MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Anna Mucha o singlach i korporacjach [ROZMOWA]

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Anna Mucha w spektaklu "Single i remiksy"
Anna Mucha w spektaklu "Single i remiksy" Mateusz Bodio
Do czego mogą nas zmusić korporacje? To pytanie zadaje nie do końca satyryczna sztuka "Single i remiksy" w reżyserii Olafa Lubaszenki. O tym, jak balansować w życiu osobistym i pracy, z Anną Muchą rozmawia Marcin Kostaszuk

W Pani życiu był jeden ważny singiel…
Anna Mucha: - ?

"Prócz ciebie nic" Krzysztofa Kiljańskiego. Zagrała Pani w teledysku do tej piosenki, która stała się niespodziewanie największym hitem 2005 roku.
Anna Mucha: - Rzeczywiście, to był mój jedyny singiel, który się wybił. (śmiech) Robiliśmy to dla Kayah, dlatego się zgodziłam. Ale też dla wypromowania młodego twórcy.

Za sprawą tego singla Krzysztof Kiljański stał się bardzo rozpoznawalną postacią na muzycznej scenie. Nie było ciągu dalszego waszej współpracy?
Anna Mucha: - Nie mogę liczyć, żeby ktokolwiek, kto ma odrobinę słuchu muzycznego, zaprosił mnie na jakąkolwiek swoją płytę. (śmiech) Niemniej rzeczywiście to miłe, że można było dorzucić swoją cegiełkę, by ktoś został zauważony. A że zapracował na to i ma talent, to inna sprawa.

W sztuce "Single i remiksy" pojawia się kwestia, że singiel to najlepszy utwór z płyty. Proszę o Pani komentarz muzyczny… i pozamuzyczny.
Anna Mucha: - Muzyczne single to utwory, które są najbardziej promowane - dzięki nim kupujemy płyty, bo jest na nich to co już lubimy i znamy. Fajnie, że w tej chwili można kupować utwory osobno przez Internet czy komórkę.

Człowiek- singiel to wybryk natury i naszych czasów?
Anna Mucha: - Na wszystko jest czas.

Bo rodzimy się jako single?
Anna Mucha: - I umieramy. Bardzo lubiłam swoją samotność i swoje podróże w pojedynkę. Wybierając się w świat samodzielnie, zwraca się uwagę na więcej rzeczy i ludzi dookoła, na to co na zewnątrz. W parze czy w grupie człowiek zaczyna przejmować się głównie tym, czy innym jest dobrze - mnie przynajmniej taki mechanizm się włącza. Nie koncentruję się na tym co dzieje się dookoła, podróże są inne, uboższe. Z jednej strony zatem ceniłam sobie bycie singlem, ale z drugiej nie byłabym w licznych i szczęśliwych związkach, gdybym nie ceniła sobie życia w równowadze i momentów, gdy…

…ktoś stanie za mnie po bilet na samolot?
Anna Mucha: - Na przykład.

Pod tytułem sztuki "Single i remiksy", w której Panią zobaczymy, kryją się nie tylko muzyczne i osobiste konteksty, ale coś poważniejszego: na ile jesteśmy w stanie dopasować się nie tyle do drugiego człowieka, co do bezosobowej korporacji?
Anna Mucha: - Spektakl obnaża mechanizmy i zasady, do których musimy się dostosować, pracując w korporacjach. Mam wielu znajomych, którzy zamiennie używają sformułowań "u nas w firmie…" i "bo my…". Owszem, firma wypłaca co miesiąc pieniądze, ale przecież pozostaje wobec nich bezduszna.

Identyfikacja z firmą to dziś istotny czynnik oceny pracownika.
Anna Mucha: - W sztuce posunięto ją jeszcze dalej: w fikcyjnym wydawnictwie zostaje wprowadzony wymóg, żebyśmy wszyscy - pracujący w redakcji pisma "Singiel w wielkim mieście" - pozostawali singlami. To się na szczęście nie do końca udaje, ale wszyscy próbują się kamuflować i żyją w schizofrenicznej rzeczywistości.

Mam nadzieję, że żaden wydawca nie obejrzy tej sztuki zbyt gruntownie. A przynajmniej się nią nie zainspiruje…
Anna Mucha: - Ale to już się dzieje! Spójrzmy na preferencje w zatrudnianiu mężczyzn - nawet jeśli kobieta jest pracowita i ambitna, to przecież "zaraz zaciąży i odejdzie". Dlatego mogę sobie wyobrazić firmę, w której zatrudnia się tylko singli, by nie mieli pokusy szybkiego wyjścia do rodzinnego domu i dzięki temu chętniej będą zostawać po godzinach.

Miała Pani taki etap w życiu?
Anna Mucha: - Przypomina się moja sytuacja w Nowym Jorku, gdzie przez pierwsze miesiące nie znałam dosłownie nikogo. Byłam zupełnie sama i maksimum wolnego czasu spędzałam w szkole, do której chodziłam. Nie miałam poza tym nic do roboty, byłam singlem. Nie była to korporacja, ale przełożenie na tę sytuację jest jasne.

To była szkoła aktorska Lee Strasberga. Co Pani dała ta edukacja?
Anna Mucha: - Wyleczyła mnie ze wszystkich kompleksów, którymi w Polsce byłam i ciągle jestem tak chętnie karmiona.

To typowe dla Polski?
Anna Mucha: - Tak, bo jesteśmy zbyt mało dumni z tego co osiągnęliśmy. Za bardzo oglądamy się na innych, jak mają dobrze i dlaczego my tak nie mamy. W Stanach nauczyłam się koncentrować na pracy, być wdzięcznym za otrzymane szanse i je wykorzystywać. A przede wszystkim wykonywać swą pracę maksymalnie dobrze, niezależnie od tego czy gram misia na Krupówkach czy Joannę w spektaklu "Single i remiksy".

Weronika Książkiewicz gra budzącą grozę szefową. Pani postać ma być jej przeciwieństwem?
Anna Mucha: - W gruncie rzeczy to bardzo przyzwoita jednostka - inteligentna, błyskotliwa,

Przydały się jakieś osobiste, korporacyjne doświadczenia?
Anna Mucha: - W jakimś sensie można powiedzieć, że serial to też fabryka i korporacja.

Zwłaszcza, jeśli ciągnie się przez parę ładnych lat.
Anna Mucha: - Tak, ale jeśli mowa o "M jak miłość", to od razu muszę powiedzieć, że miałam komfortową sytuację. Gdy zaszłam w ciążę i urodziłam dziecko, producent serialu Tadeusz Lampka był jedną z pierwszych osób, które mnie zaprosiły mnie z powrotem na plan. Albo zatem jestem bardzo cennym pracownikiem w tej korporacji, albo jest to wyjątkowa korporacja.

Tak czy owak nie ma od nich ucieczki?
Anna Mucha: - Jesteśmy uwikłani na różne sposoby, chociażby za sprawą kredytów. Bohaterowie sztuki też mają ten problem, muszą zatem być w tej pracy, bo inaczej na zewnątrz "nie będą mieli życia". Ale i tak go nie mają, bo cały czas siedzą w pracy… Ich motto zawiera się w tekście jednego bohaterów: "jeszcze 37 lat i spłacimy kredyty".

A Pani ile rat zostało?
Anna Mucha: - Jeszcze trochę (śmiech).

Rozmawiałem z reżyserem Olafem Lubaszenką o jego aktualnej hierarchii wartości - ma poczucie, że po 20 latach harówki znów docenia głównie życie rodzinne, podobnie jak bohaterowie "Singli i remiksów". U Pani też sztuka splata się z życiem?
Anna Mucha: - Moja sytuacja prywatno-rodzinna jest taka, że… mój świat się ostatnio zmienił. Lubię tę zmianę, z przyjemnością ją obserwuję i doceniam. W końcu też mam przeszło 20 lat doświadczeń zawodowych za sobą.

Naprawdę?
Anna Mucha: - Wiem, że nie wyglądam. (śmiech) Przez ten czas miałam dużo szczęścia, ale też wiele poświęciłam pracy. Były lepsze i gorsze momenty, ale zaowocowały m.in. tym, że mam teraz komfort wyboru tylko tych propozycji, które mnie rozwijają.

Czy na to pracujemy całe lata? Na luksus odmawiania?
Anna Mucha: - Kocham swoją pracę, mogąc odmawiać. Chciałabym tak pokierować swoją karierę, żeby w momencie, gdy będę już starą, brzydką kobietą, zachować to poczucie niezależności i spełnienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski