O sprawie napisaliśmy w miniony czwartek. Z relacji sześciu osób, które złożyły wypowiedzenia z pracy, powodem ich decyzji były szykany, jakich doznawali od ich przełożonej. Hanna N. twierdzi, że to nieprawda. - Nie uważam, żebym stosowała mobbing. Nie mam wpływu na to, jak pracownicy interpretują niektóre sytuacje - mówi Hanna N.
Jej zdaniem punktem zapalnym w sprawie było zdjęcie wykonane 15 maja z okazji 10-lecia MOPR-u. Pracownice zespołu nie chciały być sfotografowane. - Bałyśmy się, że zostaniemy rozpoznane przez sprawców przemocy, którzy nie są zadowoleni z naszej działalności - wyjaśnia Agnieszka Jelińska. - Kiedy informowano wszystkich pracowników o zdjęciu, byłam akurat w pokoju zespołu i nie było żadnego sprzeciwu - mówi Hanna N.
W zespole dochodziło do słownych przepychanek, padały obraźliwe słowa wobec pracowników. Pani N. miała m.in. mówić, iż znaleźli się w zespole, gdyż "nie było z kogo wybierać" oraz straszyć pracowników różnymi karami . Te i inne zarzuty Hanna N. odpiera.
Po kolejnym incydencie nastąpiła seria rozmów Hanny N. oraz kierowniczki piątkowskiej filii MOPR-u z pracownikami, którzy wspominają je bardzo źle: - Po długim przesłuchaniu trzęsłam się ze strachu - wspomina Alicja Górska.
Przypomnijmy, że sprawę usiłował załagodzić szef MOPR-u Włodzimierz Kałek. To się jednak nie udało. Rezultat jest taki, że sześcioosobowy zespół zajmujący się przemocą w rodzinie już nie pracuje.
Sprawa znajdzie swój finał w sądzie pracy. - Pierwszy pozew o odszkodowanie, związane z rozwiązaniem umowy o pracę z winy pracodawcy, wpłynął już do sądu - mówi mecenas Przemysław Dziubak reprezentujący pracowników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?