15 lat za śmierć konkubiny. "Nie chciałem, by do tego doszło"

- Bóg mi świadkiem, że nie chciałem, by do tego doszło - mówił podczas procesu przed poznańskim Sądem Okręgowym. Płakał. - Mieliśmy wspólne plany, Sylwia mówiła o małżeństwie, chcieliśmy kupić jej skuter... Przepraszam z całego serca. Nie chciałem tego zrobić.

W sierpniowy weekend wybrał się w odwiedziny do rodziców w podpoznańskich Złotnikach. Towarzyszyła mu 37-letnia Sylwia P., Rafał S. - kolega z pracy oraz starszy pan, którym opiekował się w zamian za mieszkanie w Poznaniu. Przez kilka dni wypili dwie skrzynki piwa i kilka butelek wódki.

Jak tłumaczył Tomasz K. , kilkakrotnie uderzył kobietę w głowę, bo ukradła pieniądze z kredytu na remont mieszkania. Nie przyznał się, że ją kopał. Tłumaczył, że była tak posiniaczona, bo miała "delikatne ciało" i wystarczało, żeby się o coś otarła lub przypadkiem uderzyła... Sylwia P. zmarła z powodu ciężkich obrażeń głowy.

Rafał S. powiedział jednak - gdy na jego prośbę wyprowadzono oskarżonego z sali - że, słysząc odgłosy bicia wszedł do pokoju i zobaczył, jak Tomasz K. kopie leżącą kobietę. Próbował go powstrzymać, podobnie jak drugi świadek. Tomasz K. uderzył jednego i drugiego. Obaj bali się wielokrotnie karanego mężczyzny...

Majowy wyrok sądu pierwszej instancji zaskarżył prokurator, który domagał się surowszej kary i obrońca, który przekonywał, że Tomasz K. nie chciał zabić i powinien być ukarany tylko za spowodowanie śmiertelnych obrażeń ciała. Jednak Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok w mocy.