Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Waligóry: Uwaga! W Poznaniu trwa pościg za krasnoludkami!

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Łukasz Gdak
Dziesięciu rosłych chłopów wymiotowało jak koty. Czy mogło im zaszkodzić te 10 wypitych piw na głowę? Chyba... chyba że z piwem coś było nie tak. Oskarżona o trucie piwa kobieta nie chciała się początkowo przyznać. Ale w śledztwie nie patyczkowano się z podejrzaną. To, co z nią zrobiono, według wszelkich standardów, było torturami. Przyznała się jednak, a to wystarczyło. Kara: śmierć. Przez spalenie na stosie.

To wszystko wydarzyło się w Poznaniu, gdzie w 1511 roku spalono pierwszą na ziemiach polskich „czarownicę”. Obarczono ją winą za zatrucie piwa, zupełnie nie biorąc pod uwagę faktu, że wodę do produkcji tego piwa czerpano z ujęcia, położonego tuż obok rynsztoku. Nikt nie widział, żeby kobieta dodała trucizny do kadzi z piwem, nie było też żadnych dowodów. Plotka stała się podstawą do działania oficjalnych organów, czyli sądu.

Minęło 500 lat i mamy w Polsce kolejne oskarżenie o czary. Zawiadomienia nie złożył wyznawca ufoludków, a człowiek dojrzały, 40 letni, wykształcony. Wykształcony jak dobry inkwizytor, bo Mikołaj Pawlak, rzecznik praw dziecka, jest magistrem prawa kanonicznego, przez lata pomagał parom przejść przez procedurę stwierdzania nieważności małżeństwa. Rzecznik ni z tego, ni z owego wypalił, że w Poznaniu edukatorzy seksualni wręczają dzieciom pigułki, od których zmienia się płeć. Bierze sobie takie dziecko tabletkę, najpewniej tęczową, i bęc. Z Mikołaja - Mikołajka. Z Ani - Antoni.

O ile jednak 500 lat temu zatrucie ludzi piwem było faktem, o tyle dziś, jak Poznań długi i szeroki, nie udało się znaleźć nie tylko zmieniającej płeć pigułki (mała jest, wiadomo), ale nie udało się też znaleźć takiego dziecka. Pan rzecznik zdaje się mieć swoisty uraz do tak zwanych „seksedukatorów”. Pewnie uważa, że uczą dzieci masturbacji. Jakby dzieci nie umiały tego same... Swoją drogą, faktycznie, bez seksedukatorów, możemy śmiało powrócić do czasów, gdy dzieci o tej sferze życia dowiadywały się z pornosów dystrybuowanych przez szkolnych łobuzów, a do gazet pisały listy z pytaniami: czy można zajść w ciążę od siedzenia na gorącym krześle.

Ale pal licho. Rzecznik praw dziecka, jak sama nazwa mówi, ma pomagać i reprezentować prawa dzieci. A teraz odpowiedzcie sobie na pytanie: ile znacie dzieci, które zmieniły płeć? A ile znacie dzieci, które w szkole pobito, okradziono, nauczyły się tam palić papierosy, pić alkohol, dostały dopalacze. Panie rzeczniku, więcej odwagi, czas zająć się prawdziwymi problemami, a nie ścigać pigułki zmieniające płeć, krasnoludki i odpowiedzialnego za dziecięce koszmary złego wilka.

Źródło:
TVN 24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski