Ostatnio Kuba Głaz opowiadał mi historyjkę zaczerpniętą z dzienników Marii Dąbrowskiej. Pisarka po wizycie w naszym mieście ubolewała, że poznaniacy nieciekawi i mało dowcipni, ale miasto mają "jak spod igły".
CZYTAJ TEŻ:
SPACERUJEMY PO MIEŚCIE I SZUKAMY ZADAŃ DLA PLASTYKA MIEJSKIEGO
Rzeczywiście przed wojną inne miasta korzystały z naszych rozwiązań jeśli chodzi o szyldy, czy nośniki reklamowe. Pisały do poznańskiego magistratu oficjalne listy z prośbą o radę. Jak to możliwe, że dziadkowie i pradziadkowie dzisiejszych poznaniaków byli wzorem jeśli chodzi o dobry gust, a dziś mamy na ulicach "wiochę"?
Poznański przedsiębiorca musi w końcu przejrzeć na oczy i dostrzec, że brudny, opluty baner nie zachęci absolutnie nikogo do zakupu jego zapiekanki. Dmuchanym prostokątnym balonem na środku dzikiego parkingu tylko się ośmiesza. A samochodem z tablicą reklamową na dachu, zaparkowanym przy Półwiejskiej, budzi z kolei politowanie. Przedsiębiorcy, to wszystko przecież niepoważne. Czas na reklamowy savoir vivre w Poznaniu!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?