- Najbardziej obawiam się naszych byłych zawodników, bo w meczach przeciwko swojej byłej drużynie zawsze chcą pokazać się z jak najlepszej strony - mówił przed pierwszym gwizdkiem sędziego trener Lecha Franciszek Smuda. Słowa "Franza" okazały się prorocze, bowiem Zając i Scherfchen dosłownie wychodzili z siebie, żeby pokonać poznański klub, w którym latem podziękowano im za usługi. Gola co prawda żaden z nich nie strzelił, ale obaj zaliczyli asysty przy trafieniach kolegów z Ruchu i poznali słodki smak zemsty.
Zając i Scherfchen nie ukrywali, że od początku sezonu czekali na mecz z Lechem.
- Kibicuję Lechowi, któremu należy się wreszcie w tym sezonie tytuł mistrzowski. Dziś jednak bardzo chciałem wygrać z moim byłym klubem. Poza kibicami Ruchu mało kto na nas stawiał, a tymczasem okazało się, że determinacją i walką potrafiliśmy zniwelować przewagę w piłkarskim potencjale Lecha - stwierdził Scherfchen pobudzając na boisku do walki chorzowskich piłkarzy.
Gospodarze prowadzenie objęli w 17. minucie. Po dośrodkowaniu Wojciecha Grzyba Marcin Zając z Marcinem Nowackim szybko wymienili piłkę, a akcję precyzyjnym strzałem w długi róg zakończył Tomasz Brzyski.
Druga bramka dla "niebieskich" padła kwadrans później po szybkiej kontrze. Piłkę z własnej połowy wyprowadził Scherfchen i widząc, że obrońcy Lecha skupili swoją uwagę na pędzącym do przodu prawą stroną z szybkością expressu Zającu podał ją na lewo do Nowackiego, a ten uderzył bez namysłu nie dając szans na skuteczną interwencję Krzysztofowi Kotorow-skiemu.
Poznaniacy jeszcze w I połowie przejęli inicjatywę i starali się odmienić losy spotkania. Osamotniony w ataku Lecha Robert Lewandowski był jednak pieczołowicie pilnowany, a uderzenia z dystansu Semira Stilicia były niecelne.
- Pierwsza połowa meczu niezbyt nam wyszła. Zagapiliśmy się dwa razy w pierwszej połowie i z tego wpadły dwie bramki. Trochę przysnęliśmy w tych momentach, choć przez większość spotkania to my byliśmy przy piłce. Stwarzaliśmy sobie sytuacje, strzelaliśmy z dystansu, kilka razy kotłowało się w polu karnym, ale gorzej było ze skutecznością - stwierdził pomocnik Lecha Rafał Murawski.
Po przerwie trener Smuda wpuszczał na murawę kolejnych napastników, ale ani doświadczony Piotr Reiss, ani zmęczony występami w reprezentacji Peru w eliminacjach mistrzostw świata Hernan Rengifo nie odmienili losów spotkania.
- Nie jestem rozczarowany naszą grą. Myślę, że gdyby arbiter lepiej wykonywał swoje obowiązki, to wynik byłby lepszy - powiedział Rengifo.
Najlepszą okazję do zdobycia gola miał w Lechu Rafał Murawski, ale z 12 m strzelił jednak obok słupka. Ruch mądrze się bronił, a kiedy tylko nadarzała się okazja - groźnie kontratakował. Motorem tych akcji był Zając. Po jego podaniu sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Ćwielong. - Dziś pokazaliśmy na co nas stać - dodał "Kicaj".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?