Danuta Rząsa: Duża rodzina to niezła szkoła życia

Ile ma Pani dzieci?
Danuta Rząsa: Siedmioro - pięć córek i dwóch synów. Najstarsza córka ma 17 lat. Najmłodszy syn 8 miesięcy.
Czy taka duża rodzina to same radości?
Dla nas tak. Cieszymy się, że jest nas dużo. Tak wychowujemy dzieci, żeby one były dumne z tego, że mają dużo rodzeństwa.

Zajmowanie się siedmiorgiem dzieci to sporo pracy. Czy znajduje Pani czas na jakąś inną aktywność, niezwiązaną z macierzyństwem?
Danuta Rząsa: Jestem polonistką z wykształcenia, skończyłam trzy kierunki studiów podyplomowych, wielokrotnie podejmowałam pracę zawodową. Byłam dyrektorem przedszkola, uczyłam języka polskiego w liceum. Zawsze traciłam pracę po urodzeniu dziecka. Nigdy mnie to jednak nie załamywało. Wręcz przeciwnie. Jestem otwarta na nowe wyzwania, w każdej sytuacji szukam pozytywnych stron.

Bycie matką uczy wielu umiejętności. Co daje Pani?
Danuta Rząsa: Przede wszystkim muszę być doskonałym organizatorem, wszystko mam perfekcyjnie zaplanowane. Potrafię też delegować zadania i obowiązki. W tak dużej rodzinie to przydatna umiejętność. Umiejętności negocjacyjnych, jakie osiadam, nie nauczyłabym się na żadnym kursie. Do tego dochodzą wszystkie sprawy socjologiczne, problemy psychologiczne, które przyszło i jeszcze niejednokrotnie przyjdzie mi rozwiązywać. Duża rodzina to naprawdę doskonała szkoła.

Czy w Poznaniu łatwo się żyje dużej rodzinie?
Danuta Rząsa: Zdecydowanie nie. Ja nie narzekam na pieniądze, bo powodzi nam się dobrze. Ale nawet przy dobrym poziomie życia, wyjście gdziekolwiek to duży wydatek. Ostatnio byliśmy wszyscy na termach. Zapłaciliśmy 200 złotych. Dobrze, że mamy tańsze sieciówki, które przysługują od czwartego dziecka. Na kino nie możemy sobie pozwolić, bo to dla nas koszt ponad 300 zł. Nie chodzimy więc. Gdyby były ulgi, z pewnością byśmy z nich skorzystali, co i dla kina byłoby korzystne.