Od kilku miesięcy w gazetach, internecie, radiu i telewizji tylko Lato, Lato, Lato... Gdyby jakimś dziwnym cudem reprezentacja Franciszka Smudy coś wygrała na mistrzostwach Europy, nikt, no prawie nikt, nie zastanawiałby się czy król strzelców mundialu w 1974 roku jest dobrym prezesem PZPN. I gdyby nie fatalna gra Błaszczykowskiego, Lewandowskiego i spółki pewnie Grzegorz Lato znów kierowałby piłkarską centralą. A teraz utożsamiany jest ze wszystkim co najgorsze w polskim futbolu. Zresztą swą arogancją i butą prezentowaną w ostatnich czasach mocno sobie na taką opinię zapracował.
Jednym z kandydatów na prezesa PZPN jest Stefan Antkowiak, od ponad 12 lat szefujący piłkarskiemu związkowi w Wielkopolsce. Jest wymieniany jako jeden z dwóch głównych faworytów. Moim zdaniem walka o prezesurę rozstrzygnie się między Antkowiakiem i Romanem Koseckim. Zbigniew Boniek ma zdecydowanie mniejsze szanse.
Dlaczego Antkowiak? Najlepiej ocenił to półtora miesiąca temu Jacek Masiota, poznański adwokat, jeszcze niedawno główny następca Laty. - Wspólnie ze Stefanem Antkowiakiem w ostatnich latach byliśmy zawsze po stronie zmian w polskiej piłce nożnej - mówił Masiota w sierpniu podczas wyborów prezesa WZPN.
Jan Tomaszewski, kolega z boiska Grzegorza Laty, a teraz jego główny przeciwnik (czy Tomaszewski ma przyjaciół?) stwierdził w TVN, że prezes PZPN to piąta, szósta osoba w kraju. Nie dajmy się takim idiotyzmom zwariować. Od kogoś, kto zarządza piłkarskim związkiem jest w naszym kraju kilkaset, a może kilka tysięcy osób znacznie ważniejszych, I nie ważne czy będzie to Boniek, Kosecki czy Antkowiak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?