Żużel: Kara mniejsza, ale krzywdząca

Dobre i to, choć Trybunał PZMot. zdecydowanie bardziej wyrozumiały był dla klubu z Rzeszowa. PGE Marma może bowiem także dopisać sobie do tabeli jeden odjęty wcześniej punkt (kto wie, czy nie zadecyduje on o tym, że Żurawie pozostaną w ekstralidze), a do tego będzie musiała zapłacić zaledwie 45 tys. zł kary.

To śmieszna suma w porównaniu z tym, co zatwierdzono wcześniej, a przypomnijmy, że było to 255 tys. zł. Jakby tego było mało, klub z Rzeszowa całkowicie oczyszczono z zarzutu o "podejmowanie niegodnych działań". Tym samym Trybunał PZMot. jasno dał do zrozumienia, kto - jego zdaniem - był winny zaistniałej wówczas sytuacji.

A przecież w tym miejscu wypadałoby po raz kolejny przypomnieć, że tamten feralny "mecz" się odbył, sędzia oraz komisarz uznali, że tor nadaje się do jazdy, a wynik spotkania zaliczono jako walkower 75:0 dla Fogo Unii! Tak więc, kto tak naprawdę był winny?
Nic też dziwnego, że prezes Józef Dworakowski jest mocno rozżalony takim werdyktem. - Jest on dla nas bardzo krzywdzący. Praktycznie nie wzięto pod uwagę żadnych argumentów, które przedstawiliśmy na swoją obronę. Nie zostawimy jednak tak tej sprawy. Dalej będziemy się odwoływać - zapowiada szef Fogo Unii.

Pytanie tylko, czy to coś da, bo wyraźnie widać, że Byki są w tym sezonie na cenzurowanym. Na klub z Leszna w ostatnim czasie nałożono przecież także inne kary. Jedna z nich dotyczyła spotkania ze Stelmet Falubazem Zielona Góra, gdzie, zdaniem żużlowej centrali, gospodarze po raz kolejny w tym sezonie "popełnili błędy w sztuce przygotowywania toru".

Do tej sprawy odniósł się ostatnio kierownik leszczyńskiej drużyny, Paweł Jąder wydając specjalne oświadczenie. - Jestem niezwykle zaskoczony treścią uzasadnienia Komisji, która stwierdza, iż organizator nie zgłaszał propozycji roszenia toru przed rozpoczęciem zawodów - napisał w nim Jąder. Innego zdania była jednak Spee-dway Ekstraliga.

Ona też w innej sytuacji ukarała Fogo Unię za "odchylenia od pionu bandy na prostych oraz wgłębienia w bandzie przy kratownicy znajdującej się obok startu", co przez niemal wszystkich kibiców w Polsce zostało potraktowane niczym kiepski żart.

To jednak sprawia, że coraz więcej osób związanych z leszczyńskim klubem ma zwyczajnie dość tego wszystkiego. Prezes Dworakowski już zapowiedział, że po tym sezonie zamierza zakończyć swoją przygodę z żużlem.

- Nie mogę sobie pozwolić na to, aby pracownicy mojej firmy pracowali tylko na spłacanie kar nakładanych na klub - mówił nie tak dawno. O zrezygnowaniu ze sponsorowania żużla myśli także Piotr Rusiecki z firmy Polcopper, która poważnie wspiera nie tylko klub z Leszna, ale także żużlowców z Ostrowa.

- Jeżeli to wszystko ma polegać na tym, że będziemy każdego roku płacili wysokie kary Speedway Ekstralidze, to nas taki sponsoring nie interesuje. Tutaj nie chodzi o to, że nie mamy pieniędzy. Stać nas na to, żeby finansować żużel. Nie zgadzamy się jednak na takie postępowanie władz Speedway Ekstraligi... Nie boję się powiedzieć, że te kary, to prywatna zemsta osób, które w tej chwili zarządzają polskim żużlem. Zemsta za niepowodzenia pewnych osób związanych z żużlem w poprzednim sezonie - stwierdził Rusiecki w wywiadzie udzielonym portalowi "Sportowe Fakty".

Podobnego zdania jest więcej osób. Poseł Łukasz Borowiak otwarcie mówi nawet o tym, że w żużlowych władzach jest gru-pa osób, której zależy na tym, aby Unia została zdegradowana do niższej ligi. Na pocieszenie można tylko powiedzieć, że nic nie trwa wiecznie i obecne, coraz częściej krytykowane przez kibiców, władze Speedway Eks-traligi w końcu przejdą do historii. A Unia ma już 75 lat i jest w całkiem niezłej kondycji. Jak na najbardziej utytułowany klub w Polsce zresztą przystało.