Jak zaczęła się Pana przygoda z tańcem?
Jarosław Janikowski, tancerz Teatru Studio Buffo: Moje początki to szkoła sportowa w Ostrowie Wielkopolskim. Chodziłem tam na zajęcia taneczne grupy „Stokrotki” prowadzonej przez moją mamę. To ona zaszczepiła we mnie tę artystyczną iskrę. Uważała, że sprawdzam się na scenie i warto, żebym wybrał się do szkoły artystycznej. Pewnego dnia przyniosła mi ulotki takich szkół, wśród nich była też informacja o Szkole Baletowej z Poznania.
Jak wspomina Pan okres uczęszczania do Szkoły Baletowej w Poznaniu?
Jarosław Janikowski: Atmosfera w szkole była wspaniała, wszyscy się tam doskonale znali. Nie wyobrażam sobie lepszej szkoły. Piękne dziewczyny, wspaniali profesorowie – czego chcieć więcej?
Ale później zajął się Pan tańcem estradowym?
Dokonałem wyboru tej formy, ponieważ miałem bardziej sportowe przygotowanie ciała i lepiej odnajdowałem się w stylistyce modern dance czy stepu. Zresztą zawsze byłem zafascynowany Fredem Astairem czy Genem Kellym.
A jak trafił Pan do obsady musicalu „Metro”?
Po skończeniu szkoły pojechałem na wakacje do Niemiec. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie mama z informacją o naborze do drugiego składu „Metra”. Stwierdziłem wtedy, że muszę wracać. I tak autostopem, a dokładnie 11 samochodami, wróciłem do kraju. Na miejscu okazało się, że były to ostatnie eliminacje do drugiego składu musicalu. Na szczęście Janusz Józefowicz przyjął mnie i próby zacząłem od razu.
Jak przebiegały przygotowania?
Przygotowania drugiego składu musicalu „Metro” trwały 2 miesiące i odbywały się w Ojcówku. Po tym czasie Janusz Józefowicz przyszedł na eliminacje. Zakomunikował mi i mojej partnerce, że przechodzimy do pierwszego zespołu „Metra”, który występował wtedy na Broadwayu. Ostatecznie, na zastępstwo, wziąłem udział w kilku spektaklach w Stanach i wróciłem do Ojcówka.
Po występie na Broadwayu zmienił Pan taneczny klimat o 180 stopni. Jak trafił Pan do Mazowsza?
Namówiła mnie do tego Klaudia Carlos, której pomagałem zdobyć dyplom w szkole baletowej. Zaproponowała, żebym przyszedł do Mazowsza i został solistą. Akurat zespół wybierał się do Japonii, więc nie zastanawiałem się długo. Ruszyłem do Otrębus i w ten sposób przeżyłem wspaniałą przygodę. Tym bardziej, że były to moim zdaniem dwa ostatnie, najlepsze lata Mazowsza.
Później opuścił Pan ojczyznę i ruszył na podbój świata. Jak wyglądała Pana przygoda za granicą?
Najpierw było znów Buffo, gdzie znalazłem się w drugiej obsadzie spektaklu „Do grającej szafy grosik wrzuć”. Później otrzymałem interesującą propozycję kontraktu zagranicznego i z niej skorzystałem. Miałem wyjechać na 5 miesięcy, a ostatecznie mój kontrakt trwał 7 lat. Podczas tej przygody współpracowałem z tancerzami z Irlandii czy Stanów Zjednoczonych. To było bezcenne i rozwijające doświadczenie.
A czym obecnie Pan się zajmuje?
Otworzyłem niedawno firmę i przygotowuję koncerty z klasycznymi przebojami. Jeden z nich odbył się w tym roku w Ostrowie Wielkopolskim z okazji Dnia Matki. Właśnie tego typu inicjatywom chcę poświęcić swoje serce.
Domyślam się jednak, że i tak nie wyobraża Pan sobie życia bez tańca?
Zdecydowanie, nie wyobrażam sobie! Próbowałem angażować się w różne działania, ale ciągle brakuje mi tej ekscytacji związanej z tańcem i występowaniem na scenie.
ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?