Decyzję o wyjeździe pani Anna podjęła 3 dni temu. Jak powiedziała nam wyjeżdżających jest sporo. Warto dodać, że w Łucku (obw. rówieński) poza wybuchami pierwszego dnia nie było poważniejszych sytuacji poza alarmami, które były ogłaszane.
– Jak wyjeżdżaliśmy, to tak trafiliśmy, że nie było dużo kolejek, bo puścili już pociągi. Wcześniej kolejki były po 30-50 kilometrów. Czekałam 12 godzin, ale to była już kolejka 2,5 kilometra. Po polskiej stronie nie było już utrudnień, tylko, że z dziećmi było ciężko. To było straszne, bo jak wyjechaliśmy z Łucka, to były takie „blokposty”. Dużo ludzi stało z karabinami. Były takie krzyże [zapory przeciwpancerne – red.] i góry piasku, że jakby co to można w każdej chwili zablokować drogi. Strasznie to wygląda – relacjonuje nam Anna Kuksa.
Czytaj też:
Pani Anna powiedziała nam, że jest pod wrażeniem pomocy, jaką udzielają Ukraińcom Polacy, a także tego, że sporo ludzi wróciło z Europy do Ukrainy walczyć. Na pytanie czy planuje zostać odparła:
- Nie wiem, nie mogę nic powiedzieć, bo nie wiem, co będzie na Ukrainie. Jak będzie jednak spokojnie, to wrócimy. Mieszkamy na wsi i mamy swój prywatny dom, ale sąsiedzi doglądają. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, bo nikt tego co teraz jest nie chce. Myślę, że będzie wszystko dobrze... – kończy pani Anna.
Warto wspomnieć, że pani Anna płynnie mówi po polsku, jest potomkinią Polaków z kartą stałego pobytu i Kartą Polaka.
Źródło: krotoszyn.naszemiasto.pl
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?