Byki na zgrupowaniu w górach. Są wszyscy poza Pedersenem

Wybór ośrodka w Świeradowie-Zdroju na miejsce obozu nie jest przypadkowy. - Doskonale znam tamtejszy obiekt, ponieważ kilka razy odwiedzałem go, będąc jeszcze trenerem Sparty Wrocław. Wiedziałem więc, czego możemy się spodziewać. Dla mnie i dla zawodników najważniejsze jest to, że na miejscu mamy salę i nigdzie nie musimy dojeżdżać. Do tego mamy jeszcze do dyspozycji siłownię oraz całą odnowę biologiczną z basenem na czele. Zostaniemy tutaj do 8 lutego - mówi menedżer Piotr Baron.

W trakcie obozu zawodnicy trenują dwa razy dziennie. - To są solidne i ciężkie zajęcia. Nie brakuje również ćwiczeń w terenie. Sporo jeździmy na nartach. Wszyscy dostają nieźle w kość, ale nie widzę, żeby ktoś narzekał. Bo też wszyscy dokładnie wiedzą, po co tutaj przyjechaliśmy. Takie zgrupowania są także świetną okazją do integracji. Wprawdzie chłopacy dobrze się znają, ale wspólny, kilkudniowy pobyt w jednym miejscu pozwala nawiązać jeszcze lepszy kontakt ze sobą. Z tego, co widzę, w wolnym czasie wszyscy dobrze się bawią. Najchętniej okupowanym miejscem w hotelu jest chyba stół do tenisa stołowego - dodaje szkoleniowiec Fogo Unii.

W Świeradowie-Zdroju pojawili się m.in. Emil Sajfutdinow oraz Peter Kildemand. Ten drugi na każdym kroku zapewniał, że mimo operacji kolana, jakiej poddał się kilka miesięcy temu, będzie w stu procentach przygotowany do sezonu. - Moja rehabilitacja przebiega zgodnie z planem. Z dnia na dzień czuję się lepiej - twierdzi Kildemand, który brał udział w zajęciach w hali. Takich problemów nie ma Sajfutdinow. - Z moim zdrowiem wszystko jest w porządku. Jak co roku mam indywidualny tok przygotowań i ten obóz jest dla mnie tylko jego uzupełnieniem. Jestem już doświadczonym zawodnikiem i doskonale wiem, co muszę zrobić, żeby być w odpowiedniej formie - mówi Sajfutdi-now, który w tym roku starty w lidze będzie łączył z występami w cyklu Grand Prix.

W Świeradowie-Zdroju są też wszyscy krajowi zawodnicy Fo-go Unii. Ci najmłodsi przeszli tradycyjny chrzest. W góry nie dojechał tylko Nicki Pedersen. - Nie chcieliśmy burzyć jego cyklu treningowego, który w tej chwili jest w kulminacyjnym punkcie - wyjaśnia menedżer Byków. Te przygotowania, mieszkającego na co dzień w Monaco Duńczyka, są jednak dość nietypowe. - Po wyleczeniu kontuzji starałem się trochę odpocząć i cieszyć się życiem. Ponad tydzień spędziłem na Malediwach, a później pojechałem jeszcze do Dubaju. Lubię słońce i w takich warunkach najlepiej ładuję akumulator przed sezonem - zdradził nie tak dawno Pedersen.

Co ciekawe, byłego mistrza świata ponownie można zobaczyć w towarzystwie Helene Huttmann. Czy taka forma przygotowań, polegająca głównie na odpoczynku, może przynieść oczekiwany efekt? Są tacy, którzy twierdzą, że tak. - Kibice mogą się martwić, patrząc na poczynania Pedersena, ale moim zdaniem niepotrzebnie. On jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że można zostawić mu wolną rękę. Nicki nie ma za sobą zbyt dobrego sezonu, a taki reset od żużla czasem się przydaje. Bywa tak, że najlepszym treningiem jest... brak treningu - twierdzi Rufin Sokołowski cytowany przez portal „Sportowe Fakty”. Sam Pedersen zapowiada zresztą, że w marcu pojawi się w Lesznie i wystąpi w meczach kontrolnych Byków.