Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Danuta Dmowska-Andrzejuk: Siódma pozycja na liście jest wyzwaniem, ale liczę, że ta siódemka będzie dla mnie szczęśliwa

Adam Godlewski
Adam Godlewski
Danuta Dmowska-Andrzejuk na trwałe zapisała się w historii polskiego sportu. Do polityki weszła z wysokiego C, a teraz zamierza działać dla Warszawy i mieszkańców stolicy. Nie tylko w perspektywie igrzysk 2036 roku, choć te uważałaby za priorytet.
Danuta Dmowska-Andrzejuk na trwałe zapisała się w historii polskiego sportu. Do polityki weszła z wysokiego C, a teraz zamierza działać dla Warszawy i mieszkańców stolicy. Nie tylko w perspektywie igrzysk 2036 roku, choć te uważałaby za priorytet. fot. adam jankowski / polska press
W 2005 roku wywalczyła tytuł indywidualnej mistrzyni świata w szermierce, pięć lat później wraz z koleżankami sięgnęła po drużynowe mistrzostwo Europy. W grudniu 2019 przyjęła nominację na ministra sportu, a dziś ta kobieta sukcesu – jaką niewątpliwie jest Danuta Dmowska-Andrzejuk – kandyduje do parlamentu. Jak ocenia starania o organizację przez Polskę letniej olimpiady w 2036 roku?

Spodziewała się pani, że za pani życia będziemy jako kraj aplikować o organizację igrzysk olimpijskich?
Gdybyśmy rozmawiali – powiedzmy – pięć lat temu, to pewnie odpowiedziałabym, że nie, ale ponieważ od dłuższego czasu pozostaję w kontakcie z nowym prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego i wiem, że Radosław Piesiewicz jest ambitną osobą – wiedziałam, że możemy pokusić się o takie wyzwanie. Szczególnie, że rząd i pan prezydent widzą w tym ogromny potencjał. Ja również go dostrzegam! Oczywiście, jest sporo pracy do wykonania, niemniej jednak skoro mamy sportowców, którzy sięgają po największe światowe trofea, to dlaczego nie możemy spróbować zorganizować największej globalnej imprezy sportowej?! Szczególnie, że może na tym skorzystać przede wszystkim Warszawa jako stolica, a także młode pokolenia Polaków. Tak było po wszystkich igrzyskach, że zostawały obiekty. Zawsze zostają także drogi czy infrastruktura, i to nie tylko sportowa oraz komunikacyjna. Dlatego uważam, że to bardzo dobry pomysł. Nawet jeśli przygotowania będą trudne.

W najnowszej historii Polski nie było mocniejszego bodźca do cywilizacyjnego rozwojowego niż piłkarskie Euro 2012, dzięki któremu w krótkim czasie nadrobiliśmy dystans do świata zachodniego w wielu infrastrukturalnych aspektach.
Dokładnie, doskonale pamiętam Euro 2012 i fakt, że nawet jeśli nie było się na stadionach, to było się w wielkich strefach kibiców. Cała Polska żyła tym wydarzeniem i była to doskonała promocja naszego kraju – naszej gościnności, gospodarności i walorów turystycznych. Nawet jeśli nie wszystko udało się dopiąć na ostatni guzik, a na przykład autostrady były kończone już kilka miesięcy po piłkarskich mistrzostwach Europy, pokazaliśmy, że jako kraj dorośliśmy do takiego wyzwania. Mam zatem uzasadnioną nadzieję, że jeśli uda się uzyskać prawo do organizacji igrzysk olimpijskich w 2036 roku, to faktycznie będzie to taki następny bodziec. A to, co uda się zbudować i zmodernicować zostanie na lata. I będzie nam wszystkim służyć przez dekady. Zresztą Warszawa ma Stadion Narodowy, szkoda tylko, że stolicy brakuje hali widowiskowo-sportowej z prawdziwego zdarzenia. Obiekt lekkoatletyczny ma wreszcie zostać wyremontowany i miejmy nadzieję, że będziemy organizować wielkie zawody w tej dyscyplinie. Wydaje mi się, że igrzyska olimpijskie byłyby ogromną szansa właśnie dla Warszawy, dla stolicy tak dużego państwa, jakim jest Polska. Bo trudno mi nawet sobie wyobrazić, że kolejne mistrzostwa świata w siatkówce – o których już wiemy po ogłoszeniu przez premiera Mateusza Morawieckiego, że zawitają do Polski w roku 2027 – miałyby ponownie ominąć moje miasto.

Jako kraj udowodniliśmy nie tylko podczas wspomnianego piłkarskiego Euro 2012, że dajemy radę jako organizator największych sportowych imprez. Również w tym roku, przeprowadzając Igrzyska Europejskie. Pani widziała to zresztą z bliska.
Owszem, i uważam, że wbrew nieprzychylnym mediom, które próbowały przedstawiać te igrzyska jako wydarzenie niszowe, był to prawdziwy pokaz naszej sprawności organizacyjnej. A i sportowo impreza się obroniła, przecież w ponad 20 dyscyplinach rywalizacja miała rangę mistrzostw Europy i/lub bezpośredniej kwalifikacji na IO w Paryżu. Zawodnicy, którzy przyjechali do Polski byli pod wrażeniem rozmachu. I urody nie tylko Krakowa – w którym rynek tętnił życiem przez cały okres wydarzenia - ale całej Małopolski. To naprawdę była świetna promocja Polski. Mało tego, sport w trakcie trwania Igrzysk Europejskich autentycznie łączył, a nie dzielił.

Byli sportowcy – ubiegając się o mandaty parlamentarne, jak pani – uzbrojeni w powyższe przesłanie mogą przyczynić się do obniżenia politycznej temperatury w kraju?
Ja do świata polityki trafiłam od drugiej strony, zaczynając z wysokiego C, gdy zostałam ministrem sportu, i nie będę ukrywała, że doświadczenie i wiedza, które zdobyłam podczas kariery bardzo mi się podczas sprawowania tej funkcji przydały. Jako zawodniczka musiałam być dobrze zorganizowana, żeby pogodzić treningi i wyjazdy na zawody ze studiami – a wiedzę zdobywałam na dwóch uczelniach, bo jestem absolwentką AWF, ale także inżynierem architektury – i to bardzo przydało się w okresie pandemii, kiedy kierowałam resortem. Cały polski sport na mnie wówczas bardzo liczył, że wspólnie nie damy się koronawirusowi, i wspólnie zdaliśmy ten bardzo trudny egzamin. Sportowcy odważnie wychodzili na treningi, otwierali się na świat po zamknięciu, i wróciliśmy do przedpandemicznej rzeczywistości i aktywności jako pierwsi w Europie. Daliśmy też przykład innym dziedzinom życia w Polsce. Zatem wszystko jest w naszych rękach. Możemy mieć wpływ na wiele aspektów życia i współżycia społecznego w Polsce, ale mnie na sercu w pierwszej kolejności leżeć będzie rozwój infrastruktury sportowej, bez której sportu nie tylko przez duże S po prostu nie będzie. Takie inwestycje są konieczne, niezbędne wręcz, żebyśmy mogli kształtować nowych zawodników na światowym poziomie. A jeśli będziemy mieli wielkich idoli, to będą też znacznie większe szanse, aby młodych ludzi – nawet tych, którzy nie będą zawodowo uprawiać żadnej dyscypliny – przekonywać do sportowego, zdrowego trybu życia. Sport uczy poprawnego odżywiania, kształtuje charakter, poczucie własnej wartości, pomaga wychować odpornego psychicznie człowieka. Zatem nie tylko z uwagi na wyczyn, warto inwestować w tę dziedzinę życia. Bo oznacza zdrowsze społeczeństwo. I właśnie dlatego uważam, że to taki ważny punkt w moim programie.

Jako minister sportu powołała pani Społeczną Radę Sportu Kobiet, zresztą sama jest pani członkinią rady sportu kobiet Europejskiej Federacji Szermierczej. Jak ważny to aspekt – równouprawnienie kobiet w sporcie, w pani działalności?
To jeden z moich priorytetów, zresztą Agnieszka Kobus-Zawojska kiedyś przedstawiła mnie: - A to jest moja koleżanka Danuta Dmowska- Andrzejuk, działaczka sportowa dbająca o przedstawicielki naszej płci. Chciałabym, żeby kobiety też decydowały się na kierownicze funkcje w sporcie, cieszę się, że Otylia Jędrzejczak została prezesem Polskiego Związku Pływackiego. Bo to przecież kobiety zdobywają ostatnimi laty medale olimpijskie dla Polski, są świetnymi zawodniczkami, godząc zawodowy sport z obowiązkami rodzinnymi. Nie zapominam oczywiście o wsparciu dziewcząt, młodych zawodniczek w tym, aby czuły się bezpieczne i bez kompleksów mogły rywalizować i osiągać sukcesy.

Startuje pani z nie najwyższej – określając delikatnie – pozycji numer 7 na liście wyborczej swego ugrupowania w Warszawie. Faworytami są więc inni nawet w PiS, ale doskonale pamiętam rok 2005, kiedy nie stawiano, że znajdzie się pani w czołowej dziesiątce plebiscytu „Przeglądu Sportowego” na najlepszych sportowców Polski, tymczasem w pokonanym polu zostawiła pani choćby Jerzego Dudka, Adama Małysza, Roberta Kubicę czy Tomasza Golloba. Zatem - gigantów polskiego sportu! To dowód, że potrafi pani skutecznie atakować z dalszego planu?
Niedawno koleżanka sprawdziła, że mój wynik w tamtym plebiscycie tylko nieznacznie różnił się od wyniku Igi Świątek, kiedy nasza doskonała tenisistka ostatnio wygrywała cały plebiscyt. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak fantastyczny osiągnęłam wtedy rezultat. Dla mnie to było ogromne wyróżnienie, to piąte miejsce w plebiscycie i docenienie mojego złotego medalu mistrzostw świata w szermierce. Siódma pozycja na liście jest wyzwaniem, ale liczę, że ta siódemka będzie dla mnie szczęśliwa. Mam nadzieję, że warszawiacy znajdą mnie na tej liście, będą na mnie głosować i pozwolą mi działać w ich imieniu na rzecz sportu – i co za tym idzie zdrowia. Oczywiście, na wszystkie inne tematy chętnie z wyborcami rozmawiam. Kampanijny szlak jest trudny, ale podjęłam rękawicę i niezmiennie wychodzę z założenia: - Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą! A efekty tej walki poznamy piętnastego października. To bardzo intensywny czas dla mnie, mam trójkę dzieci, więc tak zupełnie nie da się odciąć na miesiąc od obowiązków domowych i spraw rodzinnych, ale całe moje życie jest intensywne. I zdecydowanie wolę taki tryb niż gdybym miała nie robić nic.

Swoją drogą, do walki przygotowywała się pani nie tylko na planszach, ale też jako żołnierz zawodowy.
Jestem już na wojskowej emeryturze, ale oczywiście 15 lat służyłam w wojsku. Byłam w grupie sportowej w jednostce, ale – naturalnie – mieliśmy też przeszkolenia wojskowe, więc jak najbardziej wiem, co to znaczy mundur, wiem, co to znaczy obronność. Wiem też jak ważne jest wspieranie w obecnej sytuacji geopolitycznej polskiej armii. Po to, abyśmy wszyscy czuli się bezpiecznie; zresztą mój mąż dalej służy w wojsku. Stąd wiem, że polscy sportowcy-wojskowi byli zaangażowani w obronę granicy z Białorusią. Chciałabym, żeby warszawiacy także mieli szkolenia z obronności, chociażby z tego względu, żeby cywile wiedzieli, jak reagować na sygnały alarmowe, czy wiedzieli, gdzie są schrony; na wszelki wypadek. Silna armia powinna być także na czas pokoju, żeby nikt nigdy nie chciał nas zaatakować.

Na koniec zapytam wprost: kampania parlamentarna to pierwszy krok, a na kolejny zamierza się pani zdecydować za rok, startując w wyborach na prezydenta Warszawy?
(ze śmiechem) Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. W tym momencie skupiam się na kampanii parlamentarnej, moim celem jest wejście do Sejmu RP. Jako posłanka z Warszawy na pewno będę dbała o sprawy stolicy i jej mieszkańców, bo zwyczajnie na to zasługują.

Rozmawiał Adam Godlewski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Danuta Dmowska-Andrzejuk: Siódma pozycja na liście jest wyzwaniem, ale liczę, że ta siódemka będzie dla mnie szczęśliwa - Portal i.pl

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski