Rolnik z Kaźmierza od lat zajmuje się uprawą trawy rolowanej. To kosztowna plantacja, która jednocześnie przynosi duże zyski. Niestety, kilka lat temu dziki z okolicznych lasów rozryły i zniszczyły jego pola uprawne. Teraz rolnik walczy w sądzie z kołem łowieckim "Dąbrowa", domagając się odszkodowania.
- Prowadzimy planową gospodarkę łowiecką opartą o określone zasady, tak by zwierzyna nie wyrządzała szkody na polach. Upolowane zwierzęta oddajemy praktycznie w całości do punktów skupu i z tych pieniędzy, plus naszych składek, utrzymujemy klub i płacimy ewentualne odszkodowania - tłumaczy Mirosław Kosiorek, skarbnik zarządu koła łowieckiego "Dąbrowa".
Sąd Okręgowy w Poznaniu w zeszłym roku, powołując się na opinię biegłej, przyznał rolnikowi ponad 240 tysięcy złotych odszkodowania. Od tego wyroku członkowie klubu się jednak odwołali. Wczoraj w sądzie apelacyjnym odbyła się pierwsza rozprawa w tej sprawie.
- Nie jesteśmy w stanie zapłacić kwoty, której powód żąda. Jeśli sąd zasądzi taką sumę na jego korzyść, to z pewnością nasz klub upadnie. I wtedy przez kilka lat nie będzie w tym obwodzie żadnego koła łowieckiego. Rolnicy dopiero wtedy zobaczą, co się stanie jak zabraknie myśliwych i zwierzyny zacznie przybywać. Będą szkody na kolejnych uprawach - komentuje Henryk Kubiak, członek zarządu koła.
To nie jedyny taki przypadek. W całej Polsce myśliwi nie są w stanie zapłacić odszkodowań za szkody wyrządzone przez dziki. Dlatego też poszkodowani rolnicy protestowali w lutym tego roku przed urzędami wojewódzkimi, również w Wielkopolsce.
Zdaniem myśliwych prawo nie bierze w ogóle pod uwagę, że z roku na rok zwierzyny przybywa, natomiast ceny w skupach nie wzrastają, bo są regulowane przez stawki europejskie.
- Skarb państwa płaci tylko za szkody wyrządzone przez zwierzynę chronioną, czyli tę, na którą nie można polować. W zeszłym roku dostawaliśmy złotówkę za kilogram mięsa. Teraz są to 4 zł. Natomiast w sklepach kilogram dziczyzny można kupić za 60 zł - mówi Mirosław Kosiorek.
Myśliwi wskazują, że szkody zwierząt to też wina samych rolników.
- Tak być dłużej nie może. Rolnicy są doszkalani jak mają walczyć o swoje odszkodowania, a nie wiedzą jak dbać o swoje uprawy. To my mamy 24 godziny pilnować upraw. Przecież nasze koło nie uchyla się od tego. Pilnujemy pól od wiosny do pierwszego śniegu - tłumaczy Henryk Kubiak.
Na błędy w prawie wskazują też sami prawnicy zarówno jednej, jak i drugiej strony sporu.
- Trawa rolowana, jak i np. kukurydza to uprawy obce. Stamtąd dzika nie można wypłoszyć. Poza tym to rośliny, które zawierają dużo białka, przez co zwierzęta szybciej osiągają wiek rozrodczy i mogą się rozmnażać nawet kilka razy w roku. Dlatego na takie gatunki upraw powinny być oddzielne przepisy - tłumaczy Jacek Piechocki, obrońca pozwanych.
Podobnego zdania jest prawnik poszkodowanego rolnika, który wskazuje, że nawet próby mediacji w takich przypadkach się nie sprawdzają. - To trudna sytuacja, bo z jednej strony mamy ograniczone możliwości finansowe koła. Z drugiej, mój klient poniósł bezsprzecznie ogromne straty - mówi adwokat rolnika.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?