Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Komorowski: Żeby miłość nie była dramatem

Karolina Koziolek
Andrzej Komorowski: Żeby miłość nie była dramatem
Andrzej Komorowski: Żeby miłość nie była dramatem Bruno Frydrych
O tym, dlaczego warto okazywać sobie uczucia, czy istnieje recepta na idealny związek i czy jest sens szukać drugiej połówki jabłka, mówi Andrzej Komorowski, psycholog rodzinny i seksuolog.

Często, patrząc na dwoje ludzi, mówimy: To taka idealna para. Czy idealne związki w ogóle istnieją?
Och, tak. I na dodatek jest ich wiele. Ale tylko w mitologii. Idealną parą byli na przykład Adam i Ewa - ich związek był takim mitem założycielskim, na którym oparte zostały późniejsze, antyczne wyobrażenia sielankowo-romantyczne i średniowieczne rycerskie pieśni: "Tristan i Izolda", "Orfeusz i Eurydyka", potem "Romeo i Julia"... Wniosek? Ludzie od zawsze dążyli do tego mitycznego, cudownego, niespełnialnego ideału, szukali idealnej miłości, idealnego partnera, idealnego życia.

W jaki sposób?
Według legend podobno średniowieczni rycerze urządzali pojedynki z trubadurami na pieśni, pod oknami kobiecej alkowy, aby rozbudzić w niewieście uczucie. Współcześnie także wzorujemy się na mitach, tylko zamiast ze średniowiecznej pieśni, uczucia wylewają się z kolorowych magazynów o życiu celebrytów oraz z przeróżnych poradników na ogólny temat - jak żyć?

Tęsknimy za tym, czego nie ma, więc bierzemy do ręki poradnik i chcemy się z niego dowiedzieć: Jak kochać? Jak funkcjonować w związku, żeby wycisnąć z niego jak najwięcej? Tylko że to ułuda. Idealne związki nie istnieją. Ludzie nie bywają idealni. Nawet Bóg zesłał na ziemię swojego boskiego Syna, a zarazem człowieka, który też potrafił okazywać gniew, zwątpienie i lęk, ale przede wszystkim, również jak człowiek, wiarę. Tak więc cóż dopiero mówić o nas, śmiertelnikach...

Może jednak jest jakiś sposób, żeby zbliżyć się do ideału?
Rozczaruję panią, niestety i w tym przypadku muszę zaprzeczyć. Nie ma żadnych sposobów, cudownych recept, gotowych wytrychów, które miałyby zdjąć z naszych barków myślenie i odpowiedzialność za własne szczęśliwe życie. Człowiek jest tylko człowiekiem. Ideały nie istnieją, chyba że w wyobraźni chorego lub naiwnego umysłu. Dlatego kompletnie nie warto skupiać się na punkcie osiągania jakiejś mitycznej doskonałości, tylko trzeba odpowiedzieć sobie na pytania: Z czym jest nam dobrze w życiu? Czego potrzebujemy i oczekujemy od partnera, a czego on od nas? A potem powinniśmy o tym głośno i spokojnie rozmawiać. To, w przeciwieństwie do naiwnej wiary w ideały, ma szansę przynieść wymierny skutek.

Często jednak, szczególnie na początku znajomości, jesteśmy przekonani o tym, że oto właśnie znaleźliśmy nasz ideał.
Tak, to efekt działania tzw. chemii miłosnej, czyli syndromu ostrego zakochania. Pod wpływem bliskości drugiej osoby wybucha w naszym organizmie bomba fenyloetyloaminy. To nic innego jak reakcja aminokwasów i hormonów, które wspólnie tworzą związek chemiczny odpowiedzialny między innymi za nasze gruntowne przekonanie co do wyjątkowości drugiej osoby.

Co dzieje się potem?
Po około półtora roku hormonalny "haj" zaczyna opuszczać nasz organizm i wtedy z koktajlu namiętności, zakochania oraz nieodłącznej przyjaźni i czułości dopiero rodzi się miłość. To nieprawda, że miłość pojawia się na początku, jak sądzi wiele osób. W zasadzie jest ona produktem końcowym. Ania z Zielonego Wzgórza uważała, że kocha Gilberta od pierwszego wejrzenia, ale przecież w końcu zaczęła się na niego złościć. Ich także dopadła proza życia, ale dzięki miłości pozostała mu wierna nawet po jego śmierci.

Wierność jest nieodłącznym elementem miłości?
Nie, miłość podświadomie nie wyklucza zdrady. Co nie oznacza, że świadomie w założeniach ją dopuszcza. Zdecydowana większość osób zapytana o to, czy wraz ze zdradą zakończy swój związek, odpowiada twierdząco, ale rzeczywistość pokazuje, że wcale nie zdarza się to tak często, jak nam się wydaje. Szczególnie gdy zdradza mężczyzna, bo w jego wypadku ocena społeczna takiego czynu jest o wiele łagodniejsza niż w przypadku kobiet. A przecież ileż razy jest tak, że partnerzy oboje zdradzają się w związku, a mimo to nadal w nim trwają, bo są bardzo do siebie przywiązani. I tu znowu przykład z historii: Otton von Bismarck w swoim - uchodzącym za idealne - małżeństwie z Joanną Putkamer nie ustrzegł się kilku romansów. Joanna to tolerowała, choć skrycie zwalczała swe konkurentki. W życiu publicznym, które jest pewnym odbiciem życia ludzi w ogóle, zawsze dochodziło do skandali.

Dlaczego zatem zdradzamy?
Bo każdy z nas ma swoje marzenia, wizje, wyobrażenia, które wydają nam się niemożliwe do spełnienia w dotychczasowym, często długo trwającym związku i szuka ich spełnienia na zewnątrz, bo wydaje nam się, że wszędzie indziej trawa jest bardziej zielona. Dlatego też wiele osób nie wytrzymuje presji wierności do końca życia. Tylko że jedni odchodzą, a drudzy zostają. Zdecydowana większość zresztą, choćby mentalnie, wraca do swojej pierwszej miłości nawet po kilku małżeństwach.

A to ciekawe - skąd w nas taka chęć powrotu do początku?
No, może właśnie stąd, że chcemy zacząć znowu wszystko od nowa albo po prostu to taki zwierzęcy atawizm oparty na hierarchii, że pierwsza partnerka jest najważniejsza.

Kolejny raz zatem powróci w tej rozmowie słowo "ideał" - magia pierwszej miłości, która często do końca życia wydaje nam się wyjątkowa.

Może warto dodać nieco magii naszym obecnym związkom, celebrować rocznice, obchodzić święta związane z miłością?
Od lat modne są w Polsce walentynki. One wzięły się z pewnej skandynawskiej legendy. Otóż w jeden dzień w roku kobiety mogły odwiedzać w więzieniu bliskich im mężczyzn. Na co dzień nie było to możliwe. To był dzień radości, w którym kobiety, a raczej dziewczyny, zanosiły do więzień kosze z jedzeniem dla swoich wybranków, braci i ojców. Aby rozeznać się w ciemnych korytarzach więziennych, wpinały w wianki umieszczone na głowie małe światełka. Ten symboliczny skandynawski rytuał został następnie przeniesiony do Stanów Zjednoczonych i tam się skomercjonalizował, przez co ludzkość zaczęła na tym punkcie trochę wariować. Współcześnie mężczyźni stresują się, że nie podołają zadaniu idealnej organizacji tego dnia, a kobiety smucą się, że nie wygląda to tak, jakby sobie tego życzyły. Jeśli jednak powrócić do tego pierwotnego zamierzenia - czyli po prostu bycia dla siebie dobrym i życzliwym i okazywania sobie nawzajem, nie tylko pomiędzy partnerami w związku, ale też w rodzinie i między przyjaciółmi dobrych uczuć - to nie mam nic przeciwko. Warto jednak pamiętać, że jeden dzień w roku nie załatwi regularnego dbania o związek - troski o siebie nawzajem, okazywania uczuć i czułości.

Co sprawia, że ludzie tworzą satysfakcjonujący związek?
Przede wszystkim przyjaźń. Jak powiedział filozof profesor Tadeusz Kotarbiński: - Miłość bez przyjaźni jest początkiem bolesnego dramatu. I tak jest w istocie.

Jeden z moich pacjentów opowiadał mi, jak to wzbudził konsternację w domu swoich teściów, kiedy powiedział, że zwyczajnie lubi swoją żonę. Teściowie zdezorientowani pytają: - Ale ty przecież ją kochasz? Odpowiedział: - Tak, kocham, ale też lubię. I to jest sedno sprawy. Bez przyjaźni i zwykłej sympatii pomiędzy bliskimi sobie ludźmi cała reszta jest do niczego.

Jakie połączenia ludzkie najlepiej się sprawdzają? Dwie połówki jednego jabłka?
Nawet dwie połówki tej samej komórki, a co tu dopiero mówić o jabłkach, nie są do siebie absolutnie podobne i sobie równe. Ot, po prostu jedna bywa większa od drugiej. Jednak w odniesieniu do związków partnerskich ani zbytnio wyeksponowana teoria podobieństwa, ani przeciwności nie sprawdzają się bezwzględnie.

Tu dla trwałości związku istotne są zależności komplementarne, uzupełniające się, chociaż nie zawsze z tego powodu najszczęśliwsze. Upraszczając - takie w stylu kat i ofiara czy też on alkoholik, a ona uprzednio córka alkoholika. To jednak w tej warstwie dolegliwej. W potencjalnie szczęśliwej relacji partnerskiej są na przykład związki tak zwanych młodszych córeczek tatusia z o wiele starszymi mężczyznami czy najstarszych sióstr młodszych braci z młodszymi braćmi sióstr i wiele, wiele jeszcze innych konfiguracji, o których już nie sposób tu opowiedzieć.

Coraz więcej mówi się o alternatywnych do tradycyjnego związku formach współżycia pomiędzy ludźmi. Poliamoria, związki wieloosobowe albo osób tej samej płci. W końcu: samotność z wyboru. Może dotychczasowe rozumienie związku i sposoby jego budowania odchodzą do lamusa?
Czy wie pani, co nigdy nie odejdzie do lamusa? Potrzeba bycia wyjątkowym, kochanym, akceptowanym i ważnym dla tej jednej, jedynej osoby. A tego nie da człowiekowi żadna z form wymienionych przez panią form bliskości. To tylko takie krócej lub dłużej trwające środki zastępcze. Ludzie nie lubią być samotni, więc wymyślają ideologię na to, żeby to uczucie samotności przykryć.

A chęć posiadania kogoś bliskiego, miłości i ostatecznie chęć wiedzy, które dziecko jest moje, jest naturalna i biologiczna - i tego nic nie zastąpi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski