem jakie ma teraz marzenia i cele, ale jeśli chce jeszcze trenować jakiś klub w Polsce, to dla kogoś z jego dokonaniami i renomą są tylko dwa-trzy. I jeżeli jeden z tych klubów składa mu propozycję, to według mnie powinien ją przyjąć. Życzę mu jak najlepiej, ale chciałbym też uspokoić kibiców innych klubów. To, że Adam prowadzi teraz Lecha nie oznacza, że jako PZPN będziemy teraz mu pomagać. Takich numerów nie będzie. (śmiech)

Następca Nawałki, Jerzy Brzęczek, zaczął od Ligi Narodów.
To trudne rozgrywki, w których z trzech mocnych drużyn w grupie jedna musiała spaść. Zwykle jest tak, że robi to najsłabsza, ale w naszej grupie tak nie było. W dwóch meczach wyjazdowych nie byliśmy gorsi od Włochów i Portugalczyków. Spadliśmy, bo przegraliśmy u siebie. Gdybyśmy z Włochami nie stracili przypadkowego gola z rzutu rożnego w doliczonym czasie gry, to spadliby oni. Tak czy inaczej reprezentacje ciągną naszą piłkę. Drużyny U-17 i U-19 zakwalifikowaliśmy się do następnych rund, a U-21 awansowała na mistrzostwa Europy, wygrywając z Portugalią. Rok 2019 będzie ciekawy, bo mamy eliminacje mistrzostw Europy, czyli nasz cel nadrzędny, ale też finały U-21 i mistrzostwa świata do lat 20. Polska piłka istnieje, ale martwię się o to, co wydarzy się w 2021 r. i dalej.

Zbigniew Boniek jest prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej od 2012 r.
Zbigniew Boniek jest prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej od 2012 r.
Pawel Relikowski / Polska Press

Co ma Pan na myśli?
To kulminacyjny rok dla polskiej piłki. UEFA zmienia wtedy zasady europejskich pucharów. Będzie osiem meczów eliminacyjnych, sześć w fazie grupowej, bo jednak liczymy, że przynajmniej w Lidze Europa 2 ktoś będzie. Przy lidze w systemie z 37 kolejkami jesień będzie zabójstwem. Jeśli polska piłka nie przeformatuje się pod względem sportowym, treningowym, intensywności, skautingu i logistycznym, to będzie tragedia. A jeśli w ogóle żaden polski klub nie zakwalifikuje się wówczas do europejskich pucharów, to wylądujemy na piłkarskim dnie. Sportowo tak być nie powinno. Dziś nie ma nas w europucharach, bo kluby są źle zarządzane. Myślimy tu i teraz, o najbliższym meczu, o tym, żeby tam, gdzie miasto czy spółka skarbu państwa daje pieniądze na klub, budżet się zgadzał. To żadna wizja, tylko życie z dnia na dzień. Dziś na polską piłkę ratują reprezentacje, które odgrywają coraz większą rolę. Do tego potrafimy organizować fajne imprezy sportowe. Musimy jednak pracować nad prozą codziennego życia, czyli piłką klubową. Dziś narzekamy na kluby i kadrę, bo w tym roku mieliśmy kumulację złych wyników. Tyle że reprezentacja wypadła źle podczas mistrzostw świata, a kluby odpadły w „eliminacjach do kwalifikacji”. Poza tym to reprezentacje i polscy piłkarze w zagranicznych klubach promują naszą rzeczywistość piłkarską. Jak za dwa-trzy lata sytuacja w polskich drużynach się nie poprawi, to będziemy mieli problem.

Co trzeba zrobić?
Pierwsze, co bym zmienił, to wydłużył przerwę zimową. Letniej się nie da, bo choć Bundesliga i nasza Ekstraklasa kończą rozgrywki w tym samym czasie, to jednak u nas piłkarze półtora miesiąca później są już po urlopie, obozie przygotowawczym i meczach towarzyskich. Zaczynają ligę, niektórzy mają też za sobą pierwsze mecze w europejskich pucharach. W tym samym czasie taki Robert Lewandowski dopiero schodzi ze swojego skutera na Mazurach. Nie ma się co potem dziwić, że on na jesień jest wypoczęty i głodny gry, a u nas piłkarze nie mają czasu, by się zresetować. Liga powinna kończyć się w okolicach 10 grudnia, a zaczynać w ostatni weekend lutego. Nie wcześniej. Piłkarze muszą mieć dwa tygodnie na to, żeby sobie gdzieś wyjechać, odpocząć. Podleczyli się i dopiero zaczynać ładowanie akumulatorów. Dzisiaj jest tak, że kończymy rozgrywki 20 grudnia, potem są Święta a 5 stycznia trzeba wracać do pracy w klubie. I znowu trzeba cały rok pedałować.

Czyli reforma rozgrywek musi być?
Według mnie zdecydowanie. Do tego potrzebna jest koncepcyjna praca. Nie jest to łatwe, bo zawsze bardziej utalentowani i młodzi Polacy będą wyjeżdżać do lepszych lig, bo w 95 proc. kluby na nich się wzbogacają. Ale i tak lepiej stawiać na nich niż na obcokrajowców. Oni przyjeżdżają tu dlatego, bo u nas dobrze się płaci, nie ma dużych wymagań, a i tak można się wypromować. Jak tylko zrobi się o takim głośniej, od razu chce wyjeżdżać, czasem wymuszając transfer strajkując. W Legii mieliśmy Vadisa Odidję-Ofoe. Najpierw pół roku dochodził do siebie, później ciągnął grę zespołu, w międzyczasie wyznał klubowi miłość, a na koniec nawet do niego nie przyjechał, przysyłając swoich menedżerów na negocjacje w sprawie odejścia. To tylko jeden z wielu przykładów.

Młodzi nie zawsze się przebijają, albo polskie kluby ich nie chcą. Prezes Escoli Varsovia Wiesław Wilczyński opowiadał nam, że Marcina Bułkę, który dziś jest w Chelsea, proponował Legii. Od jednego z jej prezesów usłyszał jednak, że ma za słaby chwyt.
Być może na miejscu Legii też bym go nie wziął, ale to inna kwestia. Polska piłka żyje jak 60-letni mężczyzna, który wraca z pracy do domu, kładzie się na tapczanie, obejrzy dziennik, jakiś film i idzie spać. Takie podejście do niczego nie prowadzi. Musimy być bardziej kreatywni i produktywni. Według mnie Bułka zrobił za duży krok, choć oczywiście rozumiem szanse, pieniądze dla klubu itd. Dziś wyjazd w wieku 17-18 lat nie ma sensu. Lepiej wejść do dorosłej piłki i zagrać dwa-trzy sezony w Ekstraklasie. Zawodnik, który nie jest wyróżniającym się piłkarzem w naszej lidze nie ma prawa wyjechać do ligi mocniejszej. Bułka mógł iść bronić w niższych ligach. Co miał w Legii robić przez te lata? To nie jest zawodnik gotowy na grę na najwyższym poziomie. Poza tym u nas jest takie podejście, że jak jest utalentowany piłkarz, to musi iść do Legii albo Lecha. Spokojnie, w ekstraklasie mamy jeszcze 14 zespołów. W Legii broni teraz Radosław Majecki, brawo, ale w poprzednim sezonie ograł się w pierwszoligowej Stali Mielec. Ale kluby nie chcą iść tą drogą.

Przepis o młodzieżowcu to zmieni?
Słyszę, że przez niego młodzi piłkarze osiądą na laurach, bo będą mieli miejsce za darmo. Guzik prawda. Młodzieżowiec, żeby grać w ekstraklasie, musi ciężko pracować. Mamy takich, ale kluby mają inną politykę i z nich rezygnują. Stawiają na obcokrajowców. A biorą ich, bo się dają nabierać. Gdyby ci zagraniczni zawodnicy najpierw poszli do I ligi, to zdecydowanej większości nikt do ekstraklasy by nie kupił. Naprawdę nie ma potrzeby, żeby grało u nas 200 obcokrajowców. Wystarczyłoby 50, ale dobrych, którzy robiliby różnicę. Jednak u nas to wygląda tak, że w maju i czerwcu przyjeżdżają do klubów menadżerowie, pokażą wideo z ilomaś tam piłkarzami, prezes i dyrektor sportowy wybiorą siedmiu-ośmiu i niech trener ich trenuje. Jak zespół się utrzyma, to ok, jak nie, to zwolni się trenera. Nie ma wizji.

Tak widocznie jest łatwiej...
Dziś w polskiej piłce mamy dwa problemy. To intensywność i indywidualizacja. Jeśli zwiększymy intensywność i zwiększymy czas na indywidualizację, to będziemy mieć lepszych piłkarzy. Proste. U nas czasem jest więcej picu niż pracy. Rodzice chodzą na treningi dzieci w szkółkach czy akademiach. Tam jest pięknie, kolorowo, są znaczniki, pachołki, jakieś analizy... Tylko dzieciak nie jest zmęczony. A po treningu powinien wrócić do domu z czerwonymi policzkami, zjeść kolację i zmęczony zasnąć podczas filmu. U nas tego nie ma. Patrząc na rozgrywki ekstraklasy, mam wrażenie, że piłkarze, nie mówię „nasi”, bo większość z nich to obcokrajowcy, są najbardziej niedotrenowaną grupą sportową w Polsce. A kto bardziej chce się wybić? Polski młody piłkarz. Pozwólmy im więc marzyć, ciągnijmy ich, wymagajmy, niech zasuwają. Za dwa, trzy, cztery lata będziemy mieli efekty. Na to wszystko potrzeba czasu, choć my byśmy chcieli wszystko widzieć po dwóch dniach.

Zbigniew Boniek jest prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej od 2012 r.
Zbigniew Boniek jest prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej od 2012 r. Pawel Relikowski / Polska Press

Prezesi nie chcą czekać, wyniki mają być tu i teraz, nie za rok czy dwa. A trenerzy są pod presją. Ci pracujący z młodzieżą w dodatku często marnie zarabiają.
Często słyszę, że w polskiej piłce brakuje pieniędzy na trenerów. To paranoja. Wystarczy jednego piłkarza nie kupić, który im nie jest potrzebny. Przykładowo, gdyby Legia nie sprowadziła Eduardo, miałaby pół miliona euro na trenerów i skauting. Albo Lech. Miał takiego napastnika rok temu, Ołeksij Chobłenko. Po roku go nie ma, ale kilkanaście tysięcy euro dostawał. To wystarczyłoby na wyszkoleniu kilku dobrych trenerów. Inna sprawa, niedawno był mecz Lechii z Legią. Po jednej stronie grał Tomasz Makowski, po drugiej Cafu i Andre Martins. Na boisku nie było widać wielkiej różnicy, a niewykluczone, że za pół roku ten Makowski będzie lepszy od obu legionistów. A który klub lepiej zarobi na ich sprzedaży? Oczywiście, że Lechia, bo sprzeda młodego Polaka. Legia Portugalczyków już nie sprzeda za dobre pieniądze.

Latem najwięcej Polaków trafiło do ligi włoskiej.
We Włoszech jest popyt na polskich piłkarzy, choć uważam, że tak samo dobrze radziliby sobie także w innych mocnych ligach. Włosi nas lubią, wiedzą, że polski piłkarz jest zdyscyplinowany, chce trenować i robi duży progres. Mają rację. Weźmy Krzysztofa Piątką teraz, a sprzed pół roku, gdy opuszczał Cracovię. Inaczej wygląda fizycznie. Lepiej. Dawid Kownacki to samo. Jak zdjął koszulkę w Lechu, to miał lekki brzuszek, dziś nie ma go wcale. Czyli jednak jest różnica w podejściu do zajęć. Nie są pod kloszem, muszą zasuwać, więc robią postęp. Tego samego powinniśmy wymagać od piłkarzy w Polsce.

Czy Krzysztof Piątek przestanie kiedyś strzelać gole?
W założeniu miał zdobyć osiem-dziewięć bramek. Jeszcze pierwsza runda się nie skończyła, a on ma już ich ponad dwanaście [rozmawialiśmy po 16. kolejce Serie A – red.]. Oby strzelał jak najdłużej. To też jest fantastyczna reklama dla polskich klubów. Potem Włosi czy menadżerowie z innych lig będą przyjeżdżać do Polski i oni nie będą się interesować zagranicznymi zawodnikami, tylko młodymi Polakami. Dlatego pokazujmy ich. Tym bardziej, że patrząc na mecze naszej ekstraklasy, to ci młodsi są lepsi od starszych obcokrajowców.

Jakiego spodziewa się Pan 2019 roku?
Fajnego i ciekawego. Mamy mistrzostwa świata do lat 20, czyli promocję naszej piłki, rzeczywistości, wiarygodności i przede wszystkim kraju. O tym nikt nie wspomina, ale dzięki mistrzostwom Europy w 2012 r. Polska turystycznie wzrosła nieprawdopodobnie. To piłka nożna zmieniła nasz kraj. Mamy lotniska, autostrady, koleje, stadiony. Jednak nie możemy pozwolić, żeby te imprezy i reprezentacje przysłoniły codzienną pracę na podwórku, czyli ligę, szkolenie itd.

Wracając do eliminacji Euro 2020. Jerzy Engel mówił przed losowaniem, że bez względu na skład grupy trzeba nas będzie uważać za faworyta, skoro byliśmy w pierwszym koszyku. Można to powtórzyć po losowaniu?
Można tak powiedzieć, chociaż my nie lubimy być faworytem. W przeszłości zdarzało się, że gdy nim byliśmy, to źle się dla nas kończyło. Deklarować naszej siły przy mikrofonie nie będziemy, bo od tego to są politycy, nie sportowcy. My postaramy się udowodnić swoją wartość na boisku. Wiemy, że kibice oczekują od nas, że z tej grupy wyjdziemy i musimy zrobić wszystko, żeby się udało. Ale bez buńczucznych deklaracji i machania szabelką. Obiektywnie patrząc mamy bardzo ciekawą grupę, w której przynajmniej cztery drużyny mogą powalczyć o awans.

Ostatnie mecze kadry nie dały kibicom wielu powodów do optymizmu.
Ja mam inne zdanie, o czym już wspominałem. Poza tym Jerzy Brzęczek miał dużo trudniejszy start od swojego poprzednika. Adam przez siedem miesięcy grał tylko mecze towarzyskie. Jurek zaczął od Ligi Narodów, gdzie musiał mierzyć się z Włochami i Portugalią. Czyli w ogóle inna skala trudności. Jednak spokojnie – zrobimy wszystko, żeby być gotowi na eliminacje.

Zbigniew Boniek jest prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej od 2012 r.
Zbigniew Boniek jest prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej od 2012 r. Bartek Syta/Polska Press

Wspomniał Pan o wymianie pokoleń w reprezentacji, ale w tej drużynie nadal bardzo dużo zależy od takich piłkarzy, jak Lewandowski, Grzegorz Krychowiak, Kamil Glik – jeśli jest zdrowy – czy nawet Jakub Błaszczykowski.
Od Kuby dużo będzie zależeć, jeśli będzie grał w klubie. Jeśli nie będzie grał, to nic nie będzie zależeć, bo będzie bez formy. A co do innych to bardzo dobrze – mam nadzieję, że od Lewandowskiego jeszcze przez co najmniej dwa-trzy lata dużo będzie w kadrze zależeć. Ale wokół Lewandowskiego jest już Krzysztof Piątek, jest Arek Milik – to nie jest tak, że jak Robert na jeden mecz kadry nie przyjedzie, to nie mamy ataku. Ostatni mecz z Portugalią pokazał, że i bez niego potrafimy stworzyć sobie sytuacje do zdobycia bramki, a część kibiców była wręcz rozczarowana, że pod koniec nie walczyliśmy o zwycięstwo, zamiast bronić remisu…

Który dawał nam pierwszy koszyk w losowaniu eliminacji Euro 2020.
Dokładnie. Piłka nożna to też czasem kalkulacja, a w tym wypadku zwycięstwo nie dałoby nam nic, oprócz satysfakcji. Za to, gdybyśmy poszli do przodu, to moglibyśmy nadziać się na kontrę i przegrać. W innych sportach też się kalkuluje – przecież kiedy ktoś skoczy na nartach w pierwszej serii 20 metrów dalej od konkurencji, to czy w drugiej będzie starał się pobić rekord skoczni? Raczej będzie starał się po prostu skoczyć na tyle daleko, żeby nie stracić pierwszego miejsca.

Czy Piotr Zieliński może zostać kiedyś liderem reprezentacji?
A czy któryś z panów może zostać kiedyś redaktorem naczelnym w Waszej gazecie?

Teoretycznie może, ale póki co nie mamy takich ambicji. Lubimy być dziennikarzami.
Ok, ale czy ktoś pytał Zielińskiego, czy on chce być liderem? On gra w tej kadrze, jest w niej numerem osiem-dziesięć i jest wyróżniającym się piłkarzem. Nie musi czuć się jej liderem, bo do tego trzeba mieć inną konstrukcję psychiczną. Niech Zieliński robi to co umie i jak będzie robił to dobrze, to będziemy mieli z tego pożytek. Oczywiście wszyscy byśmy chcieli, żeby on w każdym meczu był wyróżniającą się postacią, kreował naszą grę, asystował, strzelał bramki i wiadomo, że ten chłopak też by tego chciał. Nie obarczajmy go jednak rolą lidera, bo do tego bardziej pasują Krychowiak, albo Glik. Czy Lewandowski jest liderem zespołu?

Niewątpliwie jest.
To ja bym powiedział inaczej – Robert jest egzekutorem, to on finalizuje akcje. Nie jest natomiast rozgrywającym. Oczywiście zdarzają się sytuacje gdy się cofa, albo robi takie rzeczy, jak w meczu z Czarnogórą w Warszawie, w eliminacjach ostatnich mistrzostw świata, gdy pobiegnie, zabierze piłkę obrońcy i wyprowadzi nas na prowadzenie w bardzo trudnej sytuacji. To świadczy o jego klasie. Zieliński też miał swoje momenty w kadrze i na pewno będzie miał je w przyszłości, ale czy zostanie jej liderem? To już zupełnie inna kwestia.

Są jednak piłkarze, których mecze o stawkę nakręcają pozytywnie – Pan taki był, żeby daleko nie szukać. Są jednak również i tacy, którym towarzysząca im presja dosłownie pęta nogi.
Piłkarz na boisko zabiera ze sobą całą swoją strukturę – fizyczną i psychiczną. Każdy jest inny – Zieliński to chłopak ułożony, zdyscyplinowany, grzeczny. Taki jest również na boisku. On biega, poświęca się, ale czy ktoś widział, żeby machał rękoma i krzyczał na kolegów?

Nie zawsze trzeba krzyczeć, żeby być liderem. Zinedine Zidane nie musiał.
Ale krzyczał, krzyczał. A jak trzeba było to i przeciwników z głowy walił. Nawet Luka Modrić czasem krzyknie, choć z natury jest raczej spokojny.

A propos Modricia – trwa dyskusja czy zasłużył na Złotą Piłkę?
Piłka dziś jest taka, że dopóki będą grali Cristiano Ronaldo i Lionel Messi, to wydaje się, że żeby ktokolwiek wygrał, musi mieć od nich pozwolenie na piśmie. Wydaje się, że obaj tak zdominowali scenę piłkarską, że to ich wewnętrzna sprawa. Guzik prawda – w 2018 roku ani Ronaldo, ani Messi nie zasłużyli na Złotą Piłkę. Już prędzej Antoine Griezmann. Ja to widzę tak – jeżeli dostaje się Złotą Piłkę za to, że jest się najlepszym piłkarzem na świecie indywidualnie, to Messi jest oczywiście lepszy od Modricia. Tu jednak nie chodzi tylko o osiągnięcia indywidualne, a na mundialu w Rosji Chorwacja Modricia była czymś nowym. Powiewem świeżości. Inna sprawa, że od fazy pucharowej Griezmann albo strzelał, albo uczestniczył w prawie wszystkich bramkach zdobytych przez Francję. A Modrić po prostu dobrze grał w piłkę w środku pola. Nie strzelał bramek, zmarnował nawet karnego w meczu z Danią.

Strzelił pięknego gola Argentynie, ale to jeszcze w grupie.
Za to Griezmann był najważniejszym ogniwem, gdy drużyna najbardziej go potrzebowała. I teraz pytanie – trudniej jest wygrać i być najlepszym w najważniejszych momentach, czy robić dobre wrażenie. To, że Modrić umie dobrze grać w piłkę wszyscy wiemy, sam kibicowałem Chorwacji w finale. Natomiast dlaczego Chorwacja tego finału nie wygrała? Bo dla nich psychicznie już sam finał był zwycięstwem. Wiedzieli, że nawet jak przegrają, to i tak będą bohaterami. Francuzi musieli wygrać, dwa lata temu przegrali u siebie finał Euro 2016 i wiedzieli, że kolejne wicemistrzostwo nikogo nie zadowoli.

Czyli Pana zdaniem powinien wygrać Griezmann?
Powiem szczerze – dla mnie ta cała Złota Piłka France Football straciła na wartości w 1986 roku, gdy wygrał Igor Biełanow. Pomyślałem sobie wtedy – ze śmiechem oczywiście – że to niemożliwe, bo dopóki ja gram w piłkę, to taki Biełanow nie ma prawa wygrać. Musi być zawsze za mną, a przede mną może być jeszcze następnych stu. To była polityczna decyzja. Podobnie jak ta z 1982 roku, gdy zająłem w głosowaniu trzecie miejsce. Przede mną byli Paolo Rossi i Alain Giresse. No panowie – gdybyście w tym 82 roku porównali mnie z Giresse’m to – z całym dla niego szacunkiem – jakby porównywać mercedesa z syrenką i nie jest to żadna buta z mojej strony. Takie sytuacja wyglądała – ja grałem już wtedy w Juventusie, najlepszym klubie we Włoszech i jednym z najlepszych w Europie. Zdobyłem z Polską medal na mistrzostwach świata w Hiszpanii, a w meczu o trzecie miejsce pokonaliśmy właśnie Francję. Strzeliłem na tamtym mundialu cztery bramki… No ale to był France Football, więc drugi był on. Teraz wygrał Modrić, bo tak komuś pasowało i ja bym osobiście nie robił z tego wielkiego halo. Plebiscyty są dla sponsorów.

Piłkarzowi też jednak miło, gdy wygrywa.
To, ja powiem tak – kto jest dziś najlepszym piłkarzem na świecie? Panowie powiedzą, że Messi, ja że Ronaldo. Moglibyśmy iść na piwo i kłócić się o to przez dwie godziny, bo taka jest prawda, że dopóki ci dwaj będą grać, to najlepszy będzie albo jeden, albo drugi. Nie zmieni tego fakt, że czasem Złotą Piłkę zdobędzie Modrić, albo ktoś inny.

Zbigniew Boniek jest prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej od 2012 r.
Zbigniew Boniek jest prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej od 2012 r. piotr hukalo/polska press

Bayernowi Monachium byli niezadowoleni, że Lewandowskiego nie było nawet w pierwszej trzydziestce.
W Bayernie sami się do tego przyczynili. Gdy trzeba było o Roberta walczyć i go promować, to ich nie było. Nie stanęli za nim, gdy był wiosną grillowany przez niemiecką prasę. Fakt, że umiejętnie go teraz bronią, ale jak trzeba było promować, to promowali swoich.

Nie podobało im się, że Lewandowski chciał odejść do Realu Madryt.
Robertowi dobrze jest w Bayernie. Jest tam wielką gwiazdą, strzela bramki. Nie da się jednak ukryć, że przydałoby mu się zwycięstwo w Lidze Mistrzów.

Pytanie czy ma na to jeszcze szanse z Bayernem? Ta drużyna słabnie, zamiast się wzmacniać.
Zgadzam się, przede wszystkim Bayern jest już drużyną trochę starą. Arjen Robben i Franck Ribery najlepsze lata mają już za sobą, a następców póki co nie widać. Podobnie jest z Thomasem Müllerem. Robert też ma już swoje lata. To nadal dobra i mocna drużyna, ale w Europie jest w tej chwili pięć-sześć lepszych. Dlatego właśnie Robert chciał przejść do Realu.

To dobry zespół dla kogoś takiego, jak Lewandowski?
A dlaczego nie? Dobry piłkarz poradzi sobie wszędzie. Robert nie jest gorszy od Karima Benzemy, moim zdaniem jest lepszy. Trochę inny, ale lepszy. Spokojnie by sobie poradził.

Jakby Pan podsumował kończący się rok? Z jednej strony ogromne zyski i rekordowy budżet PZPN-u na następny rok. Z drugiej klęska na mistrzostwach świata.
Porażka, ja bym nie przesadzał z tą klęską. O klęsce to by mogli mówić Niemcy, nie my. Chciałbym mieć taki co roku, grać na każdej wielkiej imprezie. Oczywiście wszyscy byśmy woleli, żeby nasza reprezentacja wyszła w Rosji z grupy, ale w piłce nie tylko się wygrywa. Przychodzą również porażki. Brazylia miała zostać mistrzem świata, a nie doszła nawet do półfinału. Takie jest życie. Polska piłka cały czas się rozwija, pod wieloma aspektami – szkoleniowymi, młodzieżowymi. PZPN ma dziś sto tysięcy akcji i przedsięwzięć, które finansuje klubom i innym podmiotom. Od Top Talent i Akademię Młodych Orłów, po Centralną Ligę Juniorów. Wydajemy ciężkie miliony i ten, kto przyjdzie po mnie za dwa lata, też będzie je wydawał. Oczywiście musi do tego dobrze zarządzać związkiem, żeby mieć co wydawać.

Czego życzy Pan w Nowym Roku polskim kibicom?
Żeby nasza piłka nadal się rozwijała, a do dobrych wyników reprezentacji potrafiły nawiązać kluby. Jak najwięcej takich chwil z kadrą, jak mecz z Niemcami w Warszawie w 2014. Dużo czasu na wypoczynek, ja sam zrobię sobie teraz dłuższą przerwę, bo po Świętach we Włoszech wybieram się jeszcze na safari do Południowej Afryki. A przede wszystkim życzę wszystkim zdrowia i szczęścia. Zwłaszcza szczęścia, bo na Titanicu wszyscy zdrowi byli, tylko szczęścia im zabrakło.

Zbigniew Boniek: Jestem przekonany, że za rok będziemy świętowali awans na ME

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zbigniew Boniek: Chciałbym, żeby każdy rok był dla reprezentacji taki jak 2018 - Sportowy24

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski