Na rynku transferowym jest Pan ponoć jednym z najbardziej rozchwytywanych polskich żużlowców. To prawda?
Robert Miśkowiak: Nie sądzę, aby zamieszanie wokół mojej osoby było aż tak wielkie. To taki okres, że kluby dzwonią, pytają o różne sprawy i sondują, kto, gdzie ewentualnie mógłby trafić. Ja również otrzymuję takie pytania, ale na razie jest za wcześnie, aby mówić o konkretach. Pewne jest tylko to, że w przyszłym roku... gdzieś będę jeździł.
W ekstralidze? Jako najlepszy żużlowiec I ligi pewnie wysoko zawiesza Pan sobie poprzeczkę.
Robert Miśkowiak:Zakończony właśnie sezon był bardzo dobry w moim wykonaniu i to rzeczywiście mobilizuje mnie do stawiania sobie kolejnych wyzwań. Życie nauczyło mnie już jednak, aby z pokorą podchodzić do tego typu spraw. W tej chwili jest zbyt wcześnie, aby składać takie deklaracje.
Pochodzi Pan z Rawicza, a startował w klubach z Piły, Leszna, Ostrowa i Poznania. Do Wielkopolski więc Pana ciągnie. Czyżby zatem teraz przyszła pora na Gniezno? Sporo się na ten temat mówi.
Robert Miśkowiak:Nie ukrywam, że w Gnieźnie jest bardzo fajny klimat dla żużla. Mecze ogląda tam bardzo dużo kibiców, a to także ma spore znaczenie dla nas zawodników. Co do informacji o moich ewentualnych występach w Starcie, to ich ani nie potwierdzam, ani im też nie zaprzeczam. Różnie to przecież może być. Do rozpoczęcia okresu transferowego pozostało jeszcze trochę czasu i wiele się może wydarzyć. Dużo więcej wszyscy będziemy wiedzieli po 1 grudnia i po tym, jak już poznamy ostateczny kształt regulaminu na przyszły sezon.
Pan ze swoją znakomitą średnią 2,37 pkt. na bieg będzie miał wysoki KSM. To może być problem w poszukiwaniach nowego klubu. Pana zdaniem ograniczenia regulaminowe są w żużlu potrzebne?
Robert Miśkowiak:Mimo wszystko chyba tak, bo przez to poziom drużyn jest w miarę wyrównany. To, że mam wysoką średnią, ma swoje plusy i minusy. Do tych drugich zaliczyłbym to, że nie wszystkie kluby będą potrzebowały zawodnika z tak wysokim KSM. Na razie jednak nie znamy regulaminu, więc nie ma co się nad tym tematem rozwodzić.
Przed rokiem długo Pan zwlekał z podpisaniem kontraktu. Tym razem będzie podobnie?
Robert Miśkowiak:Nauczony tym doświadczeniem, chciałbym wcześniej poszukać sobie klubu. Tak by w miarę szybko wiedzieć, na czym stoję i ze spokojem przygotowywać się do sezonu.
Ten poprzedni był znakomity w Pana wykonaniu...
Robert Miśkowiak:Najbardziej jestem zadowolony ze swoich wyników osiągniętych w lidze, w barwach KMŻ Lublin. To przecież tam są największe emocje i tam też zarabiamy największe pieniądze. Indywidualnie też było nieźle, bo zdobyłem srebrny medal na mistrzostwach Europy. Nie wszystkie plany udało się jednak zrealizować. Nie wyszedł mi na przykład start w indywidualnych mistrzostwach Polski. W tych zawodach liczyłem na znacznie więcej. Teraz jednak przede mną kolejne wyzwania, choć na razie wolałbym ich nie zdradzać.
W przyszłym roku znowu będzie Pan godził starty w naszej lidze z występami w Anglii?
Robert Miśkowiak:Chciałbym, ponieważ nie ukrywam, że czuję się tam bardzo dobrze. Jazda w tamtejszej lidze jest mi potrzebna. Dzięki niej regularnie startuję. Nie sprawia mi też ona większych problemów, ponieważ wszystko mam dobrze zorganizowane pod względem logistycznym. Mam też podpisany kontrakt z duńskim Holstebro.
A co z wakacjami?
Robert Miśkowiak:Jeszcze ich nie miałem. Dopiero nie tak dawno zakończyłem sezon i prawdę mówiąc, jeszcze nie ochłonąłem po tym wszystkim. O tygodniowym wypadzie chyba jednak pomyślę. Po to, by od grudnia z nowymi siłami rozpocząć przygotowania do nowego sezonu.
Rozmawiał: Tomasz Sikorski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?