W drużynie Kolejorza zabrakło wielu gwiazd. Trenerzy do minimum chcieli ograniczyć ryzyko kontuzji i dlatego ci, którzy grali, też nie walczyli tak jak w meczach o punkty.
Remes Cup Ekstra rozpoczął się emocjonująco. "Pierwsza piątka" Lecha w składzie Kotorowski, Kucharski, Wilk, Peszko i Reiss starała się od początku narzucić ostre tempo i szybko rozstrzygnąć losy meczu na swoją korzyść. Piłkarze Jagiellonii przetrwali bez straty bramki najtrudniejsze chwile i po paru minutach swoim kunsztem musiał wykazać się Krzysztof Kotorowski. Bramkarz Lecha w ekwilibrystyczny sposób bronił strzały Kojasevica, Arifovica i Grosickiego. W 4. minucie na boisku pojawił się nowy nabytek Kolejorza Haris Handzić. 19-letni, dysponujący świetnymi warunkami fizycznymi Bośniak, dwa razy potężnie uderzył z lewej nogi, ale nie udało mu się pokonać Rafała Gikiewicza. Dobrych okazji nie wykorzystali też Jakub Wilk oraz Piotr Reiss, który w 10. minucie, leżąc na sztucznej murawie, w stylu Gerda Muellera starał się pokonać bramkarza Jagi. Nie udało się.
Skuteczniejsi byli goście. Błyskawiczną kontrę wykończył Kojasević i Lech miał nieco ponad 120 sekund, by pozostać w grze o pierwsze miejsce. Podopieczni Marka Bajora (trener Franciszek Smuda leczył grypę) postawili wszystko na jedną kartę. Strzelali niemal z każdej pozycji. Gikiewicza udało się pokonać dopiero 9 sekund przed upływem regulaminowego czasu gry Sławomirowi Peszce. Pomocnik Lecha doprowadził do remisu uderzeniem z rzutu wolnego. Czyżby w Lechu objawił się nowy specjalista od stałych fragmentów gry? Bramka była bardzo efektowna.
Szanse Kolejorza na finał zmalały niemal do zera kilkanaście minut później, a dokładnie w połowie meczu... Jagiellonia - Korona Kielce. Białostocczanie w pewnym momencie prowadzili już nawet 3:0. Czy poznaniacy będą w stanie równie wysoko pokonać kielczan - zaczęli zastanawiać się kibice Kolejorza. Na szczęście problem szybko rozwiązali piłkarze Korony. Zabrali się ostro do pracy, strzelili dwa gole i przegrali ostatecznie zaledwie 2:3.
Pierwsze miejsce w grupie A gwarantowało więc Lechowi zwycięstwo różnicą dwóch bramek w ostatnim meczu z Koroną. Poznaniacy rozpoczęli koncertowo. Po 78 sekundach było już 2:0 po golach Jakuba Wilka i Piotra Reissa. Wydawało się, że pierwszoligowiec wyjedzie ze stolicy Wielkopolski z dużym workiem bramek. Tymczasem gospodarze chyba trochę zlekceważyli rywali i bardzo szybko stracili przewagę. Trzy kolejne bramki zdobyli kielczanie. Co prawda Wilkowi udało się doprowadzić do remisu 3:3, ale ostatnie słowo należało do gości. Lecha dobili Konon oraz Kiełb i ubiegłoroczni finaliści zamiast o zwycięstwo, zagrali o to, by nie zająć ostatniej lokaty.
- Szkoda, że koledzy źle dobrali buty, widać było, że ślizgają się na tej nawierzchni. Cóż, chyba za szybko okrzyknięto nas faworytami turnieju. Być może trzeba było zmobilizować trochę lepszy skład. A tak przyszło nam przeprosić kibiców za to, że ich zawiedliśmy - wyznał kapitan Lecha Piotr Reiss.
W grupie B bezkonkurencyjna była Arka. Gdynianie najpierw łatwo pokonali zespół Gwiazd Ligi, a potem Wartę. Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że ubiegłoroczni zwycięzcy grali w Arenie w dużo gorszym składzie niż poprzednio. Widać to było zwłaszcza w ostatnim spotkaniu z Wartą. "Zieloni" mieli zdecydowaną przewagę i mogli wygrać znacznie wyżej niż 3:1.
Stawką rewanżu za ubiegłoroczny finał było więc tylko piąte miejsce. Lechici chcieli zrehabilitować się przed swoimi fanami za poprzednie wpadki i urządzili sobie trening strzelecki, nie dbając o obronę. Skończyło się na efektownym 8:5, ale pozostał duży niedosyt, bo przed własną publicznością w tak świetnie zorganizowanym turnieju jak Remes Cup trzeba zaprezentować się dużo lepiej.
Po tym meczu kibice zaczęli opuszczać Arenę. Wygraną 3:2 Warty z Koroną w meczu o trzecie miejsce nagrodzono skromnymi brawami. Bohaterem "Zielonych" był Tomasz Magdziarz, który zwycięskiego gola strzelił na kilka sekund przed końcową syreną.
Finał był bez historii. Arka była lepsza w każdym elemencie. Mieliśmy też poznański akcent w tym meczu, bo gdynian na prowadzenie wyprowadził Zbigniew Zakrzewski. Najlepszym zawodnikiem Arki był jednak Bartosz Ława, który strzelił dwa gole Warcie i dwa razy trafił w pojedynku z Jagiellonią.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?