Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Droga donikąd

Jan Radomski
Jan Radomski
Jan Radomski Fot. Archiwum
Propozycja referendum w sprawie odwołania Ryszarda Grobelnego pokazuje, że lokalni politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej oraz Prawa i Sprawiedliwości nie rozumieją na czym polegają mechanizmy zdrowej demokracji.

Od dwudziestu lat - i w samorządach, i we władzach państwowych - przywykliśmy do podobnego scenariusza: opozycja stara się punktować rządzących przy wykorzystaniu wszystkich możliwości, także tych, które ze zdroworozsądkową krytyką nie mają nic wspólnego. Taka sytuacja nie powinna nikogo oburzać, częściowo to kwestia naszego młodego i niedojrzałego systemu politycznego, częściowo - naturalnej kolei rzeczy, po prostu taka jest rola opozycji w demokracji.

Problem zaczyna się wówczas, gdy dla polityków doraźny zysk polityczny wygrywa z interesem społecznym. Z taką sytuacją mamy obecnie do czynienia w Poznaniu - pomysł referendum, proponowanego przez Sojusz Lewicy Demokratycznej oraz Prawo i Sprawiedliwość, obliczony jest wyłącznie na wprowadzenie zamętu, który może służyć wszystkim, ale z pewnością nie tym, o których politycy powinni dbać najbardziej - najwięcej stracą bowiem mieszkańcy Poznania.

Przez najbliższe miesiące zyskać może opozycja: referendum będzie jednym z najważniejszych tematów w mediach, zmobilizuje wiele środowisk, które nie popierają obecnej władzy Poznania - od anarchistów do prawicy, istnieje prawdopodobieństwo, że taki rozwój sytuacji spowoduje nawet (w co nie wierzę), że lokalna polityka zostanie odblokowana. Jednak, równie dobrze, zyskać może obecna władza - jeśli politykom Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Prawa i Sprawiedliwości nie uda się zebrać wystarczającej liczby podpisów albo uzyskać (podczas referendum) wymaganej frekwencji, znacznie wzmocni to pozycję Ryszarda Grobelnego.

Wyborcy jednak stracą w każdym z powyższych wariantów. Nie dość, że z własnych pieniędzy będą musieli pokryć koszty przeprowadzenia referendum, to w przypadku nieodwołania prezydenta - nie zmieni się nic; natomiast w przeciwnym razie - przez mniej więcej rok, do czasu najbliższych wyborów samorządowych, Poznaniem rządzić będzie wyznaczony przez premiera komisarz.

Co później? Być może prezydentem znów zostanie Ryszard Grobelny - szanse na to, że mieszkańców Poznania przekona do siebie kandydat Sojuszu Lewicy Demokratycznej lub Prawa i Sprawiedliwości są minimalne, a matematyka i sondaże wskazują na to, że ponowny wybór Ryszarda Grobelnego jest w tej chwili najbardziej prawdopodobny. Rok paraliżu zakończony utrzymaniem status quo - to w tej chwili proponuje poznańska opozycja.

Wszystko wynika z tego, że referendum lokalne powinno być bronią ostateczną, wykorzystywaną jedynie w sytuacjach, które wykraczają poza reguły gry, wyznaczone przez codzienne, demokratyczne mechanizmy. W Poznaniu taka sytuacja nie ma miejsca - z częścią zarzutów opozycji w stosunku do obecnego prezydenta można się zgadzać, część należy uznać za naiwne i przesadzone (ale to - jak pisałem - święte prawo opozycji), jednak żaden z nich nie uzasadnia nagłej potrzeby przeprowadzenia procedury odwołania prezydenta.

Najbardziej martwi fakt, że wiele argumentów, przytaczanych przez poznańską opozycję, jest merytorycznych i brzmi bardzo sensownie. Martwi, ponieważ pomysł referendum powoduje, że w najbliższym czasie dyskusja na ten temat nie będzie miała sensu. Ani władza, ani opozycja nie będą zmobilizowane do wypracowywania wspólnych rozwiązań w bieżących kwestiach, jeśli na horyzoncie pojawi się referendum, które może przetasować całą poznańska politykę.

Mam wrażenie, że obie opozycyjne partie, SLD i PiS, mogłyby obecną sytuację wykorzystać znacznie lepiej. Do wyborów zostało półtora roku - to idealny moment, aby rozpocząć kampanię wyborczą: znaleźć kandydata, porozumieć się z organizacjami pozarządowymi, określić najważniejsze cele, napisać program, etc. Być może - o ile to możliwe, pamiętając o rodowodach obu partii - część rozwiązań wypracować wspólnie. Jednym słowem - zrobić to, co jest zadaniem każdej opozycji. Zamiast tego - Sojusz Lewicy Demokratycznej oraz Prawo i Sprawiedliwość przygotowują dla wyborców populistyczne przedstawienie, które w każdej chwili może obrócić się przeciwko nim.

Amerykanie sytuację, w której wygrywają obie strony nazywają win-win - być może za kilka miesięcy będziemy mieli w Poznaniu do czynienia z lose-lose-lose, ponieważ przez planowane referendum przegrać może władza, opozycja, a przede wszystkim - mieszkańcy Poznania.

Autor jest przewodniczącym "Projekt: Polska" w Poznaniu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski