Organizatorom 26. Kaliskich Spotkań Teatralnych towarzyszyła nadzieja, że po raz kolejny staną się świętem aktorstwa - celebracją tego trudnego i wymagającego niezwykłych poświęceń zawodu.
Już w dniu inauguracji 56.KST te nadzieje zostały spełnione. Publiczność festiwalowa uczestniczyła bowiem w magicznym, godnym inauguracji święta sztuki aktorskiej wydarzeniu. W pokazie mistrzostwa najwyższej próby w sztuce aktorskiej i wokalnej w jednym - w koncercie Stanisławy Celińskiej z zespołem pod kierownictwem Macieja Muraszki.
Spotkanie z publicznością artystka zaczęła nieco sentymentalnie od wspomnień. 39 lat temu, jako młoda adeptka sztuki teatralnej, wystąpiła na 17. KST z zespołem Teatru na Woli. Grała rolę synowej w spektaklu „Wcześniak” Edwarda Redlińskiego, w reżyserii Janusza Zaorskiego, za którą otrzymała nagrodę główną. Celińska odwiedzała Kalisz jeszcze kilkakrotnie, zachwycając swym talentem aktorskim.
- To miasto kojarzy mi się z nazwą Kaliniec, bo przecież grałam Agnieszkę w „Nocach i dniach”, a tak Maria Dąbrowska nazywa to miasto w swojej książce. Dąbrowska stąd przecież pochodzi. Powieściowa Agnieszka z kolei to sama Maria Dąbrowska. Tak więc można powiedzieć, że niejako urodziłam się w Kaliszu - wyznała Stanisława Celińska, wzniecając tym samym gromkie oklaski i od razu nawiązując nić sympatii z widzami.
Choć obydwa debiuty artystki aktorski (1968) i wokalny (1969) przypadły niemal jednocześnie, to przez długie lata twórczość artystyczna Celińskiej - wokalistki pozostawała w cieniu aktorstwa. Przez bardzo długi czas w świadomości odbiorców kultury Celińska istniała, jako znakomita aktorka, mająca w swym dorobku artystycznym wiele wspaniałych kreacji teatralnych i filmowych, które zostały uhonorowane licznymi nagrodami.
Kilka lat temu Celińska narodziła się ponownie, jako wokalistka, co przypisuje się w znacznym stopniu Maciejowi Muraszce. Muzyk jest współautorem (z Marcinem Sosnowskim) „Atramentowej rumby”. Aktorka wróciła z nią na scenę amfiteatru opolskiego. Potem przyszła seria występów w całym kraju. Utwór ten zapoczątkował powstanie płyty o tytule „Atramentowa”.
Inauguracyjny koncert w kaliskim teatrze po raz kolejny przekonał, że Celińska osiągnęła mistrzostwo w skracaniu dystansu pomiędzy artystą a widzem. Śpiewając niskim, ciepłym głosem piosenki pełne emocji, refleksji, zadumy nad życiem, nad ludzkimi słabościami, które powinniśmy sobie wybaczać, zaprasza publiczność do współodczuwania tych doznań , porusza najczulsze struny ludzkiej duszy.
Znakomite literacko teksty utworów z płyty „Atramentowa” (wśród nich także teksty Stanisławy Celińskiej) układają się w poetycką opowieść o miłości, smutku rozstań niespełnieniach - doznaniach nieobcych każdemu z nas.
Celińska - wokalistka bywa porównywana do Cesarii Evory. Utwory wykonywane przez tę nieżyjącą już pieśniarkę były przesycone melancholią i nostalgią. U Celińskiej też jest smutek i melancholia, ale przebija przez nią nadzieja, siła do pokonywania życiowych klęsk, bo przecież - jak śpiewa - i trzeba wstać, i trzeba żyć. Mimo że jest kobietą po przejściach, Celińska emanuje optymizmem i radością życia, bo po burzy rozbłyska słońce. Śpiewa o naszej tęsknocie do tego, aby „iść słoneczną stroną ulicy”.
Płyta „Atramentowa” z tytułową „Atramentową rumbą” rodziła się - jak przyznała sama aktorka - przez 6 lat. Powstała ostatecznie w 2015 roku.
- Jest więc dzieckiem przenoszonym, ale jakże zdrowym - oceniła Celińska, rozbawiając publiczność.
W wyśpiewanych historiach nie zabrakło wątków osobistych. Zawiera je utwór, do którego słowa napisał Muniek Staszczyk zatytułowany - „Wielka słota” . To piosenka o niesłychanym ładunku emocjonalnym, odnosząca się do prywatnej, smutnej historii z życia aktorki. Wiele lat temu Stanisława Celińska przyznała otwarcie, że miała problem z alkoholem.
W trakcie kaliskiego koncertu przypomniała, że, biorąc do ręki tekst, zastanawiała się, czy zdoła go zaśpiewać, czy pozwoli jej na to ściśnięte gardło. Ostatecznie wykonała go po raz pierwszy w duecie z Muńkiem Staszczykiem. W Kaliszu wokalnie towarzyszył Celińskiej gitarzysta Kuba Frydrych.
To piosenka, w której prosi syna o wybaczenie.
- Bo picie wódy to nie jest dobra rzecz, ja sama dziś to wiem, ty też to w końcu wiesz. Syneczku, mój drogi przepraszam, nie mogłam inaczej, bo picie wódy to nie jest dobra rzecz... - śpiewa Celińska w utworze „Wielka Słota”,
Przy takich poruszających historiach łzy same cisną się do oczu. Artystka jednak nie byłaby sobą, gdyby przy okazji nie opowiedziała zabawnej historii o tym, jak wręczyła płytę z tym utworem warszawskiemu zaprzyjaźnionego taksówkarzowi. Miał ją puszczać pasażerom, ale najpierw przetestował utwór na sobie i nie był w stanie podzielić się wrażeniami z panią Stanisławą, bo rozpłakał się jak dziecko.
Wielu przezabawnych, wzruszających i pięknych wrażeń dostarczyła aktorka i towarzyszący jej zespół instrumentalny kaliskiej publiczności. A ta nagrodziła występ brawami na stojąco.
Na koniec Stanisława Celińska zaprosiła do kuluarów wszystkich, którzy chcieli z nią chwilkę pogawędzić, przytulić się, uściskać.
W niewielkim pokoiku za sceną teatru nagle charyzma Celińskiej gdzieś się ulotniła. Pozostała zwykła, miła kobieta, serdeczna wobec zwykłych ludzi, cierpliwie podpisująca płyty i pozująca do zdjęć.
Kolejka po autografy zdawała się nie mieć końca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?