Państwo Tadeusz i Maria dbają o to, aby bocian, który mieszka z nimi właściwie na jednym podwórku, miał tutaj jak najlepiej i jak najbezpieczniej. Po raz pierwszy zimujący w gnieździe bocian pojawił się jesienią 2005 roku.
- Nie wiem, skąd przyleciała. Na pewno nie była z naszego gniazda. Próbowaliśmy ją złapać, co było bardzo trudne. W końcu weszła do rzeki i wtedy ta sztuka udała się sąsiadowi, który zaniósł ptaka do ówczesnego sołtysa Piotra Janiaka - wspomina Szmajdziński.
Pierwszą zimę bocianica spędziła właśnie w zagrodzie sołtysa.
- Została przede wszystkim z powodu uszkodzonego skrzydła. Żeby się podbić do lotu, musi mieć duży rozbieg - wyjaśnia Szmajdziński.
Uwolniony z sołtysiej zagrody w czerwcu bocian natychmiast przywędrował w okolice domu Szmajdzińskich, żeby zająć miejsce w gnieździe, kiedy opuściły je, zgodnie z bocianią naturą, poprzedni lokatorzy.
- W pierwszych latach, kiedy inne bociany odlatywały, ona odchodziła od gniazda, wędrowała po polach, łąkach i wracała dopiero, kiedy nadchodziły pierwsze przymrozki, więc ten instynkt migracyjny miała - dodaje Maria Szmajdzińska.
Pierwszą walkę o gniazdo, kiedy wrócili poprzedni lokatorzy, bocianica przegrała. Choć w gnieździe były już złożone jaja, których zimująca samica i jej partner pilnowały.
- Poprzedni lokatorzy przegonili tę parę w kwietniu. Do grudnia ich nie widzieliśmy. Przyszła dopiero wtedy, gdy zaczęły się przymrozki, ale z początku nie do gniazda, tylko dokładnie w to miejsce, w którym była karmiona - opowiada Szmajdziński.
Na wiosnę wrócił też samiec. Tym razem udało się złożyć jaja i dopilnować, aby inne bociany nie przejęły gniazda. Od tej pory gniazdo należało do zimującej samicy i jej młodych, które wykluwają się każdego roku i to, jako pierwsze w całej okolicy, bo gniazdo przygotowane jest przez już w marcu.
- W 2015 roku samiec, który do niej przylatywał zginął, ponieważ zahaczył się o druty. Sama wychowała młode do odlotu. W tym roku czekaliśmy na potwierdzenie tego, że bociany dobierają się w pary na całe życie. Czy będzie miała nowego partnera, czy nie. Tymczasem przyjęła nowego samca jak swojego, więc jest to mit - mówi właściciel bocianiego gniazda.
Mitem jest też to, że bociany jedzą żaby. Według opiekunów robią to w ostateczności.
- Najbardziej lubi myszy, bo, jak jej coś podrzucimy, to je zjada jako pierwsze. Ale my karmimy ją drobiową wątróbką albo porcjami rosołowymi. Dziennie zjada około 200 gramów surowego mięsa. Sama łowi ryby, dżdżownice albo krety. Czasami przejezdni próbują bociana dokarmiać chlebem albo ziarnami, ale takiej żywności nawet nie tknie - mówi pani Maria.
Bocian i państwo Szmajdzińscy wyznaczają sobie rytm dnia. Jedzenie bocian musi dostać do godziny 10, potem wędruje po polach, a na gniazdo wraca około godziny 15. Każde wejście do gniazda oznajmia radosnym klekotem.
Bocian informuje też rodzinę Szmajdzińskich o nadchodzących zjawiskach atmosferycznych. Kiedy zbliżają się wichury lub oblodzenie, bocian opuszcza gniazdo, nocuje na polach w bezpiecznej odległości od drzew.
Gdy ma się zepsuć pogoda, bocianica je na zapas, a więc częściej niż raz w ciągu dnia. Zwykle prosi o jedzenie podchodząc bliżej zabudowań.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?