Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euro 2012: Polowanie na autograf Ronaldo w Opalenicy [ZDJĘCIA]

Szymon Pewiński
Od 4 czerwca w opalenickim hotelu Remes mieszka i trenuje reprezentacja Portugalii - wicemistrzowie Europy z 2004 roku. I choć miejscowi mogą na żywo oglądać treningi mistrzów miary Fábio Coentrao, Pepe i Nani, to i tak większość elektryzuje jedynie Cristiano Ronaldo.

Słynny Portugalczyk po przegranej z Niemcami humor miał nietęgi. Widać to było wyraźnie podczas drugiej z serii treningowych, która na opalenickim stadionie odbyła się 10 czerwca. Choć, jak wieści niosą, kilka dni później Ronaldo był "zrelaksowany i skoncentrowany". No i z Danią wygrali. Co sprawia, że akurat ten piłkarz wywołuje tak wielkie poruszenie?

Nawet dla laików wszystko stanie się jasne, gdy uświadomią sobie wielkość jego dochodów. To właśnie sumy na jego koncie pokazują, jakiego formatu to piłkarz, który jeszcze przynajmniej kilka dni będzie mieszkał w małej, cichej Opalenicy. Do gminnej kasy rocznie wpływa tam około 50 mln złotych. Tymczasem Ronaldo, w samym Realu Madryt, zarabia rocznie tylko 5 mln mniej. Dodajmy do tego kontrakty reklamowe. Nic dziwnego, że mieszkańcy tak go wypatrują i po cichu liczą, że być może któregoś wieczoru spotkają go na krótkim spacerze. Plotki głoszą, że podobno inni portugalscy piłkarze robią sobie wieczorne rowerowe wycieczki.

- Nie mam pojęcia, czy to był którykolwiek z piłkarzy, nie znam ich w ogóle, ale widziałam jak jeden gość z hotelu jeździł wieczorem po mieście - opowiadała Dorota Biała-Kandulska. Na razie jednak wielki Ronaldo w mieście się nie pokazał...
Tymczasem pracownicy hotelu Remes, w którym mieszka on i cała portugalska reprezentacja, spełniają jego wszystkie życzenia. Gdy pierwszego dnia pobytu piłkarzy okazało się, że zabrakło jednej z dwóch najpopularniejszych piłkarskich gier na konsolę, dyrektor Jakub Wrobiński musiał sam pofatygować się po nią do Poznania. Bo Cristiano zdecydowanie bardziej niż serię FIFA woli Pro Evolution Soccer. No cóż, w wydaniu na rok 2012 może przynajmniej podziwiać się na okładce…

Gdy piłkarze przebywają w zamkniętej i niedostępnej hotelowej "twierdzy" wiele dziewczyn marzy, by spotkać się z nimi choć na chwilę:

- Jeszcze przed przyjazdem Portugalczyków dostawaliśmy maile z pytaniami od dziewczyn, czy nie udałoby się zorganizować spotkania z Ronaldo. Wszyscy jednak wiedzą, że to żart i nikt z nas nie brał tych próśb na poważnie - śmieje się Jakub Wrobiński.

Spotkanie sam na sam z Ronaldo pozostanie więc raczej w sferze marzeń opalenickich dziewcząt. Jedyne na co mogły liczyć, to autograf i przelotne spojrzenie podczas dwóch otwartych sesji treningowych.

- Ronaldo piękny jest, to oczywiste, no i właściwie tylko dla niego byłyśmy na stadionie - żartowała Ania, która razem z koleżanką przyszła na pierwszy z treningów Portugalczyków z plakatem, na którym flamastrem wspólnie domalowały napis "Krystyna". Jak się okazało, "Krystyna", chyba po polsku czytać nie potrafi, więc bez mrugnięcia okiem złożył na tym plakacie swój podpis. Zdobycz o tyle cenna, że "ustrzelenie" autografu graniczyło z cudem. Trzeba było się również "nagimnastykować", żeby dostać się na trening. Mnóstwo nerwów kosztowało samo zdobycie wejściówek.

Ale od początku. Najpierw w Opalenicy gruchnęła wiadomość, że treningi będą otwarte dla publiczności - szok, niedowierzanie, euforia. Potem gmina wpadła na pomysł, by część wejściówek rozdać uczniom, a część rozlosować. Wystarczyło kupić urzędowy biuletyn, wypełnić kupon, wrzucić go do urny i ściskać kciuki. Znów niedowierzanie, ale też nieco kontrowersji. Choć i tak wszystko odbyło się dużo spokojniej niż w Krakowie, gdzie o wejściówki na treningi Anglików, Holendrów i Włochów toczyła się nie tylko słowna przepychanka.

W Opalenicy szczęście uśmiechnęło się do niemal 500 osób. Na każdą z sesji losowano po około 250 bezpłatnych biletów. O ile jednak 5 czerwca na trening weszli w większości ci, którzy zdobyli je legalnie, o tyle na ten, który odbył się pięć dni później, już niekoniecznie. Najprościej było po prostu spróbować wejść dwa razy na ten sam bilet - tłok był ogromny, więc 5 czerwca ochroniarze czasami nie przedzierali ich podczas kontroli, a 10 czerwca nie sprawdzali dat:

- Dzięki małemu fortelowi zobaczyliśmy oba treningi - chwaliła się, oczywiście anonimowo, jedna z mieszkanek Opalenicy. - Na dodatek na tym drugim udało się nam zdobyć autograf Pepe. Trzeba przecież kombinować. Przynajmniej nie było pustych miejsc na trybunach, tak jak na pierwszej sesji - stwierdziła.

Co prawda wejściówki były bezpłatne, ale ten, kto nie miał ochoty oglądać Ronaldo, mógł swoją sprzedać. Pewna rodzina z okolic Kościana (nazwiska podać nie zechciała), właśnie dzięki "konikowi" weszła w niedzielę na stadion:

- Nie mieliśmy przed treningiem ani jednej wejściówki, a nasz syn bardzo chciał zobaczyć Ronaldo - mówili już na trybunach. - Jeden bilet dostaliśmy od znajomego, który miał szczęście w losowaniu i dostał się na poprzedni trening, kolejną kupiliśmy za 200 złotych. Były problemy, bo chętnych do kupna było więcej niż samych biletów, ale jakoś nam się udało. Cieszymy się tym bardziej, bo słyszeliśmy, że ceny dochodziły do 500 złotych za sztukę - dodawali zadowoleni.

To właśnie druga sesja szczególnie zapadła w pamięć opale-nickim fanom futbolu. Mimo iż piłkarze byli wyraźnie zmęczeni i rozczarowani (dzień wcześniej przegrali z reprezentacją Niemiec 0:1), to jednak w niedzielę zjednali sobie sporą rzeszę kibiców, którzy zaraz po ich wyjściu na murawę skandowali "Portugalia! Portugalia!", dodając im otuchy.

Niesamowitą radość piłkarze sprawili też uczniom, którzy pozowali z nimi do wspólnej fotografii. Następnie po krótkim, bo ledwie 45- minutowym treningu, zawodnicy przez niemal pół godziny rozdawali koszulki, proporczyki i autografy. Prym wiódł tym razem Pepe i to on, a nie Ronaldo, zyskał wśród opale-niczan miano najsympatyczniejszego portugalskiego piłkarza:

- Nie chcę krytykować Cristiano, ale to jednak portugalski obrońca poświęcił więcej czasu, by podpisywać się na koszulkach i plakatach. Był bardziej otwarty, uśmiechnięty. Po prostu zrobił na mnie lepsze wrażenie - stwierdził Przemek Kowalik, który jako jedyny ma zdjęcia z dwoma największymi gwiazdorami portugalskiej reprezentacji. -Na koszulce, którą dostałem od zawodników, mam już autograf Pepe. Przy odrobinie szczęścia uda się zdobyć też podpis Ronaldo - mówił z nadzieją.
Koszulka nie zawiśnie jednak w jego pokoju. Przemek, od czasu wypadku poruszający się na wózku inwalidzkim, chce ją przekazać Hospicjum Palium w Poznaniu, którego jest wolontariuszem. Koszulka ma trafić na aukcję, a dochód z jej sprzedaży przeznaczony zostanie na rozbudowę poznańskiej placówki.

Trening to właściwie jedyna okazja, by opaleniccy kibice mogli spotkać portugalskich piłkarzy. Jeśli jednak komuś niekoniecznie zależy, żeby poznać zawodników, a ważniejsza jest dla niego międzykulturowa integracja, może w Opalenicy poznać przynajmniej kilku przybyszów z Półwyspu Iberyjskiego. Co prawda kibiców nie widać, ale wystarczy przejść się wieczorem do któregoś z opalenickich pubów, by spotkać dziennikarzy i członków ekipy technicznej.

- Jeśli miałbym ich oceniać w skali od 1 do 10, to na pewno zasłużyli na 10 - stwierdził Adrian Szukała, właściciel jednego z lokali. - Nie są może zbyt rozrzutni, ale bawić się potrafią znakomicie, bez względu na wiek. Z tego, co wiem, najstarszy członek ekipy, która spędzała u nas czas, miał około 60 lat, a bawił się z ludźmi młodszymi o dobre 30 lat.

W innych pubach i restauracjach pracownicy również zachwalają portugalskich gości, a ci starają się nauczyć choćby kilku słów w naszym języku. Narzekają przy tym, niestety, że niewielu mieszkańców tego 9-tysięcznego miasteczka potrafi porozumieć się z nimi po angielsku:

- Gdy tu przyjechaliśmy mieliśmy kłopoty, by zrobić zakupy. Na szczęście teraz jakoś dajemy radę - śmieje się Pedro Sericio, kamerzysta telewizji SportTv, który dodaje jednak, że pewnie w niejednym europejskim miasteczku sprawa wyglądałaby pewnie podobnie.

Czy Opalenica zyska po Euro cokolwiek oprócz medialnego rozgłosu? Zastępca burmistrza Andrzej Mainka, już mówi o korzyściach, choć zaznacza, że na te bardziej wymierne trzeba będzie poczekać:

- Gdyby nie turniej, na pewno przy stadionie nie powstałyby szatnie, nie wymieniono by murawy na stadionie, a to tylko dwie z kilku dużych - jak na możliwości gminy - inwestycji. Teraz wzmianki o Opalenicy pojawiają się niemal we wszystkich światowych mediach, na razie zbieramy więc kapitał, by w przyszłości przyciągnąć tu jak najwięcej inwestorów - zapowiada A. Mainka.

A kto wygra Euro 2012? Jedną z osób, która zdaje się znać odpowiedź jest Piotr Hojan. Wraz ze swoją rodziną wywiesił przy domu flagi wszystkich finalistów turnieju. Wiszą one w nieprzypadkowej kolejności.

- Oczywiście wygrają Polacy - zapewnia Hojan. - Drugie miejsce zajmą Portugalczycy, a trzecie Ukraińcy. Nie wyobrażam sobie innego rozstrzygnięcia.

Marzenie? Poczekajmy do 1 lipca. Czy kilkanaście miesięcy temu ktoś w Opalenicy wierzył, że zdobędzie autograf Ronaldo?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski