Najpierw ustalanie dziennego harmonogramu, a później cały dzień przemieszczania się po mieście. Wszystko po to, by jak najlepiej zobrazować to, co dzieje się w Poznaniu. Fotoreporterom żaden temat nie jest straszny.
Dziś dział foto „Głosu Wielkopolskiego” to sześciu mężczyzn: Grzegorz Dembiński, Piotr Jasiczek, Waldemar Wylegalski, Łukasz Gdak, Adrian Wykrota i Paweł Matysiak. Każdy z nich ma swoje specjalizacje i zainteresowania.
- Piotr to doświadczony i sprawny fotoreporter, który stał się fotoedytorem. Zna wszystkie tajniki systemów i baz zdjęć. Jego doświadczenie jest niezwykle cenne. Waldemar ma najdłuższy staż pracy, jego atutem na pewno jest wszechstronność. Tak jak w przypadku Pawła, którego znamy na razie najkrócej. Łukasz i Adrian mają działki, które wychodzą im najlepiej - pierwszy to mistrz fotografii miejskiej, robi coś z niczego i wystarczy mu jedno ujęcie. Z kolei Adrian lubi opowiadać zdjęciami całe historie - wymienia Grzegorz Dembiński, szef działu. On sam za swój atut również uważa wszechstronność, ale także to, że przez pierwszą dekadę pracy w mediach sam pisał teksty.
- Teraz to procentuje. Wiem, czego potrzebować będzie gazeta i przede wszystkim dziennikarz, do którego tekstu robię zdjęcia - wyjaśnia Grzegorz Dembiński.
To jak fotografie trafiają do redakcji, a finalnie do gazety, tłumaczy nam Piotr Jasiczek. Dla „Głosu”, a wcześniej „Gazety Poznańskiej”, pracuje już od 13 lat. W tym czasie przeszedł drogę od fotoreportera do fotoedytora.
- Technologia bardzo się rozwinęła, więc teraz fotoreporterzy mają w aparatach karty, dzięki którym przesyłają zdjęcia przez telefon lub laptopa od razu do redakcji - mówi Piotr Jasiczek.
Później każdą fotografię należy opisać. Wszystko trafia do wspólnej, uszeregowanej chronologicznie bazy. Ta poznańska poszerzyła się w ubiegłym roku o 66 tysięcy zdjęć!
- Zdjęcie do każdego tematu jest wykorzystane chociaż raz. Zdarza się, że wiele z nich pasuje jednak do różnych artykułów i w gazecie pojawiają się wielokrotnie - zdradza P. Jasiczek.
Po wybraniu odpowiedniego zdjęcia trafia ono na stronę gazety jako ilustracja artykułu. Jeżeli fotografia jest dobrej jakości, nie wprowadza się w niej poprawek, a tylko kadruje i wstawia.
- Samo przygotowanie zdjęć do druku odbywa się w Sosnowcu. To tam koloryści kontrastują i nasycają kolorami zdjęcia, tak by nadawały się do gazety - tłumaczy Piotr Jasiczek.
Jeżeli efekty pracy kolorystów zostaną zaakceptowane, to ilustracja jest już gotowa do wydrukowania w kolejnym numerze. - Kiedyś zdjęcia wywoływało się w redakcyjnej ciemni, później skanowało, a następnie trafiało ono do gazety. Teraz wysyłamy je z miejsca zdarzenia, a fotografię możemy opublikować w kilkanaście minut po jej zrobieniu. Zmieniło się właściwie wszystko - zauważa Waldemar Wylegalski, fotoreporter z najdłuższym obecnie, ponaddwudziestoletnim, stażem.
Elementem charakterystycznym każdego fotoreportera, oprócz aparatu, jest oczywiście jego torba. O tym, co się tam znajduje, opowiada nam Ł. Gdak: - Zawsze mam tam dwa obiektywy na różne okazje i lampę błyskową. Z oryginalnych rzeczy w mojej torbie nigdy nie może zabraknąć niewielkiej butelki coli...
Co jest najważniejszą cechą dobrego fotografa prasowego? - Wszechstronność - wątpliwości nie ma Grzegorz Dembiński. Rozpiętość tematów jest bowiem ogromna, a do każdego z nich trzeba zrobić chociaż to jedno, perfekcyjne ujęcie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?