Rekiny tworzą zresztą niezłą ekipę, ponieważ oprócz Balińskiego mają tam jeździć także dwaj inni byli zawodnicy Unii, czyli Troy Batchelor oraz Sebastian Ułamek. A do tego są tam jeszcze młodzi i zdolni Kacper Woryna oraz Vaclav Milik.
- I jestem pewien, że Damian w tym towarzystwie świetnie się odnajdzie. Mimo 37 lat na karku przed nim jeszcze kilka sezonów jazdy na wysokim poziomie. Ostatnio może nie wszystko temu zawodnikowi wychodziło, ale to w dużej mierze efekt jego problemów sprzętowych. Te wiecznie trwać jednak nie będą. Baliński, to nadal bardzo dobry zawodnik. Jestem przekonany, że sobie poradzi w nowym klubie i nowej lidze - przekonuje trener Roman Jankowski. Jego oraz Balińskiego sporo łączy, ponieważ obaj przez zdecydowaną większość kariery bronili barw leszczyńskiego zespołu.
- Tacy żużlowcy, to już wymierający gatunek. Balińskiego można chyba nawet nazwać ostatnim Mohikaninem, bo nie ma już zawodników, którzy by przez tyle lat byli wierni swoim macierzystym klubom. W tym przypadku można jeszcze wspomnieć o Adrianie Miedzińskim z Torunia, ale on jest jeszcze stosunkowo młodym zawodnikiem i nie wiadomo, jak jego kariera w następnych latach się potoczy - twierdzi Paweł Ruszkiewicz, komentator telewizyjny i ekspert żużlowy "Głosu Wielkopolskiego".
Jego zdaniem to, że Baliński zmienił barwy klubowe i przenosi się do Nice PLŻ, nie jest żadną ujmą. - Sport jest brutalny. Trudno przez cały czas utrzymywać najwyższy poziom. Czekanie na swoją szansę i rywalizowanie na treningach z dużo młodszymi kolegami z zespołu o miejsce w składzie, nie jest komfortową sytuacją. Czasami lepiej spróbować swoich sił w innym zespole i z klasą zakończyć karierę. A jestem przekonany, że Baliński nie zapomniał, jak się jeździ na żużlu. ROW będzie miał z tego zawodnika sporo pożytku - dodaje Ruszkiewicz.
Kibicom, i to nie tylko tym z Leszna, żal jednak, że wraz z odejściem Balińskiego z Unii kończy się pewna epoka w polskim żużlu. - Tak to już w sporcie bywa. Baliński nie jest pierwszym zawodnikiem, który pod koniec swojej kariery postanowił przenieść się do niższej ligi. W przeszłości podobnie postąpili Roman Jankowski, Zenon Kasprzak czy Andrzej Huszcza. A każdy z nich jest ikoną klubów odpowiednio z Leszna oraz Zielonej Góry - przypomina nasz ekspert.
Baliński, mimo transferu do Rybnika, przez zdecydowaną większość fanów czarnego sportu i tak pewnie będzie kojarzony z Unią. To przecież ewenement, aby tak długo jeździć w jednym zespole. - Zwłaszcza w Polsce, gdzie już od dłuższego czasu czołowi zawodnicy bardzo często zmieniają pracodawców. Mam wrażenie, że w Anglii jest nieco większe przywiązanie do barw klubowych. Ostatnio 10-lecie startów w Wolverhampoton obchodził Fredrik Lindgren, a Joonas Kylmaekorpi miał podobny jubileusz w Eastbourne - mówi Ruszkiewicz.
W Polsce mało jest liderów, którzy przez długi czas jeździliby w jednym zespole. Wyjątkiem był Leigh Adams, który szybko stał się Bykiem z prawdziwego zdarzenia. Leszno jest zresztą pod tym względem wyjątkowe, bo w historii Unii jest spora grupa zawodników, którzy przez lata byli wierni biało--niebieskim barwom. Większość z nich, to dzisiaj prawdziwe legendy i ikony tego klubu. Można chyba zaryzykować twierdzenie, że Baliński już teraz, mimo że przed nim jeszcze kilka lat ścigania, ma już swoje miejsce w tym elitarnym gronie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?