MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Błasik: Mój mąż został dowódcą, by nikt nie naciskał na lotników

Maciej Roik
Generał Andrzej Błasik, który zginął w katastrofie smoleńskiej
Generał Andrzej Błasik, który zginął w katastrofie smoleńskiej Fot. Waldemar Wylegalski
Z Ewą Błasik, wdową po generale Andrzeju Błasiku, który zginął w katastrofie smoleńskiej, rozmawia Maciej Roik

Na czwartkowym spotkaniu z mieszkańcami Śremu i Swarzędza pojawił się ochroniarz? Boi się Pani o swoje życie?
Ewa Błasik:To nie był mój ochroniarz, bo ja go nie potrzebuję. Organizatorzy spotkań uważają jednak, że powinnam być chroniona. A dla mnie jest lepiej jak ktoś panuje nad spotkaniami. Przecież było już wiele niepotrzebnych zabójstw, których dokonały osoby z tłumu. Nie mając męża nie czuję się bezpiecznie i pewnie.

Z czym jest związane poczucie zagrożenia?
Ewa Błasik:Proszę sobie wyobrazić taką sytuacją: Mój mąż zostaje dowódcą sił powietrznych i wnet potem z niewiadomych przyczyn spada samolot pod Mirosławcem. Giną jego uczniowie i przyjaciele. Generałowie z jego promocji. Następnie jest katastrofa pod Smoleńskiem, w której ginie m.in. mój mąż. I dopiero po 2,5-roku zaczynają się merytoryczne rozmowy o tym co mogło się stać. A nie o kłamstwach na temat załogi czy pasażerów. To wszystko jest dziwne. Mam wiele powodów, aby czuć się niewygodną. Nie wiem komu się naraziłam, ale myślę, że głównie Federacji Rosyjskiej. Bo nie zaakceptowałam kłamstw dotyczących mojego męża i walczę o prawdę. Kłopot polega na tym, że nie chce jej ani rząd ani służby specjalne. Odczułam to na własnej skórze. Wiele razy miałam sytuację, że rozłączano mi rozmowy z dziennikarzami, którzy chcieli stanąć w obronie mojego męża

Mówi pani, że chodzi o prawdę. Ale czy dla pewnych grup prawda niezwiązana z zamachem jest akceptowalna? Czy pani nie czuje się trochę jak rzecznik tezy o zamachu?
Ewa Błasik:Ja nie mówię, że to był zamach. Bo tego nie wiem. Wiem tylko, że to co powiedziano o dowódcach i generałach jest nieprawdą. Lotników, którzy pilotowali tupolewa nie znałam. Wiem jednak, że mąż miał do nich dużo zaufania. Oni wiedzieli jak ważne osoby mają na pokładzie. Na pewno nie chcieli tam lądować. Wiele wskazuje na to, że były siły, którym zależało by nie wylądowali.

Publikacja Rzeczpospolitej w której pojawiły się zdementowane później informacje uwiarygadnia tezę o zamachu?
Ewa Błasik:Na pewno przekonywująca była konferencja naukowców, która odbyła się później. Pokazano nam część samolotu i stwierdzono, że są dowody, że doszło do wybuchu. To co mówią naukowcy jest dla mnie wiarygodne. Eksperci z komisji Millera byli ludźmi kompletnie nieodpowiedzialnymi, którzy nie powinni się tam znaleźć. Taką katastrofę powinni badać ludzie poza wszelkimi podejrzeniami. A nie pułkownik, który nie sprawdził się w lotnictwie. Mnie przekonują dowody ludzi, którzy są na pewnym poziomie naukowym.

Czy nie byłoby lepiej, gdyby ten temat w końcu został zamknięty?
Ewa Błasik:Absolutnie. Nic się nie skończy, dopóki nie poznamy szczegółowych przyczyn. Według mnie sprawa dopiero się zaczyna.

Poprzednie raporty są niewiarygodne?
Ewa Błasik:Wiem, że do układanki, która się w nich pojawia nie pasuje osobowość mojego męża. On został dowódcą właśnie po to, by nikt na lotników nie nie naciskał. By każdy wiedział co do niego należy. Piloci w powietrzu muszą czuć się komfortowo. Tam o życiu decydują sekundy. I Andrzej dbał o ich komfort i o spokój. Mam ogromną wiedzę na ten temat i kiedyś ją opublikuję. To mój obowiązek, bo sami lotnicy mówią: Ewa musisz nam pomóc. My mamy zakaz wypowiadania się. Tak jest też w Wielkopolsce skąd atakowano mojego męża. Nie będę milczeć, będę mówić kto jest kim i bronić dobrego imienia męża i polskich lotników.

Czy Pani jest przekonana, że na Powązkach leży ciało generała Andrzeja Błasika?
Ewa Błasik:Niestety tego nie wiem. Jeśli Rosjanie w najbliższym czasie nie prześlą dokumentacji z sekcji mojego męża, to będzie konieczna ekshumacja. Wtedy się wszystko okaże.

Pani identyfikowała ciało męża?
Ewa Błasik:Nie, ja nie poleciałam, choć niemal stałam na stopniach samolotu. Na miejscu był syn generała Gilarskiego. Choć spędził w Moskwie kilka dni, nie udało mu się rozpoznać ciała swoje ojca. Podobnie by było z moim mężem, bo po takich katastrofach szczątki mogą być nierozpoznawalne.

Ważne jest, by dążyć do ekshumacji?
Ewa Błasik:To nie moja rola by do czegoś dążyć. Od tego są odpowiednie instytucje. To one powinny rzetelnie wykonywać swoją pracę. Mój Andrzej został oskarżony o to, że był w kokpicie. Podobno takie wnioski płynęły m.in z obrażeń jakie miał na ciele. Nie wyobrażam sobie więc, by Rosjanie mogli nie zrobić szczegółowej sekcji. Tymczasem przez 2,5 roku do Polski nie dotarła dokumentacja z tym związana. Tak postępują się w Rosji po katastrofach. Jestem do tego przyzwyczajona, bo widziałam też takie przypadki w Polsce. Najłatwiej zrzucić odpowiedzialność na tych co nie żyją. Oni się nie obronią.

Gdy wchodzi pani na spotkania organizowane przez kluby Gazety Polskiej jest pani traktowana jak bohater? To Pani nie zawstydza?
Ewa Błasik:Nie czuję się bohaterem, bo zawsze byłam w cieniu swojego męża. Przez wiele miesięcy nie wiedziałam jednak jak ludziom spojrzeć w oczy. Dlatego teraz potrzebuje serdeczności i ciepła. By ludzie byli ze mną i mnie rozumieli. Ja zostałam skrzywdzona, a mój mąż haniebnie potraktowany. Ja muszę walczyć by odkłamić jego wizerunek. Teraz siedzimy i rozmawiamy, a za oknem słyszę latające F-16. Od razu przypominają mi Andrzeja. Bo wiem jak walczył, by pojawiły się na polskim niebie.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski